2. Dziwne zachowanie (cz.1)

154 16 8
                                    


Itharinna

Przytomnieję. Niebo jest dziwnie czerwone, jakby zabarwione krwią, burgundowa ziemia lekko błotnista a drzewa przypominają ogromne, skamieniałe krzyżówki wrzeszczota, pająka i starej wiedźmy. Nie mam pojęcia co tu robię, ale jedno wiem na pewno – muszę stąd uciec i to jak najdalej. Kiedy zza pleców dobiega mnie przerażający wrzask, jakby człowieka, którego żywcem rozdzierali na pół, gwałtownie ruszam, nie patrząc, w którą stronę biegnę. Nie zwracam uwagi na cierniste krzaki, kałuże z wodą przypominającą krew czy kolce raniące odkryte nogi i rozdzierające tiule ślubnej sukni. Pokaleczona, zmęczona niebotycznie długim biegiem i minimalnie okryta, docieram do głównej bramy w Denerin, gdzie roztacza się przerażający widok. Mnóstwo zakrwawionych, zmasakrowanych ciał leży koncentrycznie ułożonych względem postaci o jasnych włosach, ubranej w karacenową zbroję i trzymającej miecz w prawej dłoni. To przed nią uciekłam do lasu, choć nie znana mi jest osobowość mężczyzny. Teraz mnie dopadnie. Instynkt podpowiada, że to również on jest źródłem owych wrzasków, które ucichły wraz z dotarciem tutaj. To się nie trzyma kupy. Zgubił mój ślad kilkadziesiąt minut temu, a mimo to dotarł tu dużo wcześniej ode mnie i pokonał ponad dwudziestu ludzi!

Zbliża się, łapie mnie w objęcia, wyciąga sztylet i przykłada mi do piersi.

- Jeśli to ci nie pasuje – zginiesz.

Kiedy uświadamiam sobie tożsamość zabójcy i podejrzewam, kim są ofiary, budzę się z krzykiem.

Alistair

- Nie! Nie! Dlaczego?! Dlaczego to robisz! Czemu ich zabiłeś! Zostaw mnie w spokoju!

- Ithar? Co się dzieje? – pytam gwałtownie zbudzony krzykiem i szamotaniną dziewczyny, w samym środku nocy. – Uspokój się. To tylko sen. – Łapię ją za nadgarstki i unieruchamiam siadając okrakiem na wierzgających we wszystkie strony nogach.

- Nie! Nie! Puszczaj mnie natychmiast i gadaj czemu ich zabiłeś! Co oni ci zrobili?!

- Kogo zabiłem? Co zrobiłem? Itharinna, otrzeźwiej! To tylko sen. – Kiedy się trochę uspakaja, powracam na swoje miejsce.

- Przepraszam, ale to było takie realne. – Siada tyłem do mnie, poprawiając suknię, która nieprzyzwoicie zsunęła się podczas przebudzenia. - Biegłam przez jakiś dziwny las. Nie wiadomo po co, dlaczego, ubrana w ślubną suknię, tylko po to, aby na końcu zobaczyć jak wokół ciebie leżą zabici przyjaciele i rodzina. Ty ich zabiłeś.

- Andrasto! Nigdy czegoś takiego nie zrobię, bo niby czemu bym miał? – mówię, jakby na uspokojenie. Niestety, nie pomaga. - Nigdy nie miałaś koszmarów?

- Nie.... W końcu musi być ten pierwszy raz i ty coś o tym wiesz – wypomina, z lekkim smutkiem. - Wspomnienia. Ciężko będzie o tym wszystkim zapomnieć...

Pół roku temu, kiedy wędrowaliśmy Zachodnim Szlakiem, postanowiłem w końcu powiedzieć Ithar o moich uczuciach. Zabierałem się do tego od dłuższego czasu, jednak zawsze coś lub ktoś mi przeszkadzał. Okazja natrafiła się pewnego wieczoru w małej, dusznej, tłocznej i przesiąkniętej alkoholową wonią karczmie, która pomimo to sprawiała wrażenie przyjemnej i zadbanej. Zaprosiłem ją do stolika w najciemniejszym kącie i zacząłem bez sensu owijać w bawełnę, ale zamilknąłem, nie dochodząc do sedna sprawy. Inicjatywę przejęła Itharinna, która umiała czytać pomiędzy wersami. Wplotła delikatne palce w moje włosy, szepnęła: ,,Też cię kocham, głuptasie." i obdarowała długim, namiętnym pocałunkiem. Nikt mnie jeszcze tak nie zaskoczył. Po pięciu minutach udaliśmy się do jej pokoju w poszukiwaniu prywatności. Byłem zdziwiony, zmieszany, zaskoczony i zakłopotany jej dalszą propozycją, która zamieniła się w jedną z najwspanialszych nocy mego życia.

- Musisz mi wypominać?

- Nie.Tak. Nie. Eh... Sama nie wiem. W życiu nie widziałam bardziej zakłopotanego faceta – wstaje. - Lepiej idź spać. Jutro. Dziś. Później musisz być w pełni sił.

- A ja dawno nie widziałem jąkającej się ciebie. Coś nie tak?

- Jak na ostatnie wydarzenia? To nie. Wszystko w porządku. 

Staje w drzwiach.

- A, no tak. Tak właściwie to gdzie idziesz?

- No... do siebie, oczywiście - dziwi się lekko i wychodzi.

Oczywiste, a takie... nienaturalne. Przemyka mi myśl.

Kiedy wychodzi, zamykając drzwi, postanawiam iść za radą i jeszcze się przespać. Niestety, sen kobiety uporczywie zaprząta mi myśli. Nie powinienem się nim przejmować. Nie potrafię podnieść ręki na kogokolwiek z nich, a zdarzyło się wiele okazji, aby to zrobić.

Aby się lepiej ułożyć, przekręcam się na drugi bok. Przez te kilka miesięcy spędzonych razem, już dawno zapomniałam, jak to jest spać osobno. W prawdzie mamy oddzielne pokoje, ale zawsze wychodziło, że śpimy razem.

Po kilku minutach zasypiam, dziwacznie zaplątany w kołdrę.

[WP] Itharinna Lyna Mahariel - The Hero of FereldenWhere stories live. Discover now