Rozdział 14

1.5K 111 9
                                    

Siedziałam w sypialni gościnnej na łóżku. Dochodziła pierwsza w nocy a ja nadal miałam słowa Jacoba w głowie Pomogę ci go załatwić. To nie dawało mi spokoju, czułam jak cała sytuacja jeszcze bardziej mnie przytłacza.
Justin ma narzeczoną.
Jacob chce pozbyć się Geralda bym była wolna.
Gerald wraca za 2 dni po mnie.

Nic w tym momencie nie było bardziej chore od sytuacji w której się znalazłam. Położyłam się wtulając policzek w satynową poszewkę poduszki. Moje ciało przeszły dreszcze od zimnego materiału.
Gerald jest osobą bez której nie wyobrażam sobie mojego życia.
Jest moim najgorszym koszmarem ze słodkim wspomnieniem młodzieńczej miłości.

Ta miłość przerodziła się w pełen przemocy, gwałtu, alkoholu związek. W pułapkę z której nie mogłam się wydostać. Potrafił pobić mojego przyjaciela, który wylądował w krytycznym stanie w szpitalu. Zabił. Zabił dwie osoby, nigdy nie powiedział mi jakie. Według jego opowiadań byli to mężczyźni, którzy mieli dług u szefa mafii dla której pracował. Był dilerem, rozprowadzał prochy po naszej okolicy. Prawdopodobnie mnie zdradzał, nie raz czułam od niego damskie perfumy czy zauważałam malinki na skórze. Jednak nie obchodziło mnie to, ważny był tylko dach nad głową.
Nie raz zdarzało mu się podnieść na mnie rękę. Pamiętam to cholernie bolące uczucie. I nie chodzi tu o uderzenie, ale o ból w sercu.
Jak osoba, która była dla mnie wszystkim mogła mnie tak traktować. Jakbym co najmniej rodzinę mu zabił. Jakbym była jego najgorszym wrogiem.
Do tej pory pamiętam każdy jego wyraz twarzy, gdy wrzeszczał, uderzał, gwałcił. To nie były jego oczy. To nie były oczy mężczyzny, którego kochałam.
Zrobił z mojego życia piekło, dlatego ja odpłace się pięknym za nadobne.

Usiadłam gwałtownie biorąc mój telefon do dłoni i szybko odszukałam numer Jacoba.

"Zrób to." wysłałam mu smsa i już po chwili przyszedł sms zwrotny o informacji, że przyjdzie juto do domu Nathalie.

Odłożyłam telefon nie widząc nawet na co się godze. Położyłam się ponownie i zamknęłam oczy odganiając od siebie wszystkie myśli by zasnąć.

***

-Scarlett wstawaj! Jacob już przyszedł.-poczułam jak ktoś trąca moje ramię. Najprawdopodobniej była to Nathalie. Otworzyłam niepewnie oczy by się upewnić i westchnęłam widząc twarz brunetki.

-Powiedz mu, że zaraz zejde.-przeciągnęłam się siadajac i patrzyłam jak dziewczyna wychodzi z sypialni.

Westchnęłam cicho wstając niechętnie z łóżka i podeszłam do walizki wyciągając leginsy i koszulkę. Wciągnęłam na siebie szybko ubrania a na wierz założyłam bluzę. Przeczesałam ręka włosy i wyszłam z sypialni schodząc na dół.

Jacob siedział przy stole w kuchni patrząc na mnie. Nie powiedział ani słowa a ja wiedziałam co to oznacza i jęknęłam ledwo powstrzymując się od tupnięcia nogą.

-Przepraszam za wczoraj, poniosło mnie.-usiadłam na krześle obok przyjaciela.

-Dobra, nic nie szkodzi wiem jaka wybuchowa jesteś.-pokręcił rozbawiony głową z lekkim uśmiechem na ustach. -Jednak mogłaś mnie posłuchać na spokojnie.

-Mogłam.-powiedziałam ciszej.

-Jesteś pewna, że tego chcesz?-spojrzał na mnie od razu poważniejąc. Pokiwałam od razu głową.

-Załatw to szybko i tak by nikt się nie dowiedział.-przełknęłam ślinę. Poczułam jak Jacob chwyta moją dłoń sciskając ją by dodać otuchy.

-Już nigdy więcej nie będziesz się niczego bała, tylko musisz mi podać wasz adres.

-On przyjeżdża po mnie za dwa dni. Nie sądzisz, że lepiej by było to zrobić tutaj? Wiesz na swoim terenie będziesz miał większą przewage.-spojrzałam mu w oczy. Widziałam, że zastanawia się kalkulując coś.

-To nie jest zły pomysł.-przejechał językiem po dolnej wardze nawilżając ją. -Zrobimy tak w dniu w którym ma po ciebie przyjechać ani ty ani Nathalie nie możecie być w domu. Ustawie się tutaj z moimi znajomymi i będziemy obserwować kiedy się zjawi. Damy wam po wszystkim znać.-położył dłoń na moim policzku głaszcząc delikatnie. -Nie przejmuj się niczym. Już jesteś bezpieczna.-przyciągnął mnie do siebie a ja niczym dziecko wtuliłam się w niego opierając głowę na jego ramieniu.

I poczułam to.
Bezpieczeństwo.

Poczułam się bezpieczna słysząc słowa Jacoba jednak nie do końca pewna całego jego planu. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że to wszystko zaraz się skończy i będzie spokojnie. Akcja tak szybko się rozwinęła, aż przerażająco.

***
Dwa dni później Nathalie już siedziała rano w taksówce. Miałyśmy spędzić noc w hotelu i wrócić dopiero jak Jacob da znać. Plan brzmiał dobrze, nie chciałam nic widzieć co mogło się stać.

-Scarlett nie myśl już tyle.-Jacob westchnął przyciągając mnie do siebie i wtulając w swoje ciało. -Kierowcą jest Isaac, nie jakiś przypadkowy typek. Jego ojciec jest taksówkarzem i pożyczył mu auto. Numery rejestracyjne zostały przykryte fałszywą tabliczką, także nie ma opcji, żeby ktoś namierzył auto.-potarł dłonią moje plecy. -A teraz leć już do taksówki i zmykajcie.-odsunął się by ująć moją twarz w dłonie i spojrzeć mi w oczy. -Niczym się nie przejmuj się, kocham cię i nie pozwolę by cokolwiek ci nadal groziło.-przesunął się dając mi w czoło czulego buziaka a ja zacisnęłam rękę na rękawie jego koszulki.

-Proszę obiecaj, że nic ci się nie stanie.-powiedziałam cicho i podniosłam głowę patrzac mu w oczy.

-Obiecuję.-powiedział nie odrywając wzroku od moich oczu. Puścił mnie a ja pokiwałam tylko głową odwracając się i wyszłam z domu Nathalie. Podeszłam szybko do taksówki, która stała przy krawężniki i wsiadłam do środka. Dziewczyna nie odezwała się tylko chwyciła moją dłoń mocno ściskając palce.
-Spokojnie Scarlett nie denerwuj się, Jacob wie co robi.-spojrzałam na mężczyznę, który siedział za kierownicą i tylko pokiwałam głową.
Isaac wyglądał na kilka lat starszego ode mnie. Jego miedziane włosy kręciły się w loki, które były roztrzepane. Patrzył na mnie w lusterku a jego oczy były jasnoniebieskie jak niebo latem. Szczękę miał zaciśnięta ze stresu jednocześnie podkreslało to jego idealną wręcz żuchwę i pasowało do całego męskiego wyglądu.

Spojrzałam jeszcze na dom z którego wyglądał Jacob. Podniósł dłoń i pomachał nam uśmiechając się smutno. Isaac odjechał a ja obejrzałam się za przyjacielem, którego zostawiliśmy w domu i poczułam cholerny ciężar na sercu.

***
Nathalie zamknęła drzwi od naszego pokoju hotelowego. Podeszłam do okna i oparłam się o parapet patrząc na zewnątrz. Na parkingu stało auto Isaaca, chłopak miał nas obserwować przez całą noc pilnując naszego bezpieczeństwa. Rozmawiał z kims zawzięcie przez telefon marszcząc brwi. Widziałam z tej odległości jak on delikatnie się denerwuje.

Odwróciłam wzrok patrząc na Nathalie, która siedziała na łóżku trzymając dłoń na swoim mocno zaokrąglonym brzuchu. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam siadając obok.

-Chłopczyk czy dziewczynka?

-Chłopak.-uśmiechnęła się zerkając z czułością w oczach na malutkie życie, które trzymała pod serduszkiem. -Zdrowy chłopak.-przeniosła na mnie wzrok. Delikatnie podniosłam dłoń i położyłam ją na jej brzuchu. Siedziałyśmy tak w ciszy, jednak nie była to jedna z tych krępujących chwil. Było nam przyjemnie.

***
-Jak to? Teraz?-usłyszałam czyiś głos. -Za ile będziesz?-przekręciłam się gwałtownie w stronę Nathalie podnosząc się na łokciach. Dziewczyna rozłączyła się patrząc na mnie.

-Scarlett wstawaj i ubieraj się w tej chwili. Nie udało się, Isaac po ciebie jedzie.

Mała niespodzianka na lepszy sen

I mightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz