ROZDZIAŁ XI

75 4 0
                                    



           Kiedy wróciłam do komnaty Anastasii, natychmiast zaczęłam przeszukiwać moje suknie.
 -Anno..?-usłyszałam za plecami głos Wiery.-Coś się stało?
Oparłam się o drzwi szafy.
-Tak... To znaczy nie...Och nie wiem... Chodzi o to, że dzisiaj jest bal i Franciszek mnie na niego zaprosił.
Wiera z Larą słysząc to, zaczęły skakać z radości.
-Pozwolisz nam zrobić z siebie prawdziwą księżniczkę?-zapytała Wiera.
Kiwnęłam delikatnie głową i uśmiechnęłam się, a dziewczęta niemal od razu wzięły się do pracy.
-A może by tak...-szepnęła Lara i narzuciła na lustro złoconej toaletki czarny szal.
-Ale co wy...
-Ciii...-przerwała mi Wiera.-Będzie dobrze...
Przyznam, iż nieco się denerwowałam, gdy moje dwórki krążyły wokół mnie. Nie wiedziałam, co dziewczęta robią z moimi włosami, a Wiera nie chciała się zgodzić, abym zobaczyła suknię, którą dla mnie wybrała. Przed jej założeniem, na moich oczach znalazł się kawałek ciemnego materiału.
-Zobaczysz Anno efekt końcowy w pełnej okazałości...-powiedziały, po czym buchnęły śmiechem.
Czułam jedynie, jak delikatny materiał otula moje ciało. Suknia, mimo iż była dość rozłożysta, nie była ciężka.  Gdy Wiera zawiązała ostatnie wiązanie na gorsecie poczułam ogromną ulgę.
-Gotowe...-powiedziała.
-Łał...-usłyszałam szept gdzieś w oddali. Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym dałam dziewczynom do zrozumienia, że również chciałabym zobaczyć efekty ich pracy.
-Gotowa?-zapytała Lara odwiązując opaskę spoczywającą na moich oczach. W lustrze zobaczyłam przepiękną blondynkę, w sukni w kolorze błękitu ze srebrnymi dodatkami i obszyciami. Rękawy były z lekkiego, prześwitującego materiału,pokrytego takimi samymi zdobieniami, jak reszta sukni. Na stopach miałam delikatne pantofelki na niskim obcasiku. Lara jak zwykle stworzyła z moich włosów prawdziwe cudo.
-Dziękuję...-wyszeptałam, a dziewczęta dumne ze swojej pracy, uśmiechnęły się.  
Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi komnaty.
-Schowaj się za ścianą...-szepnęła jedna z moich dwórek.
Podniosłam suknię i starając się nie stukać obcasami uciekłam, aby się ukryć. Wiera otworzyła drzwi i wpuściła do środka Franciszka. Wyglądał wyjątkowo. Miał na sobie galowy mundur w odcieniu ciemnego granatu, na którym wyjątkowo dobrze prezentowała się czerwono-biało-błękitna szarfa, na której przypięte były wszystkie jego odznaczenia. Także włosy, które zawsze były w charakterystycznym dla niego nieładzie, zostały zaczesane w jedną stronę.  
-Laro, Wiero...-powiedział, po czym pocałował dziewczęta w dłonie.-Czy zastałem księżniczkę Annę?
Lara zaśmiała się, a Wiera odpowiedziała:
-Tak...Oczywiście...-po czym krzyknęła w moją stronę.-Anno!
Spokojnym krokiem opuściłam moją kryjówkę i zaczęłam iść w ich stronę. Moja błękitna suknia podkreślała każdy mój ruch. Widziałam wzrok młodego księcia, który na mój widok otworzył usta ze zdumienia.
-Anno...-wyszeptał, po czym skłonił się niemal do ziemi, co odwzajemniłam delikatnym skinieniem głowy.-Wyglądasz wspaniale...  
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Czegoś mi tu jednak brakuje...-wyszeptał i spojrzał na moją fryzurę.-Aaa... No tak... Zamknij oczy...
Próbowałam protestować, jednak na nic się to nie zdało. Czułam, że na mojej głowie znalazła się jakaś ozdoba.
-Chyba będzie w porządku.-szepnął Franciszek i ściągnął opaskę z moich oczu. Natychmiast skierowałam wzrok na moje włosy. Pośród blond kosmyków dostrzegłam delikatny srebrny diadem, przyozdobiony mnóstwem cyrkonii.
-Jest przepiękny...-szepnęłam, a z moich oczu popłynęły łzy.-Ale ja nie mogę w nim iść...
Franciszek otarł je delikatnie dłonią.
-Anno... To bal maskowy.... Dziś tutaj każdy będzie kimś innym...-wyszeptał.-Za to ty możesz być sobą... Bądź księżniczką...
Młodzieniec przytulił mnie i dodał:
-Na nas chyba już czas...
Podał mi swoje ramię. Drugą ręką natomiast chwyciłam rąbek  mojej sukienki i podniosłam ją delikatnie. Oboje ruszyliśmy w kierunku sali balowej.



Korona miłościWhere stories live. Discover now