- To cudownie. - wymusiłam uśmiech i postawiłam ją na ziemi.

- Wujek Li i wujek Ni mnie tam zawiozą, bo ty musisz z tatusiem iść do pracy. - spojrzałam na Harry'ego a potem na Zu, obaj skinęli mi głowami w potwierdzeniu.

Mój świat rozpadał się jak pieprzony domek z kart, a ja nie mogłam tego powstrzymać. Wiedziałam, że to wszystko wyjdzie na jaw, że nie powinnam pozwolić sobie żyć spokojnie póki ON stąpa po tej ziemi. Uwierzyłam w bajkę, która nigdy nie miała mieć prawa do dobrego zakończenia.

- To prawda. Mama z tatą popracują, a potem przyjedziemy do Ciebie i wybierzemy się na długie wakacje. - uklękłam przed córką i przytuliłam ją ponownie - tylko bądź grzeczna i słuchaj babci - dodałam i ucałowałam jej czółko.

- Dobrze mamusiu. Kocham Cię.

- Ja Ciebie też Królewno.

Potem wyściskała Zu i Harry'ego, który nie mógł się od niej odkleić. Nim opuściła posiadłość, żegnali się trzy razy, a ja nie mogąc na to patrzeć przygryzłam wargę z taką siłą, że aż poczułam smak krwi w ustach.

Zniszczyłam jej świat...

Zniszczyłam swój świat...

Zniszczyłam ich świat...

- Jakim cudem się dowiedział?! - to było pierwsze o co zapytałam, gdy drzwi zamknęły się za Liam'em, Niall'em i Kay.

- Nie wiem... chyba oczy ją zdradziły. - Hazz zrezygnowany usiadł na sofie i ukrył twarz w dłoniach.

Malik podszedł do braku, nalał nam po szklance whisky i podał każdemu. Wypiłam swoją od razu...

- Opowiedz co się dokładnie stało? - poprosiłam. Zu zajął miejsce obok mojego męża, a ja przysiadłam na stoliku do kawy na wprost nich.

- Byłem z Kay w parku i wtedy Lou zjawił się z córką siostry Daniell. Nigdzie nie było miejsca, więc dosiadł się do mnie. Nie było źle... Trochę nawet pożartowaliśmy, ale wtedy podeszła Mała i zapytał ją o imię. Ona oczywiście odpowiedziała pełnym zdaniem, a w niego jakby piorun trafił. Zrobił się blady jak ściana i nawet nie słyszał jak do niego mówiłem. Potem się zerwał z ławki i stwierdził, że musi już iść, ale widziałem, że się domyślił. Nie mam pojęcia skąd, ale się kurwa domyślił...

Po słowach Harry'ego miałam ochotę rozbić głową ścianę. Znałam odpowiedź. W przeciwieństwie do niego dokładnie wiedziałam, co zdradziło naszą tajemnicę. Była to moja głupota i miłość jaką darzyłam Tomlinson'a. Sama wystawiłam się wilkowi na pożarcie.

- Ja wiem skąd... - szepnęłam i nerwowo dreptałam po salonie. Dwaj mężczyźni spojrzeli na mnie jednocześnie wielkimi jak spodki oczami. Zmierzyłam się z nimi wzrokiem, bo musiałam być z nimi szczerą, bo tylko tak mogliśmy teraz przetrwać - To moja wina... ja jestem wszystkiemu winna...

- Jen, to niedorzeczne. Nic nie jest twoją winą. - Zayn próbował mnie uspokoić, ale mi nie wyszło. Zalałam się łzami.

- To moja wina! - krzyknęłam - zdradziło ją imię! Pieprzone imię, które dałam jej z miłości do niego!

- O czym Ty mówisz? - Harry złapał mnie za ramiona.

- Dałam jej imię, jakie on wybrał dla swojej córki.

- Teraz chyba żartujesz? - Zu spojrzał na mnie śmiejąc się od ucha do ucha. Świetnie, że chociaż kogoś to bawiło.

- A widzisz, żebym się śmiała, Malik?

- Mamy przesrane. - Hazz zaczął pocierać kark.

- No moi drodzy, mamy zajebiście przesrane i mam radę: zacznijmy się kurwa modlić, bo nadepnęliśmy diabłu na ogon. - nie miałam pojęcia jakim cudem temu durnemu Mulatowi było do śmiechu i mogłam tylko przypuszczać, że tak oto zareagował na stres, bo nikt w naszej sytuacji nie byłby skory do żartów.

Mieliśmy przesrane, przerąbane, przewalone... cokolwiek... zwał jak zwał... znaleźliśmy się w sytuacji, w której najlepiej byłoby spieprzyć do kraju bez ekstradycji i nigdy stamtąd nie wracać. Piramida jaką stworzyliśmy wokół Kay zaczyna się sypać, a kiedy wszystkie karty zostaną odkryte nie pozostanie nic innego jak poddanie się i wyznanie prawdy, której nikt nie chce poznać...

Gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości sięgnęłam po telefon.

UNKNOWN: Ja wiem, Jennifer. Zacznij się bać.

--------------------------------------------------------
Hello 😊
Oto kolejny rozdział w tym tygodniu, bo jakoś tak znalazłam trochę czasu 😉

Oczywiście nie ukazałby światła dziennego, gdyby nie yasma1616, która jak zawsze stała na straży 😊 Dziękuję 😊

Pozdrawiam Kochani i do przyszłego tygodnia 😘

for aye (Book3)|| Louis TomlinsonWhere stories live. Discover now