Part 72

1.1K 51 0
                                    

O boże o boże o boże....

- Lu! - drę się bo ze zdenerwowana nie wiem co to normalny ton - Nadal nic...

Tupie nogą w drewniane panele, mogłabym obgryzać tynk ze ściany. Dlaczego nic nie pisze nie dzwoni?!

- Kobieto... - wzdycha i siada na fotelu

Wzdycha?!

Siada?! 

Jak ten człowiek może w ogóle cokolwie robić gdy nasi przyjaciele są w szpitalu.

- mineły trzy minuty od odjazdu taksówki - mruknął naburmuszony

- chyba trzydzieści trzy!

- Nie skarbie, nie wiem czy nadal nie widać ich taxi za rogiem - z tego bełkotu wnioskuję że się upił

Świetnie!

Po prostu cudownie! i co ja mam teraz zrobić?!  Może pojade za nimi... Nie to zły pomysł.

Musze ochłonąć, zaraz sama wyląduje na łóżku obok Diany, z tych nerwów.

A właściwie to gdzie jest Mickey i Ash? Wywiało ich czy jak? Luke chrapie na fotelu, ten to ma odpowiednie chwile na zasypianie!

Przez drzwi wyjściowe na taras dostrzedam ich w ogrodzie. Rozmawiają o czymś. W pierwszej chwili mam ochotę tam wtargnąć ale... Może to Ten moment?

To się dzieje zbyt szybko, na raz. Potrzebuje oddechu. Te wydarzenia i prędkość z jaką się dzieją nie pomagają zapanować nad nerwami. Czuje jak stres mnie zjada.

Chce odpocząć.

Widzę się na plaży, w domku w którym pierwszy raz się kochaliśmy. Biały piasek skrzeczy mi pod stopami, jest tak nagrzany że parzy skórę, jednocześnie woda obijająca się o brzeg orzeźwia mój umysł.

- Alex!!! - słyszę moje imię, Michael biegnie w moją stronę, mówi krzyczy, nic nie rozumiem

- Zgodził się. - odzywa się Ash wchodząc za nim do domu

###

Omg... Miśki ^^

Ktoś to jeszcze będzie czytał? xD  

Pozdro, jak przygotowania do świąt? ^^

Wasza,
LukeyMickeyCalAsh

my boyfriend // l.h.Where stories live. Discover now