11. Komplikacje

111 14 9
                                    


Alistair.

Nie sądziłem, że cała akcja potoczy się aż tak szybko, myślę, patrząc na twarze sprzeczających się szlachciców. Niemniej jednak jestem zadowolony z jej przebiegu, gdyż podane przez nas argumenty zdjęły klapki z oczu zgromadzonych, osłabiając pozycję regenta. Stwórco, czuwaj nadal, bo chociaż bliżej końca, aniżeli początku, to jeszcze jedna, trudna decyzja przed możnymi. Dobrze, że przynajmniej wiedzą już, z jakiego tytułu będę ubiegał się o tron, a właściwie o aprobatę małżeństwa z Anorą. O zgrozo. Wolałbym być haniebnie zabity przez te ohydne pomioty, ale cóż. Czego się nie robi dla wolności i dobra tysięcy? Robiłem to przez całe życie. Szkoliłem się, aby chronić ludzi. Tron i ożenek to tylko kolejny krok na obranej wcześniej drodze. Stop, skoncentruj się na obecnej sytuacji, zrób coś, zanim dojdzie do jeszcze większej kłótni.

Spoglądam na Itharinnę, która patrzy raz na mnie, a raz na Eamona. Po jej lekko zmarszczonych brwiach, wnioskuję, że myśli o tym samym. Pora na rozstrzygnięcie tej kwestii i przejście do kolejnej.

- Proszę o ciszę! – krzyczę, jak najgłośniej potrafię. Po chwili wszyscy kierują wzrok w moją stronę. – Zarządzam głosowanie. Wszyscy, którzy uważają, że Szara Straż jest winna klęsce pod Ostagarem, proszeni są o przejście na moją lewą stronę. Wszyscy, którzy niepowodzeniem obarczają Logheina, proszeni są o przejście na moją prawą. Jeśli ktoś się wstrzymuje od głosu, proszony jest o ustawienie się na dywanie.

Po chwili zamieszania, zdecydowana większość głosujących opowiedziała się za zdradą regenta, a tylko trzech szlachciców pozostało mu wiernych. Nikt nie pozostał obojętny.

- To zwykle oszczerstwa!!! – wybucha Loghain, brutalnie wymachując lewą rękę do tyłu tak, że aż skrzypi zbroja. – Zachowujecie się jak idioci. Nie wiecie, co robicie! Nie znacie brutalności i bez litości orlezjan! Nie walczyliście o wolność. – Odwraca się do Guerrina. – A ty?! Nie udawaj durnia. Ty jedyny wiesz, o czym mówię. Dla młodego chłopaka to musiała być podwójna trauma. Lęk o ojca, o rodzinę i przyjaciół. A teraz? Tylko siedzisz zaślepiony i hodujesz tłuszcz na brzuchu. – Kłuje palcem powietrze, na podkreślenie swojego stanowiska, wypowiedzianego w wulgarny sposób. – Nie macie najmniejszego prawa mnie oceniać!

- Człowiek jest tylko człowiekiem. Popełnia błędy, które mogą szkodzić jemu, otoczeniu, a czasem i tysiącom. Ważne, aby z honorem przyznał się do nich. Pokornie przyjął karę, bo wie, że na nią zasługuje. Aby nie zrzucał na innych, zachowując się jak niedojrzałe dziecko. Przed Stwórcą nic się nie ukryje. On wie wszystko, wszystko pamięta i prędzej czy później zesłałby karę na winowajcę – odzywa się królewska kapłanka.

- Mamy przeciwko tobie dużo zarzutów, ale są one potwierdzone przez lady Anorę, banna Sigharda i innych. Przyznajesz się do zdrady, Loghainie? - pyta bann Alfstanna, oczekując potwierdzenia sensowności głosowania.

- Żądam sprawiedliwości – odpowiada wymijająco, lecz ze zdeterminowanym obliczem. – Chcę uczciwej walki. Tylko ogłoście zasady.

Stwórco, czy on zwariował?! Nie ma dość honoru, by przyznać się do win? Przez niego stracimy tylko cenny czas i siły.

- Walka odbędzie się zgodnie z tradycyjnymi regułami. Dla przypomnienia: jeden na jednego walczy na ograniczonej powierzchni, aż do momentu poddania się. Potem nie ma już sprzeciwu. Wygrany wygrywa bezprecedensowo – informuje brązowowłosa szlachcianka.

- A więc kto z was stawi mi czoła?

- Ja – hardo mówi Ithari.

Na te słowa podskakuję w miejscu. Że co?! Podchodzę bliżej niej, spoglądam w fiołkowe oczy i szepczę oburzony:

[WP] Itharinna Lyna Mahariel - The Hero of FereldenWhere stories live. Discover now