3 grudnia

2K 204 11
                                    

Zayn po raz kolejny wyszedł z firmy nabuzowany emocjami. Ojciec wyżył się na nim, bo sam zawalił dość poważny projekt i inwestor wycofał się w ostatniej chwili. Oczywiście pan Malik najpierw zrobił bałagan w biurze, a potem kazał Zaynowi to posprzątać i jeszcze ułożyć wszystkie dokumenty, które się pomieszały przez co chłopak musiał zostać ponad dwie godziny powyżej swojego grafiku. Nikt nawet już nie odezwał się do młodego Malika czy pojawi się na kolacji czy nie. Postanowił wykorzystać spokój, którym został obdarzony. Nogi bezwiednie poniosły do kawiarenki, którą odkrył dwa dni wcześniej, spojrzał na szyld i drewniane drzwi, stwierdzając że nic się tu nie zmieniło od jego ostatniej wizyty. Po wejściu do przytulnego lokalu odwiesił swój płaszcz na kołek i usiadł na tym samym miejscu co ostatnio. Spojrzał na kartę z napojami jednak nie wczytywał się w nią zbyt uważnie.

- Witaj! Co mogę ci podać? - Zayn spojrzał w bok i zobaczył tego samego, irytującego blondyna który obsługiwał go ostatnim razem.

- Czarną kawę. - odparł beznamiętnie mulat.

- Może... - zaczął irlandczyk, lecz Zayn automatycznie mu przerwał.

- Nie mam ochoty na ciasto. - burknął.

Blondyn nie powiedział nic więcej tylko odszedł od stolika Zayna. Mulat uniósł brew zdziwiony, że na tym skończyła się ich wymiana zdań. Spodziewał się nakłaniania do kupna ciastka i jakiegoś kąśliwego komentarza na koniec ich "rozmowy". Odgonił szybko od siebie te myśli i zaczął się rozglądać po kawiarni, był tutaj cały przekrój wiekowy od plotkujących nastolatek, przez rodziny z dziećmi, aż po starsze osoby narzekające na swoje życie. Zayn jako jedyny tutaj siedział zupełnie sam, ale nie przeszkadzało mu to bardzo, miał wystarczająco dużo ludzi wokół siebie w pracy. W biurze praktycznie nie ma chwili, żeby mulat był sam, no może oprócz momentu kiedy wychodzi do toalety. Nie ma oddzielnego biura tylko dzielił je z sekretarką swojego ojca, która trzy czwarte czasu nawijała przez telefon, jak nie umawiając spotkania lub potwierdzając je to ze swoją przyjaciółką z którą obgadywały wszystkich po kolei. 

- Czarna kawa dla pana gbura. - rzucił irlandczyk stawiając napój przed mulatem.

- Dziękuję. - odparł Zayn przewracając oczami na komentarz chłopaka. 

Spojrzał jak blondyn podchodzi do starszej pani, która pokreciła głową na niego i zmierzwiła jego włosy. Zayn zaczął się zastanawiać czy są rodziną, choć nie widać było między nimi żadnego podobieństwa, może to jakaś daleka ciotka albo przyjaciółka rodziny. Dopiero, gdy starsza kobieta ciepło się do niego uśmiechnęła dotarło do niego, że przyglądał się tej dwójce zbyt długo. Szybko odwrócił wzrok, po czym upił łyk letniego już napoju. Zayn posiedział jeszcze w kawiarni kolejną godzinę, mimo że zawsze denerwowało go wypisywanie matki czy pojawi się na kolacji, teraz mu tego zabrakło. Mulat poprosił o rachunek, wyciągnął z portfela pięć funtów i podał irlandczykowi mówiąc, że reszta jest dla niego. Blondyn uśmiechnął się, położył przed nim rachunek i zabrał pusty kubek po kawie. Malik schował paragon do kieszeni, po czym ubrał się i wyszedł z lokalu. Wzdrygnął się na uczucie zimna i najchętniej zostałby w uroczej kawiarence albo teleportował się od razu do domu. Gdy tylko lokal zniknął mu z oczu wyciągnął z kieszeni paragon i odwrócił go na stronę, która powinna być pusta, ale po raz kolejny nie była. "Zły dzień na uśmiech, lecz zbyt dob­ry na łzy.". 

ziallxziall 💚💛

Christmas miracle || ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz