Rozdział dziewiętnasty: Złote rodzeństwo

Start from the beginning
                                    

Louisa spuściła dłoń na splecione na podołku dłonie.

– Wybaczcie mu, gbur z niego. Jak z całej Zjednoczeniówki – zareagowała Gwiezdna Dziewczynka. Kiedy jej rozgwieżdżone oczy spotkały się z błękitnym spojrzeniem blondynki, uśmiechnęła się szeroko.

– Nie wsadzimy was do więzienia za to... coś. Chcemy tylko dowiedzieć się, co właściwie się stało.

Louisa otworzyła usta, by odpowiedzieć – właściwie, by wylać z siebie potok słów tak długo utrzymywanych, ale zanim słowo opuściło jej gardło, Lucas ją uprzedził:

– Czemu?

Jego cichy głos zawisł w powietrzu, a dziewczyna naprzeciwko niego poprawiła nerwowo kucyk i uśmiechnęła się na siłę.

– Bo nas to ciekawi.

Pułkownik spojrzał na nią z politowaniem i pokręcił głową, ponownie zwracając się do Louisy.

– Nasza jednostka ma za zadanie wychwytywać takie dziwne przypadki i badać je, mając przede wszystkim na celu znalezienie tylko zagrożeń, które grożą Ziemi.

– Nasz ojciec był biochemikiem i lekarzem... – zaczęła powoli, a Wesler kiwnął głową. – Siedem lat temu przenieśliśmy się na Radisse, ponieważ dołączył do misji humanitarnej wysłanej przez Zjednoczone Narody. Ale już wcześniej chciał zrobić coś, by pomóc ludzkości. Nie chciał jednak... Supermana... Tylko cichego pomocnika, kogoś kto pozostawałby w cieniu i nie chełpił się sławą, z pokorą przyjmując swoje obowiązki. – Blondynka nerwowo bawiła się palcami, nie mogąc spojrzeć im w oczy. Wspomnienia kochającego ojca były zbyt wyraźne, tak samo jak dźwięk spadającej im na głowę bomby królowej.

Wzięła głęboki wdech.

– Na początku była nas trójka. Ja, moja młodsza siostra i Luka. Ja się przenoszę w przestrzeni, na dłuższą metę mogę też naciągać samą czasoprzestrzeń, ale to bardzo t-trudne – zająkała się i podniosła na nich oczy. Oboje wpatrywali się w nią uważnie, słuchając każdego słowa. – Lucy mogła nadawać danej materii odpowiednie cechy fizyczne, ale ona... nie żyje. – Louisę kuło gardło, nie miała ochoty mówić ani słowa więcej, jej mózg podsyłał jej same bolesne obrazy, a jednak gadała dalej, pozwalając by wszystko wypływało z niej. Zresztą co miała do stracenia? I tak zamknął ją pewnie gdzieś, by badać, kuć i pobierać krew do kolejnych analiz. Przynajmniej mogła być pewna, że nareszcie nie zagraża im nagła śmierć.

– Luka poddaje sobie materię, manipuluje nią – dodała.

– Czemu złoto?

– Najczystszy z pierwiastków – odpowiedziała natychmiast. – To efekt uboczny, ale i drobne ułatwienie. Najszlachetniejszy z metali współpracuje najlepiej. Z innymi byłoby trudniej. – Wzruszyła ramionami, jakby to była oczywista oczywistość.

– Co się stało podczas transportu? – zapytała Daphne.

Blondynka musiała wziąć głęboki wdech zanim odpowiedziała. Wciąż czuła piekący ból wewnątrz piersi, kiedy z przerażeniem szukała młodszego brata, który znajdował się w niebezpieczeństwie.

– Luka zniknął tuż przed transportem. Wykorzystałam więź między naszymi umysłami, którą nazywamy złotymi snami i teleportowałam się w miejsce, gdzie był. Chciałam się potem przenieść w pobliże transportera, ale najwyraźniej protest przenoszenia już się zaczął i naruszyłam go. Tunel świetlny nas wciągnął i tu... No wiecie, co było dalej.

Weslerowie wymienili ze sobą spojrzenia i dowódca spojrzał na nią z uśmiechem.

– Nie mamy zamiaru ściągać na ciebie żadnych konsekwencji, to był wypadek, na szczęście skończył się szczęśliwie. Po prostu to już nie będzie więcej tajemnica, pani doktor.

Korpus ZbawicielaWhere stories live. Discover now