Rozdział 24 "Nie pozwól mu odejść"

Start from the beginning
                                    

Danica 

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Wczoraj cały wieczór przepłakałam. Było i tak strasznie przykro, że Piotruś tak zareagował na to, że spotykałam się z Jake'iem. Zabronił nam się spotykać. Nie umiem bez niego wytrzymać. Sama myśl o tym przyprawia mnie o łzy. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Rose jeszcze spała. Nie chciałam jej przypadkiem obudzić więc na palcach udałam się do łazienki, żeby się ogarnąć. Kiedy wychodziłam Rose już nie było. Dziwne.. Zabrałam rzeczy i udałam się na zajęcia. Przy szafce spotkałam Evie. Była smutna. W sumie nie dziwię się. Po wczoraj nikt z nas nie miał humoru, dlatego nawet nie zapytałam co u niej, bo znałam odpowiedź. W ciszy udałyśmy się na zajęcia.

***

Od wczoraj nikt się do nas nie odezwał. Unikali nas jak ognia. Ayla chciała porozmawiać Carlosa, ale Audrey jej na to nie pozwoliła. Jake był w tak zwanym "areszcie domowym". Nawet Lonnie się do nas nie odezwała. Kiedy mijaliśmy ją na korytarzu, wbijała wzrok w podłogę i udawała, że nas nie widzi. Pomimo tego, że Doug i Melissa wiele razy na pomogli, nie mieli odwagi z nami usiąść na obiedzie. Usiedliśmy w najdalszym stoliku jak najdalej od reszty uczniów. Nie mieliśmy apetytu. Między nami też panowała cisza. Odkąd ukończyliśmy plan przejęcia Różdżki nie odezwaliśmy się do siebie. Każdy grzebał w swoim posiłku. Evie przyglądała się Doug'owi. Było jej naprawdę przykro, że chłopak się do niej nie olewa. Podobno to był jej przyjaciel. Melissa to samo. Myśleliśmy, że jest naszą przyjaciółką, ale ona też nas unikała. 

- I jak tam ? - zapytał Ben, który pojawił się obok Mal. Spojrzeliśmy na niego, ale nic mu nie odpowiedzieliśmy. Wciąż siedzieliśmy w ciszy. Ben położył obie dłonie na ramionach Mal. - Nie przejmujcie się. Wszytko będzie dobrze, zobaczycie - pocałował Mal policzek i odszedł. Córka Diaboliny lekko uśmiechnęła się pod nosem. To miłe, że chociaż Ben się od nas nie odwrócił. Obok nas przeszła Audrey razem z Jane. Zaśmiały się i zatrzymały nad Mal. Z twarzy córki Diaboliny zniknął uśmiech, a pojawiła się powaga i zirytowanie. 

- Długo nie pociągnął jako para. Zobaczysz - powiedział córka Śpiącej Królewny przez  śmiech. Jane zaśmiała się. Łaziła za nią jak pies za właścicielem. Śmiała się z jej żartów, które wcale nie były śmieszne.

- No na pewno. Przecież Ben nie zrobi z niej królowej - zaśmiała się Jane. Odeszły razem z Audrey i podeszły do stolika, gdzie siedzieli wszyscy. Mal wyciągnęła swoją księgę zaklęć.

- Mrugną oczy, zadrżą nosy, zniknął Jane jej piękne włosy - mruknęła Mal pod nosem. Usłyszeliśmy pisk córki Dobrej Wróżki. Spojrzeliśmy w jej kierunki. Nie miała już długich bujnych włosów, tylko takie jak wcześniej. Krótkie i ścięte w bombkę. Mal wstała, a my razem z nią.

- Nie chcecie wiedzieć na co mnie jeszcze stać. To tylko ostrzeżenie - powiedziała Mal tak głośno, żeby wszyscy ją usłyszeli. Wzrok skierowali na nią.

- Żartujesz dziewczyno? - zapytała Audrey przez śmiech. Córka Diaboliny wywróciła oczami 

- Czy to ci wyglądało na żart? - uniosła brew. Z twarzy Audrey znikną uśmiech. Ben widział całe zajście. Odszedł zmieszany. Mal ruszyła w stronę Akademii, a poszliśmy za nią. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Poszłam do szafki zabrać swoje książki. Zwykle o tej porze było pełno ludzi na korytarzu, ale było pusto. Westchnęłam. Otworzyłam szafkę. Wypadła z niej karteczka. Podniosłam ją i przeczytałam co było na niej napisane. 
"Przepraszam, że tak wyszło".

 Podpisane, że od Jake'a. W oczach zebrały mi się łzy. Było mi tak strasznie przykro. Podniosłam głowę z nad karteczki. Rozejrzałam się. Na końcu korytarza stał syn Piotrusia Pana. Był zmieszany, ale szczęśliwy, że mnie widział. Chciał podejść, ale pojawił się jego ojciec. Od razu kazał chłopakowi pójść z nim. Jake wywrócił oczami i posłał mi smutne spojrzenie. Odszedł z tatą. Trzasnęłam szafką z całej siły. Oparłam się o nią plecami i osunęłam na ziemię. Twarz schowałam w dłoniach. Rozpłakałam się. To było silniejsze ode mnie. Tak strasznie bolało mnie to, że nie mogę się spotkać z Jake'iem. Kiedyś go nienawidziłam, ale pokochałam go jak jeszcze nikogo. Nie umiałam tego sama przed sobą wyjaśnić, dlaczego on tak na mnie działał. Przyprawia mnie o motyle w brzuchu. Jestem ciekawa jakby to było gdybym nie poszła wtedy na te próby. Czy zakochałabym się w Jake'u czy dalej bym go nienawidziła. Tamten dzień zmienił całe moje życie. Miło go wspominam, ale wiedziałam, że prędzej czy później będę mieć złamane serce. Jego ojciec nigdy nie zaakceptuje tego, że Jake mnie kocha, a ja jego. Zawsze będzie widział we mnie córkę Kapitana Haka. 

- Danica? - usłyszałam nad sobą najbardziej znienawidzony głos.  Szybko wytarłam łzy. - Czy coś się stało? - podniosłam głowę i zobaczyłam Rose. Blondynka przyglądała mi się zaniepokojeniem. Kucnęła obok mnie.

- Wszystko gra. - uśmiechnęłam się przez łzy. Nie chciałam, żeby widziała moją skruchę. W ogóle nie chciałam z nią rozmawiać. Nie lubiłam jej, ona nie lubiła mnie to dlaczego się tym interesuje. Powinna się śmiać ze mnie, że mnie widzi w takim stanie, ale tak nie jest.

- Chcę ci pomóc - położyła dłoń na moim ramieniu. - Pozwól sobie pomóc. - uśmiechnęła się. Naprawdę dziwiło mnie jej zachowanie. Nigdy by nie wyciągnęła do mnie ręki, aby mi pomóc. Coś mi tu nie grało.

- Dlaczego niby chcesz mi pomóc. Przecież mnie nienawidzisz - zaśmiałam się. Westchnęła.

- Ale nie mam serca z kamienia. Zawsze pomagam ludziom jeśli tego potrzebują - usiadła obok mnie. westchnęłam. Po policzkach spłynęły mi łzy. 

- Tak strasznie boli mnie to, że nie mogę spotykać się z Jake'iem. Nie mogę zrozumieć dlaczego Piotruś cały czas uważa, że jestem taka jak ojciec. Nigdy taka nie byłam i nigdy nie będę - spuściłam głowę. Rose mnie przytuliła.

- Nie możesz się tak łatwo poddać, nie pozwól odejść - powiedziała próbując mnie pocieszyć. Spojrzałam na nią.

-Jak mam to zrobić? - zapytałam, a kolejne łzy spłynęły mi policzku. Wytarła je uśmiechnęła się.

- Pomogę ci, ale zrobię to tylko dlatego, bo widzę że naprawdę oboje cierpicie, a nie mogę pozwolić, aby mój przyjaciel był nieszczęśliwy - uśmiechnęła się lekko i westchnęła. Wstała. Odeszła bez słowa. Odchyliłam głowę do tyłu i oparłam się o szafki. Westchnęłam bardzo głęboko. Rose ma odrobinę racji. Nie powinnam się poddawać. Jestem szczęśliwa z Jake'iem i nikt nie powinien tego niszczyć. Tak jak Jake kiedyś określił, nie ma znaczenia że nasi rodzice są wrogami, ważne że my jesteśmy szczęśliwi. Wstałam. Wyrwałam mały kawałek kartki i szybko nabazgroliłam do niego wiadomość. Podeszłam do jego szafki i wrzuciłam mu liścik do środka. Zabrałam swoje rzeczy i wróciłam do pokoju. 

Mamy nadzieję, że rozdział Wam się podobał

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Mamy nadzieję, że rozdział Wam się podobał. :) Znów przepraszamy, że rozdział się nie pojawił wczoraj, ale prawie cały dzień spędziłyśmy we Wrocławiu i wróciłyśmy naprawdę późno, ale myślimy, że rozdział Was nie zawiódł. 

Nie powiemy dokładnie kiedy, ale w tygodniu powinien pojawić się kolejny rozdział. 

Do zobaczenia NIEBAWEM :D

Descendants: Kraina Zapomnianych BaśniWhere stories live. Discover now