Żywy ogień zapłonął w moich oczach. Zdałem sobie sprawę, że czułem zawiść i wściekłość na Milesa. Nie próbowałem tego stłumić, nie tym razem. Dobrze było mi poczuć tę energię napełniającą każdy zakamarek mnie. 

    Zacząłem chodzić tam i z powrotem, myśląc co powiem Milesowi. Mięśnie pracowały szybciej, ciągle spięte, czułem o wiele więcej i wzrok mi się polepszył. Chciałem utrzymać ten stan do czasu powrotu eskadry. Od niechcenia odwróciłem głowę i gdy tylko otworzyłem paszczę od razu wydobył się z niej krótki błysk, a ognisko na nowo wystrzeliło w górę. Musiałem zmrużyć oczy, by przyzwyczaić się do światła. 

    Podobało mi się to. Po raz pierwszy w życiu poczułem się potężny. Może Tygrysica miała rację? Powinienem stać się maszyną do zabijania? To jedyne, w czym mógłbym być dobry. Byłem dziką bestią i nic nie mogło tego zmienić. 

    Zakręciło mi się w głowie. Usłyszałem plask i momentalnie spojrzałem w stronę dźwięku. Moje łapy splamiło coś czerwonego i kleistego. Potrząsnąłem nią, by pozbyć się mazi, ale zrobiło jej się jeszcze więcej. Teraz zamiast wściekłości, poczułem przerażenie. Ziemia uciekała mi spod nóg, świat wirował wokół. Moja głowa miała zaraz wybuchnąć. Syknąłem z bólu, jaki mnie opanował. W moich myślach pojawiły się dwa czerwone, ogromne punkty. Wprawiło mnie to w jeszcze większe zmieszanie; nie wiedziałem co to, ani co oznacza. Ale zdawało mi się, że te punkty są żywe. Zatoczyłem się po raz kolejny, ale tym razem coś mnie zatrzymało. Obraz przestał wirować, a tępe pulsowanie minęło. Spojrzałem w górę i ujrzałem chłodne oczy przywódcy. Odruchowo spuściłem uszy i już miałem bełkotać przeprosiny, lecz powstrzymałem się. 

- Żołnierzu – syknął Hekate, unosząc jeszcze wyżej głowę. Jego jasne oczy odbiły zachodzące słońce.  – Doprowadź się do porządku. Pamiętaj, że zostajesz tu sam. Więc radzę ci – zlustrował mnie od góry do dołu – pozostać trzeźwym.

- Życzę udanej podróży – powiedziałem równie ostro, patrząc na Hekate spode łba.

    Jego pysk drgnął, choć on sam nie. Wiedziałem, że zbiłem go z tropu. Nie wydawał mi się już tak przerażający. Wykrzywił się, ukazując część zębów i odwrócił się. 

- Oby była tak udana, jak twoje zadanie – warknął Hekate, gdy znalazł się dalej.

    Złość znalazła ujście, a ja jakoś nie miałem ochoty na nowo jej wywoływać. Owszem, nadal chciałem porozmawiać z Milesem, ale nie w ten sposób. Nie chciałbym go skrzywdzić. I nie chciałbym mieć go za wroga. Chciałem się uspokoić, choć nie wiedziałem jak. Tygrysica nie wpajała nam do głów jak pozbyć się gniewu. Skąd miałem wiedzieć jak to zrobić? Ayumi by wiedział... Co zrobił by Ayumi? 

    Gniew to jedynie uczucie. Ty nad nim panujesz, nie ono nad tobą - mówił młodszy brat. 

     Problem w tym, że mną wręcz targały emocje. 

    Przypomniała mi się sytuacja z mojego dzieciństwa. Amber i ja bawiliśmy się na błotnej części wyspy. Wtedy o tym nie wiedzieliśmy i przypadkowo ugrzęzłem w błocie.

    Spokojnie, Argon. Nie tak, bo pogarszasz sprawę! Opanuj się, jesteś przecież większy ode mnie. Wdech, wydech. Już lepiej?

     Wdech, wydech... Zamknąłem oczy, by odpocząć od ciągłego gapienia się w nicość. Tempo serca stanowczo zwolniło. Powtórzyłem zabieg czując coraz większą ulgę. 

    Właśnie tak, rozluźnij się. No, a teraz wyskakuj bo jeszcze mi zaśniesz. I co, trzeba było się tak denerwować?

     Trzeba było, Amber... Poczułem wielką tęsknotę do rodzeństwa, tylko ich miałem. Żałowałem, że nie zdążyłem się z nimi pożegnać. Uświadomiłem sobie, że to tak naprawdę oni cały czas się mną opiekują. Miałem urodzić się ostatni, dlaczego więc natura zrodziła mnie pierwszego? Muszę dawać przykład, a tak naprawdę sam jestem pouczany. Przez to jestem taki jaki jestem. Jedno oko za szczypało leciutko, a na powierzchnię wypłynęła pojedyncza łezka. Pozwoliłem, by spłynęła po całej długości mojego pyska, aż zawisła na czubku nosa. Zwiesiłem głowę i usłyszałem bardzo, bardzo ciche „plusk" o skały. Podobno nie potrafimy płakać. A może normalne smoki nie umieją? Trwałem w milczeniu i mroku zmierzchu, nie troszcząc się już o wygasły ogień. 

Więzy Krwi||JWSWhere stories live. Discover now