V.I.P.+V.I.P.=GD&T.O.P.

540 36 8
                                    

Wonsz BOA:

Mam naprawdę duży dar przekonywania, bo nikt nie domyślił się mojego kłamstwa. Osobiście, nikt nie musi o tym wiedzieć, przecież to mój problem i lepiej, żebym poradziła sobie z nim sama. Nie ma co liczyć na to, że pomoc spadnie z nieba, że wszystko prędzej czy później będzie kolorowe. Powinnam działać. Inaczej nic nie zmienię. Radziłam sobie z wieloma problemami sama, to, także teraz sobie poradzę. Muszę. Wiem, że będzie mi trudno, że nie raz będę spadać na dno, ale nie mogę się poddać, bo to będzie oznaczać, że jestem słaba.

Nie jestem słaba!

Jestem silną, niezależną kobietą.

W każdym bądź razie, dostałam, to, po co przyszłam, więc, powinnam się ulotnić.
Pożegnałam się z Kamilą i Ji-yongiem, po czym wróciłam do tej cholernej, przeklętej, Bursy.

T.O.P:

Zabije tego kretyna Dragona! Normalnie uduszę! Zachciało mu się, zakładania sklepu w zadupiałej Polsce, a ja debil, sie tu musiałem za nim wlec! Nie dość, że nie miałem pojęcia, czy dobrze jadę, to w dodatku zajebałem w drzewo! No ku**a! Dobrze, że terenowym jechałem, to sobie nie zrobiłem krzywdy, a bynajmniej tak mi się wydaje. Najważniejsze, że buźka cała. Wysiadłem z auta, po czym zadzwoniłem do menadżera, żeby mi to wszystko ogarnął. Ja wiedziałem, że tak będzie, to było do przewidzenia. Wychodzi mi bokami moje lewe prawko. Niby coś tam umiem jeździć, ale jeżdżę tak chujowo, jak "typowa kobieta za kierownicą". Nie dostałbym prawka, gdyby nie to że dałem trochę szmalcu egzaminatorowi. Zdałem sobie sprawę, że powinienem, wynająć sobie szofera, czy coś, bo jak ja wsiąde, za kółko, to trza spierdalać, gdzie pieprz rośnie. W każdym bądź razie, postanowiłem olać sytuację i pozostawić w dłoniach menadżera, a samemu udałem się przed siebie. W pewnym momęcie, dostrzegła mnie jakaś szczupła blądynka średniego wzrostu i zaczęła iść w moim kierunku. Zastanawiałem się, czyżby, mnie rozpoznała? Czy może, coś jest nie tak?

-T.O.P. co ty tu robisz do cholery?

-Podróżuję, w poszukiwaniu tego nie dojebanego G-Drgona.

-E, e, e, nie ładnie tak mówić na mojego biasa! Tak się składa, że z nim mieszkam, właśnie mam zamiar tam iść, bo poszłam tylko odprowadzić koleżankę, zaprowadzić cię?

-Fajnie by było. Ale nie sądziłem, że tak łatwo sobie znajdzie współlokatorkę, ta gnida jedna. W sumie to on mógłby mieć każdą, przecież ten pajac ma takie branie, że każda by go chciała.

-Nic nie mówiłam o tym, że z nim chodzę.

-A nie chodzisz?

-No jestem z nim, ale to nie oznacza, że możesz sobie mówić o mnie jako "każda"! Nasze relacje są trochę inne, niż ci się wydaje, to jest prawdziwe L.O.V.E! ZROZUM TO!

-Hah, "love", ale chyba tylko w łóżku.

-NIE PRAWDA! ANI RAZU ZE MNĄ NI...UPS.

-WOW! Ta gnida nie położyła na tobie swoich paskudnych łap. Masz powód do świętowania.

-A żebyś wiedział, że mam! Bo taki 'Żi di" na własność to skarb! Cho no za mną, a nie, się tak ociągasz, my za sto lat nie dojdziemy do tego zamku smoka!

Przepraszam, ale muszę ci pomóc. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now