Ogłoszenia parafialne?

722 60 4
                                    

Dzień dobry wszystkim.

Zbierałam się na ten wpis od roku. Dobrze pamiętam, że zaczęłam go pisać, siedząc w pracy i sprawdzając czy nasz lokal przestrzega reżimu sanitarnego. Wyobraźcie sobie, siedzieć na stołku przez 9 godzin i klikać przycisk za każdym razem jak ktoś przechodzi przez frontowe drzwi.

Od czasu ostatniego wpisu (maj 2018) przeprowadziłam się sześć razy, do dwóch różnych miast, zaczęłam i skończyłam studia licencjackie, przebrnęłam przez osiem różnych pracodawców, przeszłam przez coming out przed moimi przyjaciółmi i mamą, zakochałam się raz i złamano mi serce pięć razy. Ba, nawet napisałam scenariusz o jednym z tych miłosnych zawodów.

Wielokrotnie zabierałam się za powrót do fanfiction, bo wiem ile radości sprawiało to mi jak i wam. (Poza tym, przecież dalej mam do skończenia "Patrząc zbyt uważnie"!) Prawda jest taka, że na studiach po raz pierwszy poczułam się szczęśliwa. Tak w pełni. Z dala od moich przyjaciół, ale także z dala od dawnych pomyłek i niefortunnych znajomości. Chciałam przeżyć ten rozdział mojego życia jak najintensywniej i tak też zrobiłam. Stałam się zupełnie nową E. E, która nie boi się wyzwań. E pewną siebie. E, która w końcu zaczęła żyć po swojemu.

Ten rozdział jest już za mną, ale często będę go wspominać. Rok temu, zaczęłam kolejny. Przeprowadzka na drugi koniec kraju była strzałem w dziesiątkę. Moje nowe miasto bardzo przypomina mi o rodzinnej Warszawie, ale jest mniej przytłaczające. W marcu przeprowadziłam się do nowego mieszkania, poza centrum, ale za to z przepięknym widokiem z dwudziestego drugiego piętra. Z mojego okna widzę całą panoramę miasta i kanał, po którym pływają żaglówki.

I to wszystko byłoby idealne, gdyby nie jeden aspekt. Znów zaczęło brakować mi kreatywności. Przez trzy lata znajdowałam jej upust w innym medium niż proza, ale pandemia zabrała mi tę możliwość bardzo szybko. Bardzo szybko dni zaczęły się ze sobą zlewać, a ja nie byłam w stanie wyrwać się z tego permamentnego stanu apatii. Rzeczy zaczęły nabierać nieco więcej kolorów po mojej przeprowadzce, ale nadal nie miałam siły na bycie twórczą. Musiałam najpierw skupić się na sobie. Musiałam wyzdrowieć.

Od października 2020 roku zaczęłam chodzić na terapię. Przepracowywanie wszystkich emocji, które kłębiły się we mnie przez dwadzieścia dwa lata nie było łatwym zadaniem, ale światełko w tunelu zaczyna bić coraz jaśniejszym blaskiem. W trakcie mojego ostatniego spotkania, w zeszły wtorek, opowiadałam o tym jak bardzo boję stracić się to co przez tak długi czas było definicją mojego życia. Że znowu, tak jak po zakończeniu "Her Draco", widzę jedynie pustą, białą stronę i pulsujący kursor. O tym, że chcę w końcu napisać książkę, którą planuję od trzech lat, ale za każdym razem jak się za nią zabieram, jestem w stanie wydusić z siebie jedynie kilka zdań.

Moja terapeutka przypomniała mi wtedy o perfekcyjnym kontrolerze, który zasiedział się w wielu aspektach mojego życia, ale którego nigdy nie wyłapałam w moim pisaniu. A jednak. Uwił sobie gniazdko z wieloma kocami i sterował mną zza kulis jak marionetką. Zapytałam wtedy jak mogę się od niego uwolnić. Odpowiedziała, że może zamiast skupiać się na wielkim i nieosiągalnym celu, powinnam wrócić do małych kroczków. Do miniaturek. Do opowiadań. Do fanfiction.

Taki też jest mój plan na tę sobotę. Po zakończeniu tego wpisu otworzę Worda i po prostu spróbuję. Bo co najgorszego może się stać?

Widząc wasze wsparcie prawie DZIESIĘĆ lat po tym jak zaczęłam pisać to opowiadanie, moje serce naprawdę pęka z ilości radości i miłości za każdym razem jak mój telefon pokazuje mi kolejne powiadomienie z Wattpada. Jestem daleko od stwierdzenia, że jest to dzieło wszechczasów (a spod mojego pióra wyszły też już zdecydowanie lepsze i dojrzalsze teksty), ale mimo wszystko jestem z niego dumna. Raz, że je zakończyłam. Dwa, że tyle z was nadal je czyta.

Także dziękuję. Za komentarze. Za wyświetlenia. Za czytanie ponownie. Za wiadomości. Za oczekiwanie na niespodziewany powrót.

Dzięki za wszystko,

E.

PS Zostawiajcie napiwki swoim kelnerom i nie krzyczcie na ludzi, którzy odbierają telefon, gdy dzwonicie na infolinię.

Her DracoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz