Rozdział 26 "Cichy wielbiciel"

Start from the beginning
                                    

***

Nie wiem ile czasu leżałam na wzgórzu, ale kiedy wracałam do Akademii było już dość późno. Spędziłam tam prawie cały dzień, przynajmniej tak mi się wydawało. Przed wejściem do Internatu czekała na mnie Dobra Wróżka. Miała moją torebkę, a w ręce trzymała moje lusterko.

- Witaj Evie - powiedziała dość poważnym głosem. Nic jej na to nie odpowiedziałam. Wskazała mi, abym weszła do Akademii. Wywróciłam oczami. Miałam iść do jej gabinetu. Szłyśmy w ciszy. Dobra Wróżka otworzyła drzwi. Wpuściła mnie do środka. Usiadłam w skórzanym fotelu po jednej stronie biurka, a Dobra Wróżka po drugiej. Położyła moje rzeczy na blacie stołu.

- Możesz mi wytłumaczyć, co miało znaczyć twoje zachowanie na lekcji - zapytała dość surowym głosem. Wzruszyłam ramionami.

- Chciałam dać im kolejny powód do tego, aby wszyscy się ode mnie odsunęli, no wie pani i tak mnie nie lubią - uśmiechnęłam się.

- Takim zachowaniem odstraszasz ich - powiedziała ze spokojem. Zaśmiałam się. - Czy ciebie to śmieszy? -zapytała unosząc brew.

- Nie może pani po prostu odesłać na Wyspę? Wszystkich by to ucieszyło, w końcu od początku nikt nas tu nie chciał - westchnęłam. Nie zrobiło mi się przykro. Stwierdziłam tylko fakty. Dobra Wróżka myślała. - Pani nie wie jak to jest czuć odtrącenie od ludzi, których miało się za przyjaciół. - na samą myśl o tym zebrały mi się łzy w oczach. Dobra Wróżka złapała mnie za rękę.

- Fakt, może nie wiem jak to jest, ale zapewniam was, że po koronacji wszystko się ułoży.

- Nic się nie ułoży. Wciąż będzie to samo. Zawsze będziemy dziećmi tych złych. Jeśli ktoś raz przyklei ci etykietę złego na zawsze zostaję się w oczach innych - dodałam.

- Posłuchaj mnie. Tym razem skończy się na upomnieniu. Do tej pory nie miałaś jakiś złych opinii, a jednorazowy wybryk nie przekreśli twojej przyszłości - uśmiechnęła się lekko.

- Dziękuję.. - westchnęłam ponownie.

- Nie martw się. Porozmawiam z uczniami na temat tolerancji, bo ich zachowanie też przekracza wszelkie granice - oburzyła się. 

- Nie trzeba. I tak pani ich nie zmusi do tego żeby nas lubili. - wstałam i zabrałam swoje rzeczy. Skierowałam się do drzwi. Wyszłam. Pod gabinetem siedział Doug. Kiedy mnie zobaczył wstał. Spojrzałam na niego i uniosłam brew. Odwróciłam się i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.

- Evie, przepraszam... - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.

- Rozumiem. Nasza przyjaźń, o ile tak to można nazwać nic dla ciebie nie znaczyła. Spoko rozumiem to. - powiedziała i wyrwałam mu się. Zaczęłam iść przed siebie. Słyszałam, że idzie za mną.

- Evie, zaczekaj - powiedział, ale nie miałam takiego zamiaru. - To nie tak jak myślisz...

- Daj mi spokój - w oczach zebrały mi się łzy. Odwróciłam się do niego. Na jego twarzy malował się smutek. Byłam na niego zła. Miałam ochotę go uderzyć za to jak mnie traktował, ale z drugiej stronę miałam ochotę się na niego rzucić i przytulic go najmocniej jak tylko mogłam. Odwróciłam się napięcie i odeszłam. Dogonił mnie przy wyjściu ze szkoły.

Descendants: Kraina Zapomnianych BaśniWhere stories live. Discover now