☾ 35.

330 31 12
                                    

Luke

- Musimy ją kurwa znaleźć! Nie obchodzi mnie to, jak do tego dojdziemy, ale macie to kurwa zrobić! - wrzasnąłem, kiedy kolejny raz któryś z chłopców, czy Red spróbowali mnie uspokoić. Jak miałem być spokojny, skoro wszystko się ułożyło, aby zaraz potem znów się rozsypać w proch i popiół? Jak?!

- Luke, do cholery! Nie krzycz! - brunetka wstała, podchodząc do mnie. Była równie - może nawet bardziej - zdenerwowana, co ja i wiedziałem, że lepiej będzie, jak się jej posłucham. - Rób coś, a nie wydzieraj się, jak ten skończony idiota! - dodała, wyrzucając dłonie w powietrze. 

-Hej, hej, spokojnie. - Michael znalazł się pomiędzy nami w obawie, że zaraz dojdzie tu do rękoczynów. - Kochanie, proszę, nie denerwuj się, znajdziemy Joelle, tak? Będzie dobrze. - przytulił ją do siebie, a ona już nie mogąc dłużej tego wytrzymać, rozpłakała się bezradnie. 

- Hemmings, hej, mówię coś. - Calum machnął mi ręką przed oczami, gdy tak stałem w nich zapatrzony. Bolało mnie to, że nie miałem okazji zrobić coś więcej, powiedzieć coś więcej niż wczorajszy dzień i wieczór, kiedy mi już wybaczyła, dając kolejna szansę. - Opowiedz nam wszystko od początku. Może jakoś uda się zawęzić pole poszukiwań. I znaleźć jakiś punkt zaczepienia. - dodał ze stoickim spokojem, jakby chodziło o kota, a nie o moją dziewczynę. Z drugiej jednak strony ktoś musiał zachować zimną krew i cieszyłem się, że to był on. 

- Co? A, tak. Jasne. - spojrzałem na niego, gdy słuch rejestrował, to co do mnie powiedział. - Więc... - zacząłem chodzić znów w tę i z powrotem powrotem po salonie. Nie umiałem usiąść dupie, nie dawałem rady. Moje myśli naprawdę nie były za dobre. I strasznie się o nią bałem. No, poza obwinianiem się, za to,  że ją porwali. - Przyszedłem do niej, zaczęliśmy się kłócić, znaczy to tak wyglądało, ale po prostu krzyczeliśmy, ja chciałem dojść do słowa i w końcu mi się udało. Wytłumaczyłem jej wszystko, spróbowałem zawalczyć o drugą szansę, którą od niej dostałem. Musiałem ją uspokoić, bo się popłakała i była kłębkiem nerwów. A później, później niech was to nie obchodzi, bo to nie jest wasz interes. Nigdy nie pytałem Michaela, co robi w łóżku z Red, więc mam nadzieje, że wy też nie będziecie. No i porozmawialiśmy jeszcze przez moment, zasnęła, ja jeszcze chwilę poleżałem, napisałem do was, o to, aby ktoś sprawdził sytuację na północy, a rano już jej nie było. Sprawdziłem cały dom, wypytałem brata, ale po tym jak znalazłem łuskę z glocka na podwórku. - przyznałem, mając na myśli nazwę pistoletu. - To wiedziałem, że coś jest na rzeczy, że być może to wina Południa, ale za nim cokolwiek zrobiłem tutaj, musicie mi pomóc. - dodałem, gdy brunet przytulił mnie po męsku. 

- Próbuje namierzyć jej telefon, ale musieli go zniszczyć, albo wyjąć kartę. - przyznał Clifford, który siedział na kanapie przy stoliku, na którym leżał laptop. - Nie ma sygnału, ostatni raz zarejestrował się jakoś na dwie minuty przed tym, kiedy rzekomo ktoś ją gdzieś porwał. - dodał, wzdychając ciężko.

- Nawet nie wiemy, czego szukać. - przyznałem, chowając twarz w dłoniach. Spałem, gdy to wszystko się działo i naprawdę nic nie słyszałem. Nawet tego ostrzegawczego strzału, o ile to nie była podłożona atrapa naboju. Wiedziałem, że tak też mogło być, albo ewentualnie mieli tłumiki.

- A może nikt jej nie porwał? - odezwał się w pewnym momencie Clifford. - Może sama gdzieś uciekła? No wiesz, żeby to przemyśleć. Teraz ślepaki można kupić wszędzie, kiedyś widziałem, jak dzieciaki z Redfern się nimi bawią.

- Po co miałaby uciekać? Tęskniła za Hemmingsem, tak samo jak on za nią. Nie bądź niepoważny. - prychnęła Red, stając w obronie przyjaciółki. - Czasem jesteś taki głupi, że to aż boli. - dodała, a Michael tylko przewrócił oczami. Wiedział już, że nie warto snuć tej teorii, bo nic to nie da. 

- Mówię tylko jak mogło być. Nie było cię tam, więc nie wiesz. - spojrzał na nią, mówiąc to wszystko spokojnie.

- Znam ją dłużej niż wy wszyscy razem wzięci. - rzuciła beznamiętnie. - Ciągnij to dalej, a z seksem poczekasz sobie do gwiazdki. - dodała, a on posłusznie zasznurował usta. 

- Proszę, nie kłóćcie się przeze mnie. - zacząłem, a Red złapała ze mną kontakt wzrokowy, patrząc później na swojego chłopaka. 

- My się nie kłócimy.

- Wcale. Jesteśmy bardzo spokojni, prawda Mike?

- Kwestia dyskusyjna o tym spokoju, ale tak, nie kłócimy się. - przyznał, a brunetka splotła jego dłoń ze swoją, aby to potwierdzić. Objął ją ramieniem i musnął ustami w czoło, czekając aż program, którego używał znajdzie coś pożytecznego. 

- Hej, chyba coś mam! - Ashton wypadł z piwnicy, jakby się tam paliło. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, dlaczego mi pomaga. Nadal byłem na niego wkurwiony i go ignorowałem, a on z własnej woli coś znalazł. - Spójrzcie. - postawił swojego Macbooka na stoliku obok laptopa Michaela. 

- Co to? - zmarszczyłem brwi, widząc jakieś nagrania z kamer na światłach. 

- Moment, jeszcze nie teraz. - wystukał jakiś kod, dzięki któremu nagranie cofnęło się do dzisiejszego ranka i zobaczyłem granatowego vana z zagranicznymi numerami i zamazaną marką. 

- Nadal nic nie rozumiem. - przyznałem, siadając na podłokietniku fotela. - Mów jaśniej, ty tutaj z Michaelem umiecie bawić się komputerami, a ja nie. - rzuciłem chłodno, krzyżując dłonie na piersi. Miałem przy okazji nadzieje, że Clifford znajdzie coś szybciej. I będzie to praktyczniejsze.

- Uznałem, że jeśli już ktoś ją porwał, to będzie unikał dróg głównego ruchu i tłukł się tymi mniej znanymi, na których nie ma kamer. Dlatego zacząłem szukać odbić w witrynach sklepowych, lustrach, kamerach bankomatów, ale nic nie znalazłem. Jechali jednak krajową i na obrzeżach złapała ich kamera. - tłumaczył, stukając coś w dalszym ciągu na klawiaturze. Zatrzymał nagranie, gdy kierowca siedział za kierownicą, czekając, aż będzie mógł ruszyć. Czerwone światło go zatrzymało. - Było ich dwóch. Jeden po pasażerskiej w kominiarce, a drugi kierowca. - dodał, powiększając obraz do tego stopnia, że piksele były widoczne. - Spróbowałem jakoś poprawić jakość, nałożyłem wszystko, co było potrzebne na zdjęcia, aż w końcu udało mi się i nie było, aż tak źle. Wrzuciłem, co trzeba do bazy danych i zobaczcie sami. - dodał, klikając 'enter'.

- Co do chuja?

- Czekaj, co?

- Moment, o jaką cholerę tu chodzi?

- Jack?! - wrzasnąłem jako ostatni, rozpoznając własnego brata na ekranie monitora. - Co?!

- I to nie wszystko. - przyznał Irwin, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.  - Zadzwoniłem pod kilka numerów, głównie do kumpli. Widzieli go w Sydney już od kilku dni, w sumie pojawił się zaraz po tym, jak Celeste powiedziała, że między nimi wszystko skończone. 

- C-Czyli...

- Wszystko zaplanował i po prostu czekał na dobrą okazję. - dokończył Clifford, siedząc w szoku obok mnie. 

- Dokładnie. - westchnął Ashton, gdy chowałem twarz w dłoniach. - Próbowałem odzyskać nagrania rozmów wychodzących z jego telefonu, ale komputer łamie szyfr. Dobrze się przygotował, pewnie wiedział, że zacznę węszyć. - dodał, wstając z kucek. 

- Zadzwoń do Chudego, prześlij mu zdjęcia i zapytaj, czy nie widział ich u siebie. - poprosiłem Caluma, mając na myśli naszego mechanika z Melbourne. - Mike, spróbuj jakoś wyśledzić ten samochód, cokolwiek. Wiem, że dasz radę, a Ash, ty po prostu złam ten pieprzony kod i sprawdź, o czym lub kim rozmawiał, z kim to robił i dlaczego kichał. Już. 

~*~

przyjmuje zakłady; happy or sad end? 

a i tak btw; 5 do końca nananana

beauty and the beast • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz