Eliptyczny owoc o pomarańczowej, chropowatej skórce powędrował do góry w powietrzu wpadając w rotację. Gdy opadał, wyciągnęła smukłą rękę i złapała go. Zacisnęła na nim dłoń w pięść i ponownie wyrzuciła go w powietrze.
- Przestań – zareagował w końcu Remi.
- Nudzę się! – jęknęła Sasha, podrywając się do pozycji siedzącej – Daphne gdzieś wywiało, ta mała Afrykanka wcisnęła mnie w tą głupią kieckę, a ciebie w smoking! Do tego Roger nie pokazał nam się, od kiedy tu przylecieliśmy! – W porę wyciągnęła dłoń nad głowę, by złapać spadającą mandarynkę.
- Martwisz się o Weslera? – zapytał z uśmiechem, poprawiając się na fotelu.
Najpierw się wycofała, czerwieniąc, a potem zmroziła go spojrzeniem. Wywrócił oczami, nie robiła na nim żadnego wrażenia.
- No, ten dupek mógłby nam to chociaż wytłumaczyć! I co z tym Żółtkiem? – westchnęła i poprawiła materiał szerokiego ramiona z marszczonego materiału w kolorze ecru.
- Sasha, przyznaj się, od lat nie nosiłaś sukienki, co? – zapytał, niby niezauważalnie spoglądając na odsłoniętą przez wcięcie w materiale nogę, którą prezentowała teraz w całej okazałości.
Westchnęła ostentacyjnie, odrzucając blond włosy zaczesane na jedną stronę i poprawiła się na kanapie, siadając jak na damę przystało.
- Ostatni raz wcisnęli mnie w sukienkę podczas obchodów 200-lecia śmierci Stalina w Zadupiu Dolnym, gdzie mieszkałam do 14. roku życia. Wtedy też ostatni raz nosiłam obcasy. – Wyprostowała nogę, obracając stopą obutą w sandałku na niebotycznie wysokim i cienki obcasie – Nienawidzę tego dziadostwa – burknęła, chowając swoją gibką kończynę i spojrzała na niego – Ile masz lat, Remi?
- 21 – odpowiedział.
- Wyglądasz na starszego.
Podrapał się po świeżo ogolonych policzkach. Miał przyjemną dla oka karnacje i łagodne w wyraźnie brązowe oczy. Wszystko to ładnie komponowało się z jego brązową, wypłowiałą czupryną ściętą po wojskowemu.
- Ganianie Weslerówny po Andach postarza człowieka – odpowiedział i oboje się roześmieli – Trochę mi teraz głupio. Miałem zadanie was zabić... - Pogłaskał się po karku – A teraz śmiejemy się i żartujemy jak dobrzy znajomi.
- Ja miałam zadanie zhakować ci system w helikopterze. Taka praca, nie? Wykonywaliśmy tylko swoją robotę. Teraz mamy ze sobą współpracować, więc nie widzę w tym problemu, że kiedyś chciałeś mnie zabić. Ja też kiedyś chciałam cię zabić, jak mi prawie strąciłeś przyjaciółkę w przepaść. Teraz jest w porządku. – Uśmiechnęła się.
Zapadła cisza, najwyraźniej kapral de Blaire myślał nad jej słowami, a Rosjanka wróciła do podrzucania mandarynki. Przez chwilę nie odzywali się, aż wreszcie Sasha przełamała ciszę:
- 19.
- Co? – Podniósł zaskoczony głowę.
- Mam 19 lat, chciałeś o to zapytać, prawda?
Uśmiechnął się i podniósł wzrok na otwierające się za nią drzwi.
Do środka weszła Daphne. Najwyraźniej elegancki ubiór obowiązywał i ją. Granatowa suknia oplatała jej ciało niczym mgła krzyżująca się na piersiach poniżej sznura pereł zawieszonego na bladej szyi. Czarne włosy zaczesano w luźnego koka z tyłu głowy, a kilka kosmyków swobodnie spadało na szyje i ramiona.
- Kto by pomyślał, że kryminalistki też mogą być ładne – rzucił Remi.
- Co powiedzieliście o mojej siostrze, kapralu? – Zaraz za nią wszedł pułkownik Wesler w granatowym garniturze, który podkreślał jego niebieskie oczy.
CZYTASZ
Korpus Zbawiciela
Science FictionOd kiedy dwadzieścia lat wcześniej ludzkość ledwo przetrwała szereg kataklizmów, które spadały na nią jak grom z jasnego nieba, kolejny potężniejszy od poprzedniego, świat zmienił się nie do poznania. Część kontynentów jest zniszczona, wiele obszaró...