Oikawa Tooru x Reader

2.2K 167 36
                                    

- Oikaaaaaaaawa-kuuuuuuun!

Biegłam przed siebie, wołając z całych sił tego narcystycznego dupka. Ale zaraz, dlaczego od razu tak ostro? A to dlatego, że Wielki Król, super świetny kapitan drużyny i jeden z najlepszych rozgrywających w kraju - obraził się. Tak po prostu, jak dwunastolatka, prychnął, rzucił coś o końcu przyjaźni i trzaskając drzwiami, wyszedł z domu. Nie dość, że się "fochnął", to jeszcze wybiegł z własnego domu i zostawił mnie tam samą. Miałam więc dwa problemy: gdzie są klucze i czy go gonić. Ostatecznie zostawiłam drzwi otwarte z nadzieją, że szybko go złapie. Jednak Oikawa Tooru to perfekcja w każdym calu i wyśmienity sportowiec, dlatego też po kilkunastu sekundach sprintu, stwierdziłam, że przeceniłam moje możliwości.

- Ty cholerny draniu... - wysapałam pod nosem i upadłam na kolana, ciężko oddychając, a ten dziwak oddalał się z każdym moim przyspieszonym uderzeniem serca.

Postanowiłam, że nie będę się nim przejmować, a jak ktoś mu się włamie do domu - to będzie tylko jego wina. Gdy odpoczęłam, spokojnym krokiem wróciłam do swojego mieszkania. Przez następne dni nie miałam żadnego kontaktu z tym dzieciakiem, a to, że były wakacje, jeszcze bardziej utrudniało mi zobaczenie się z nim. Miliony razy przychodziłam do niego i stałam pod jego drzwiami, naciskając dzwonek aż rozbolały mnie palce. Czasami otwierała jego mama i z przepraszającym wyrazem twarzy mówiła, że Tooru albo jest chory, albo wyszedł grać z kolegami.

Zaczynałam się martwić, bo Oikawa Tooru nigdy tak bardzo się nie obrażał. To od niego zawsze wychodziły inicjatywy wspólnych spotkań i to właśnie on wieczorami dzwonił do mnie, aby porozmawiać. Niepokój wypełniał moje serce, a gdy nastał dzień rozpoczęcia roku szkolnego z trzęsącymi się dłońmi czekałam nieopodal jego klasy. Najpierw moich uszu doszedł zniewalający śmiech, a potem ujrzałam wyłaniającą się zza rogu rozwichrzoną brąz czuprynę Oikawy. W towarzystwie Iwaizumiego szedł tym swoim charakterystycznym krokiem. Jak zwykle roztaczał wokół siebie tę super aurę, sprawiającą, że dziewczyny mdlały na jego widok. Denerwowałam się, ale gdy przechodził powiedziałam:

- Cześć. - Nie zwrócił na mnie uwagi. - Cześć? Oikawa? - Chłopaka wydawał się w ogóle mnie nie słyszeć i szedł dalej, a Iwaizumi rzucił w moją stronę tylko lekko zasmucone spojrzenienie.

Właśnie zostałam zupełnie zignorowana przez najlepszego przyjaciela. To wszystko wydawało mi się bezsensowne, w końcu znaliśmy się już dobrych parę lat, a ten tak chce to skończyć? Z powodu jednej, nic nieznaczącej sprzeczki?

Dobre sobie, tak tego nie zostawie.

Zabrzmiał dzwonek oznajmiający zbliżający się apel, więc obmyślając plan doskonały, udałam się w stronę auli.

***

Dzięki różnym kontaktom, dowiedziałam się, że chłopacy od razu po szkole mają trening, więc zakradłam się do sali gimnastycznej i jeszcze zanim wszyscy przyszli, schowałam się za trybunami. Cały mój plan oparty był na nadziei, że Oikawa zostanie na koniec sam.

Członkowie drużyny dość szybko się zjawili i po krótkiej rozmowie rozpoczęli rozgrzewkę. Obserwowanie gry Oikawy było... no cóż, on jest idealny, więc jego siatkówka to czyste złoto i diamenty.

Jednak może to przez delikatny, kwietniowy wietrzyk, może to przez dźwięki odbijających się piłek - jakimś cudem zmorzył mnie sen.

Obudziło mnie zamykanie drzwi. Nie mam pojęcia, dlaczego nie przeszkadzały mi wiele razy głośniejsze krzyki i uderzające z ogromną siłą piłki, a cholerne trzaśnięcie drzwi to już tak.

Zerwałam się na równe nogi, by po chwili zorientować się, że zostałam tu sama. Zabrawszy plecak, ruszyłam biegiem, aby sprawdzić, czy mam jak wyjść. Na szczęście nie było zamknięte na klucz. Wyszłam z sali i fortuna po raz kolejny uśmiechnęła się do mnie, bo oddalony o jakieś 15 metrów stał Tooru i szukał czegoś w torbie. Był sam.

Szybkim, ale cichym krokiem podeszłam do niego.

- Oikawa-kun... przepraszam.

Chłopak błyskawicznie się odwrócił i zmarszczył brwi.

- Co ty tu robisz, [twoje nazwisko]-san? - Z jego słów i postawy bił chłód i niechęć.

- Ja... czekałam, za trybunami, ale zasnęłam i wtedy... bałam się, że cię nie złapie... Przepraszam za tamto, nie wiedziałam, że tak cię to zrani. Proszę, wybacz mi. - Opuściłam głowę.

- [twoje nazwisko]-san, chyba już wszystko sobie wyjaśniliśmy w momencie, gdy powiedziałaś, że filmy Spielberga są marne. - prychnął  i przechylił głowę na bok.

- To znaczy, ja... oglądałam tylko Indiane Jonesa, i tak naprawdę to niecałego. - Próbowałam jakoś wybrnąć z sytuacji.

- Jak to? Czyli nie oglądałaś E.T. [film Spielberga, o kosmicie]? - Teraz z jego twarzy można było tylko wyczytać zdziwienie. - To jeden z najsmutniejszych klasyków kina o kosmitach i go... nie oglądałaś? - Na jego pięknych ustach pojawił się słodki uśmiech. - To nie może tak być! Mogłaś od razu powiedzieć, że nie widziałaś E.T.'iego. To co? Idziemy do mnie oglądać, mam oryginalną płytę. - zaśmiał się.

- ...i to tyle? Naprawdę tylko z tego powodu nie dawałeś znaku życia? Ty... draniu, nawet nie wiesz, jak się martwiłam! - Uderzyłam go w ramie.

- Uuuuah! [Twoje imie]-chan, jesteś taka brutalna! - Zacmokał i pokręcił głową. - Ale ja też tęskniłem! - Wyciągnął ręce i objął mnie z całej siły. Zaczął się bujać i złożył radosny pocałunek na środku mojego czoła.

- Fuuuuuj, weź ty się odsuń, bo jeszcze czymś mnie zarazisz. - Naprawdę to powiedziałam. Dlaczego? Bo Oikawa chodząca perfekcja Tooru to chyba najsłodszy i zarazem najseksowniejszy chłopak na świecie, i naprawdę nie chciałam, aby odkrył, że moje serce czuje do niego coś więcej niż zwykłą przyjaźń.

Ale jak już mówiłam, Tooru to perfekcja i tylko zaśmiał się na moje słowa.

- Oj, nie przesadzaj, [Twoje imie]-chan, od małego pocałunku nikt jeszcze nie umarł... Chyba że z miłości. - Po tych słowach, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie - pocałował mnie. Prosto w usta. Które, nawiasem mówiąc, miałam otwarte z wrażenia.

****
1, 2, 3, ODBIÓR
SŁYCHAĆ MNIE?

A więc proszę tu taki nowy, na rozgrzewkę shocik dla Alice-Painter.
Ofc, nie sprawdzony, bo jestem leniwym śmieciem, więc wybaczcie ewentualne błędy 😂
Policzyłam, ile jest do napisania, i tak... 41 shotów. Sporo z Oikawą (to raduje me serce), wiele z Kuroo, Kageyamą, Sugą i dużo reszty.
Nie wiem, ile czasu będę to pisać. Chyba wieki XD
Mam nadzieje, że się podoba, moi drodzy.
Zostawcie jakiś komentarzyk, czy cuś, oki?

Pozdrowionka, Aya.

Edit: wybaczcie, przez przypadek dodałam na chwilę niekompletny rozdział, w ogóle jakiś zupełnie losowy ze środka kolejki, który zaczęłam pisać XD
Edit2: Nevermind.

haikyuu one-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz