Rozdział 12: Wszystko będzie dobrze

8K 456 110
                                    

Marya Moore siedziała w fotelu w pokoju córki. Ogromne panoramiczne okna umożliwiały jej obserwację tego, co dzieje się w sercu Londynu. Stolica Wielkiej Brytanii nawet w nocy była tętniąca życiem. W ciągłym pędzie zwykli ludzie nie dostrzegliby pięknej sowy śnieżnej nad swoimi głowami. Hedwiga miała dostarczyć list jak najszybciej i tylko do rąk matki Julie. Gdy zobaczyła kobietę o długich prostych kasztanowych włosach, siedzącą i wyczekującą jakichś wieści, przyspieszyła lot. W końcu zaczęła pukać dziobem delikatnie w szybę. Marya uchyliła okno tak, by sowa spokojnie wleciała do środka. Odwiązała list z jej nóżki i wzięła w ręce kopertę. Otworzyła ją i wyjęła pergamin złożony na cztery części. Zaczęła czytać.

„Kochana matko,

Ojciec wysłał za mną skrzata. Wormflower nie spuszcza mnie z oka. Nie mogę zachowywać się normalnie z powodu jej obecności. O wszystkim donosi ojcu. Ani Draco, ani ja nie chcemy tego ślubu. Ja, bo go nie znam i chciałabym wyjść za mąż z miłości, a nie z przymusu i z powodu presji rodziny. On, bo jest szczęśliwe zakochany. Nie chcę mu tego odbierać. Dziewczyna, którą kocha jest z mojego domu. Gryfonka. Nie umiem jej spojrzeć w oczy. Nie chcę, by przeze mnie musieli się rozstać. Wiem, że twoje zdanie nic nie wnosi w wolę ojca, ale proszę... Proszę, wyślij mi w odpowiedzi wszystko, co mogłoby zaszkodzić temu małżeństwu. Wszystko. Gdybyś bała się o życie, zabierz Marthę i ukryjcie się u dziadków. Nie wydadzą was, przecież wiesz.

Uważaj na siebie,

Julie."

Kobieta przeleciała list wzrokiem po raz trzeci. Wyjęła pergamin i zaczęła szybko pisać. Gdy kończyła list, do pokoju wpadł pijany mężczyzna. Jego czarne włosy opadały mu na twarz. Zatoczył się bliżej żony i powiedział:

- KOBIETO! DO KOGO PISZESZ?

Jego wzrok przewertował treść pisanego przez Maryę listu, a biedna kobieta trzęsła się ze strachu. Kiedy dotarło do niego, co właśnie przeczytał wpadł w furię. Wyjął swój sztylet i jednym ruchem rozciął żonie policzek. Krew zleciała na pergamin. Biała sowa śnieżna, widząc tą scenę zleciała z szafy i zaczęła dziobać i drapać pazurami twarz mężczyzny. Ogłupiła go na chwilę, a pani Moore wykorzystała ją do włożenia listu w kopertę i dobycia różdżki.

- Petrificus Totalus!

William Moore padł jak długi na ziemię, a atakująca sowa podleciała na biurko. Marya uwiązała u jej nogi list i wypuściła ją przez okno. Gdy Hedwiga odlatywała, słyszała jedynie nagłe odgłosy wyrzucania rzeczy z szafy. Uciekała. Nareszcie.

***

Ginny szła korytarzem wraz z Luną, aby przed lekcjami mogły jeszcze porozmawiać. Dziewczyna całe szczęście wróciła do swojego normalnego stanu. Po wypłakaniu się i wyżaleniu przyjaciółce znów zaczęła wesoło rozmawiać o narglach i innych stworzeniach. Cieszyła się nawet ze zbliżającej się lekcji zaklęć, która rozpoczyna nowy semestr. Mieli zaliczać Patronusa. Ruda również cieszyła się na tę lekcję, ponieważ od letniego semestru miała uczęszczać na większość zajęć z Harrym. Co prawda, oficjalnie była uczennicą szóstego roku, a Harry siódmego, ale kilkunastu wybranych uczniów miało mieszane zajęcia ze starszym rocznikiem. Ona i Luna były takimi wyjątkami.

Wspinając się po schodach na Wieżę Gryffindora, obie wpadły na Neville'a, który dosłownie zbiegał na dół. Widać było po nim, że zaspał na śniadanie i musiał lecieć, by zdążyć cokolwiek zjeść. Kiedy jednak zobaczył, na kogo wpadł, uśmiechnął się tylko i pomógł wstać Lunie, a potem Ginny, które wpadły do wnęki z witrażowym oknem.

- Przepraszam was. Idziecie do Salonu? – zapytał.

- Nie, Neville. Miałyśmy właśnie zamiar wspiąć się na górę, a potem zjechać po poręczy – zaśmiała się Ruda ironicznie.

Her DracoWhere stories live. Discover now