☾ 24.

358 32 1
                                    

Pomyśleliście pewnie, że owy telefon, to było coś złego. Niekoniecznie. 

Dzwonił Calum, który jakimś sposobem dostał mój numer. Powiedział, że urządzają sobie małą imprezkę i ma nadzieje, iż tam wpadnę. Nie był to taki zły pomysł. Zapytałam się, czemu akurat on zadzwonił, więc odpowiedział, że Red się szykowała i nie miała czasu, aby zrobić to samej. Przewróciłam oczami. Patrzcie, taką miałam kochaną przyjaciółkę. Zgodziłam się, bo nie miałam nic do stracenia. Dopytałam się tylko, na którą mam być, a Hood mruknął tylko, że po mnie przyjedzie, więc mam trochę czasu, aby się ogarnąć. Podziękowałam mu, a później pożegnałam się i na tym się skończyło. Rozłączyłam się i wstałam z łóżka, aby móc się przygotować. Podeszłam do szafy, zastanawiając się, czy znajdę w niej coś odpowiedniego. Nie chciałam ubierać sukienki, bo taki outfit nawet mi nie pasował do zwykłej, małej imprezy.  Ubrałam za to spodni, jakiś luźniejszy T - shirt oraz koszulę. Tylko, że ją przewiązałam sobie na biodrach. Będzie w razie czego. Umalowałam się jeszcze, postanawiając, że nieco zaszaleje. Włosy rozpuściłam, bo pasowały w takiej formie do całości i byłam gotowa. Rodzice wyszli na jakieś biznesowe przyjęcie, więc nie musiałam się nikomu spowiadać, co będę robić, ani też z kim i w jaki sposób. 

Hood zjawił się po jakimś czasie. Złapałam więc swoją skórzaną kurtkę, nasunęłam buty na stopy i wybiegłam z domu, wcześniej go zamykając. Przywitałam się z brunetem, po tym jak usiadłam na przednim siedzeniu i wyjechaliśmy z podjazdu. Rozsiadłam się wygodniej, po czym zaczęłam śpiewać z Calumem piosenki Nirvany, bo to ich płytę miał w radiu. Wydurniałam się przy tym, jak nigdy i cieszyłam się, że było już ciemno, a z naprzeciwka nikt nie jechał. Pamiętałam drogę, a przynajmniej tak mi się wydawało, więc nie stresowałam się tym, że brunet gdzieś mnie wywiezie. Poza tym nawet nie wyglądał na takiego zimnego gbura. Wyluzowany i radosny. Określiłabym go w ten sposób. Na pewno nie chłodny i zamknięty w sobie, bo tyle, co mi już opowiedział o sobie i swojej dziewczynie było z pewnością za dużo, jak na skrytego człowieka. 

:::

- No cześć! - usłyszałam, gdy tylko postawiłam stopę na podjeździe w domu chłopców. Pojawiła się przede mną Red ubrana w jakąś czerwoną sukienkę, za nią Michael i cała reszta ferajny. - Czekaliśmy na ciebie. - dodała brunetka, gdy wymieniałam się z nią przytuleniem.

- Miło z twojej strony, gnido. - powiedziałam, a ona tylko prychnęła cicho. Poczułam od niej alkohol, ale nie potrafiłam powiedzieć, po ilu drinkach, czy kieliszkach już była. 

- Hej. - następny w kolejce był.Luke. Pocałował mój policzek i posłał uśmiech, co odwzajemniłam. 

- Cześć. - przywitałam się, mierząc go w między czasie wzrokiem. Ubrany był w jakiś zwykły T - shirt i spodnie z dziurami, które chyba bardzo lubił. Miał więcej takich par niż ja, a to był wyczyn. 

- Przyjechaliśmy tutaj na picie, czy na pogaduszki? - zapytał Ashton, wystawiając głowę z wnętrza domu. - Chodźcie, Belvedere sama się nie wypije! 

- Ten tylko o jednym. - Michael przewrócił oczami, ale później złapał za rękę swoją dziewczynę i całą paczką poszliśmy za nim do salonu.

Muzyka płynęła już z wieży, a na stole poustawiali mnóstwo przekąsek i alkoholu. Usiadłam na kanapie obok Red i dziewczyny, której jeszcze nie znałam. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nazywała się Veronica, bo za nim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, przedstawiła się. Okazała się być bardzo w porządku i już po kilku kieliszkach rozwiązał się jej język. Była tak samo gadatliwa, jak Calum, więc nie dziwiłam się, że znaleźli wspólny język i to dosłownie. 

Dużo rozmawiałam z przyjaciółką i kandydatką na potencjalną przyjaciółkę, nieco mniej piłam, ale dobrze się bawiłam, wiecie? Czas płynął powoli, a przynajmniej dla mnie. Śmiałam się z suchych żartów Veronici, robiłam drinki Red i słuchałam, jak ta narzeka na Michaela. Wtedy ten jej tylko posyłał całusy w powietrzu z ich męskiego grona, przez co się śmiałam. 

Przez cały wieczór jakoś nie za specjalnie miałam okazję porozmawiać, czy w ogóle pobyć z Luke'iem. My miałyśmy swoje babskie towarzystwo, a on siedział z chłopakami. Słyszałam tylko, jak mówili o jakiś ważnych dla nich sprawach, posługiwali się dziwnymi nazwami i takimi samymi nazwiskami, ale tak naprawdę mnie to nie obchodziło. Czasem tylko rzucałam mu spojrzenia i przeważnie łapaliśmy ze sobą chwilowy kontakt wzrokowy. Na tym się wszystko skończyło. Nie mówię, że mi to przeszkadzało, bo zaczynałam być wstawiona, wtedy dzieją się różne rzeczy i powiedziałabym, albo co gorsza zrobiłabym coś, czego żałowałabym przez długi czas. 

- Całowaliście się w ogóle? - zapytała w pewnym momencie Veronica, przez co parsknęłam śmiechem, krztusząc się przy tym drinkiem. Widziała, jak posyłam sobie z blondynem krótkie spojrzenia. Red dostała przez to jakiegoś napadu i brzuch zaczął ją boleć ze śmiechu. Wiedziałam, że to moja zasługa, bo ona zawsze się ze mnie śmiała. 

- Są szybsi niż ci się wydaje. - powiedziała w końcu, patrząc się na farbowaną blondynkę, a ta popatrzyła na mnie zdziwiona. Kiwnęłam tylko głową i zaśmiałam się głośno. Poczułam, że moje policzki zmieniły barwę na bardziej czerwoną, ale nie przejęłam się tym za szczególnie. 

Wiedziałam, że teraz obie mi nie odpuszczą i będę musiała wyznać wszystko, jak na spowiedzi, albo nawet gorzej. Więc opowiedziałam. Może bez jakiś szczegółów, ale mówiłam. Dużo i więcej przy tym piłam. Myślałam, że byłam w najgorszym stanie z nas wszystkich, ale okazało się, że jest zupełnie inaczej.

To Hemmings jako pierwszy odpadł z gry. Nie miałam pojęcia, ile w siebie wlał, ale na pewno nie była to jakaś mała ilość. Zaczął bełkotać coś pod nosem, czego nikt nie rozumiał. Chłopcy śmiali się z niego przez to, a ja nie wierzyłam, że tak szybko się upił. Miałam o wiele mniejsze doświadczenie od niego, a jakoś dawałam sobie radę, a ten leżał już na kanapie i nie szło się z nim dogadać. Postanowiłam przez to zaprowadzić go do sypialni. Spytałam się Red, czy wie, gdzie ona jest, a ona w nieco zagmatwany sposób mi wszystko wytłumaczyła. Z małą pomocą chłopców podniosłam go na równe nogi i wprowadziłam na górę. Dziękowałam sobie w duchy, gdy oparł się na mnie całym swoim ciężarem, że nie ubrałam obcasów, bo mogłoby być kiepsko. 

Gdy powoli szliśmy na przód, mruczał coś pod nosem. Rozumiałam, co drugie słowo, przez to ciężko było mi złożyć z tego jakąś logiczną całość. Mówił coś o jakimś zakładzie, przegranym wyścigu i dziewczynie. Nie wiedziałam, o co chodzi, ani tym bardziej o kogo, więc postanowiłam nie komentować jego paplaniny, aby nie poczuł się urażony. Wiedziałam, jak to bywa z ludźmi po pijaku i wolałam nie ryzykować wplątywania się w kłótnię z Hemmingsem. Chciałam jeszcze wrócić i trochę się napić, a rano umierać z bólu niż kłócić się z nim o jakąś pierdołę. Sam otworzył drzwi od swojego pokoju, ale musiałam poprowadzić go aż do łóżka, na którym go położyłam. Sam nie dałby sobie rady, więc mogłoby się to różnie skończyć, gdybym tak po prostu go tutaj zostawiła. Zdjęłam mu jeszcze buty ze stóp i poprawiłam poduszki pod głową, choć chyba nawet tego nie czuł. Zasnął szybciej niż mi się wydawało, więc cmoknęłam go tylko w czoło i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Gdy schodziłam już na dół wzięłam głębszy oddech, bo jego ostatnie słowa zaczęły mnie zastanawiać. Red zapytała się, jak mi poszło, więc odpowiedziałam, tak jak było i wróciłam do imprezy, uznając, że będzie jeszcze czas na odgadnięcie, o co tak naprawdę chodziło blondynowi. 

~*~

będzie krótki maratonik z piękną i bestią, jutro i w poniedziałek możecie spodziewać się kolejnych rozdziałów, bo muszę nadrobić zaległości x

jak wypadł 24?

all the love, Red x

beauty and the beast • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz