Rozdział dwudziesty pierwszy: Sztorm

Start from the beginning
                                    

Sasha złapała Daphne za rękę i odwróciła ją w stronę wieżyczki strażniczej. Drzwi jakby wtopione złotem w kamień wyglądały podejrzanie, tym bardziej, że obie dobrze wiedziały, kto mógł tego dokonać. Kiedy brunetka podniosła wzrok, wyrwało jej się ciche westchnienie. Wbite na włócznie dwa rozkładające się ciała poruszały się w rytmie porywistego wiatru.

– A gdzie trzecie ciało w takim razie? – szepnęła do niej Rosjanka.

– Miejmy nadzieję, że jeszcze chodzi – odpowiedziała Daphne i odwróciła się w drugą stronę. Na drugim końcu muru Roger mechaniczną ręką wyrwał zamek w drzwiach i razem z Isamu czekali, aż dziewczyny skupią się na misji.

Weslerówna westchnęła i ruszyła jako pierwsza, włączając przy soczewce cząsteczkowej, która miała poprawić jej celność latarkę, kiedy schodzili po spiralnych, wygłaskanych stopniach. Wyszli na pogrążony w ciemności korytarz. Pojedyncze gołe żarówki mrugały lekko, jakby natężenie prądu w fortyfikacji było bardzo niskie.

– Macie? – Sasha stanęła koło Rogera, a Daphne wyjęła z kieszeni przy pasku foliową torebkę z małymi, przezroczystymi trójkątami ze sztucznego tworzywa. – Przylepiasz do ściany i przyciskasz kciukiem, powinien zaświecić się na niebiesko i potem wtopić w się w tło.

– Znacie punkty? – Zwrócił się do Isamu pułkownik, a Azjata kiwnął głową. – W takim razie idziemy. Spotykamy się przy głównym wejściu, spróbujemy wydostać się do portu po drugiej stronie wyspy.

Kiwnęli sobie głowami i rozdzielili się. Kariyashi i siostra Weslera pobiegli w jedną stronę, a Sasha i dowódca korpusu w drugą.

Dobiegli do pierwszego skrzyżowania korytarzy. Ten prostopadły do ich był oświetlony żółtawym światłem zakurzonych kandelabrów wystających z odrapanych ścian. Jedynym dowodem dawnej świetności tego miejsca były pozłacane klamki.

Japończyk zabrał Daphne torebkę z nadajnikami i sam przemieszczając się szybciej niż mrugnięcie oka pozostawił je przy każdych drzwiach i na węgłach. Wrócił do niej, a zanim zdążyła zareagować została porwana z ziemi i poniesiona z niezwykłą prędkością do kolejnego korytarza.

Kiedy zniknął pęd i znowu mogła otworzyć oczy, twarz Isamu znalazła się bardzo blisko niej. Prawie stykali się nosami, kiedy próbował przedrzeć się przez gwiezdne mgławice w jej oczach. Daphne wypuściła cicho powietrze ustami, a jej oddech omiótł jego twarz.

– Boisz się czegoś? – zapytał wreszcie.

Kiwnęła głową i wyjęła mu z dłoni nadajniki. Wysunęła się z jego objęć, by przyczepić mały trójkącik do ściany. Tak jak obiecała Sasha. Po przyciśnięciu kciukiem dał krótki sygnał świetlny, a potem wtopił się w odpadającą ze ściany farbę.

Nie stawiała się, kiedy Kariyashi znowu wziął ją na ręce, by przyśpieszyć wszystko.

– Siebie – odpowiedziała, zanim szum powietrza zagłuszył wszystko.

XXX

Szczęściara rozplotła warkocz i pozwoliła, by wpadający do sypialni wiatr porwał kosmyki do tańca. Kiedy zimne palce powietrza dotknęły jej rozgrzanej skóry, zadrżała i potarła nagie przedramiona, żeby odgonić gęsią skórkę.

– Nie powinnaś spać? – Wzdrygnęła się, gdy niski głos Księcia wydobył się gdzieś z ciemności.

– Mówiłam ci już, żebyś tak nie robił – burknęła, odwracając się w kierunku, z którego sądziła, że pochodzi jego głos. Cichy śmiech kochanka uświadomił jej, że jest z drugiej strony.

– Tutaj jestem. – Gdzieś zza niej oplótł ją ramionami w pasie i przytulił do swojej klatki piersiowej. Blondynka westchnęła, czując jego usta w swoich włosach.

Korpus ZbawicielaWhere stories live. Discover now