ROZDZIAŁ II

129 11 1
                                    

-Anno...
Usłyszałam z zewnątrz znajomy głos. Wyjęłam delikatnie dłoń z karety. Czułam, że ktoś ją złapał, pomagając mi z niej wyjść.Powoli, aby się nie przewrócić zrobiłam krok, stawiając nogę na schodek. Gdy wyjrzałam na zewnątrz, moje oczy oślepiło jasne słońce na tyle mocno, że potknęłam się i już myślałam, że upadnę, jednak wtedy ktoś mnie złapał.
-Ah!-moje dwórki aż krzyknęły z przerażenia.
-Uważaj księżniczko...
Teraz już byłam pewna, że mężczyzną który podał mi rękę był nie kto inny, jak Bash. Gdy postawił mnie na ziemi, wygładziłam delikatnie moją błękitną sukienkę. Dziewczęta uwielbiały mnie we wszystkich odcieniach niebieskiego. Mówiły, że pasuje mi do oczu. Oczywiście miałam różnorodne kreacje, jednak lubiłam te, które dostawałam w prezencie od moich dwórek. Były proste, nie zbyt szykowne, jednak każda miała w sobie coś, co dodawało jej uroku. 
-Bash... Nic się nie zmieniłeś...-szepnęłam. Sebastian podał mi dłoń.
-Jeżeli pozwolisz.. Chciałbym przedstawić Cię reszcie rodziny...
Uśmiechnęłam się delikatnie. Bash wziął mnie za rękę i prowadził główną alejką królewskiego ogrodu.Rozglądałam się w poszukiwaniu krzewu dzikiej róży. Gdy go ujrzałam, aż westchnęłam. Sebastian najwyraźniej musiał to usłyszeć, gdyż chwilę później powiedział.
-Zakwita każdej wiosny... Zawsze o tej samej porze...-uśmiechnął się.-Po czym przekwita zawsze późnym latem. Dokładnie wtedy, gdy Maria po raz ostatni zerwała z niego kwiat.
Mój wzrok znów powędrował na róże, które na swój sposób wyróżniały się spośród kwiatóww ogrodzie. Nie tylko kolorem, ale miały w sobie coś, co sprawiało, że były wyjątkowe.
          Gdy tak szliśmy w milczeniu pałacowym korytarzem, zobaczyłam na jednej ze ścian obraz, przedstawiający parę królewską. Zatrzymałam się. Kiedy spojrzałam na niego po raz drugi nie miałam już wątpliwości. Podeszłam, po czym przejechałam dłonią po wyjątkowym dziele. Po moim policzku popłynęła łza. W tym momencie poczułam, jak czyjaś dłoń spoczywa na moim ramieniu. 
-Ostatni raz widziałam ten portret gdy miałam pięć lat...-szepnęłam, po czym przytuliłam się do Basha. Wiedziałam, że tylko on w tym momencie mógł zrozumieć mój ból.
-Sebastianie...
Usłyszeliśmy delikatny, stonowany głos, który zbliżał się w naszym kierunku. Bash odwrócił się. Przed nami stała wyjątkowo piękna kobieta. Na głowie miała delikatny diadem i uśmiechała się do mnie przyjaźnie.
-Anno...-powiedział podchodząc do kobiety.-Pozwól, że przedstawię Ci moją żonę Aurelię..
Kobieta dygnęła delikatnie, a Sebastian objął ją ją w pasie. Widać było, że są ze sobą szczęśliwi. Aurelia spojrzała na obraz.
-Jesteś bardzo podobna do ojca...-powiedziała, uśmiechając się ciepło. 
-Przepraszam na chwilę...-szepnął Bash, po czym wziął żonę pod rękę i odciągnął na bok. Widziałam, że o czymś rozmawiają, jednak nie minęła chwila, zanim okrążyły mnie moje dwórki.
-Jeny, jaka ona jest piękna...-szepnęła Lara.
-To prawda... Pasują do siebie...-dodała Viera, a ja stałam i uśmiechałam się. 
Sebastian szybko skończył rozmowę z żoną,po czym pośpiesznym krokiem ruszył wzdłuż korytarza. Aurelia natomiast podeszła do nas i rzekła:
-Bash musi coś zrobić, jednak pozwolisz, że oprowadzę Cię po zamku... Domyślam się, iż niewiele pamiętasz z swojej ostatniej wizyty...Hano!-krzyknęła do jednej z pokojówek. Dziewczyna natychmiast do nas podeszła i ukłoniła się. -Zabierz proszę dwórki naszego gościa i zaprowadź do ich komnaty.
Hana po raz kolejny dygnęła, po czym wyciągnęła rękę, a Viera i Lara dygając pośpiesznie ruszyły we wskazaną stronę. Aurelia ruszyła wolnym krokiem kontynuując rozmowę.
-Zamek nic się nie zmienił... Nawet układ komnat wciąż pozostał ten sam...-mówiła, ciągle uśmiechając się.-Będziesz mieszkała w komnacie z moją córką, Anastasią... Mam nadzieję, że znajdziecie wspólny język..
          W momencie, gdy kobieta wypowiedziała te słowa, w naszą stronę zaczęła iść dziewczyna, o niemal kruczo czarnych włosach w towarzystwie kilku dziewcząt w podobnym wieku, zapewne jej dwórek. Podeszła do nas i dygnęła delikatnie.
-Matko...-szepnęła. Była bardzo podobna do Aurelii, jednak jej oczy i kolor włosów zdradzały, iż jest córką Basha.
-Kochanie... Pozwól, że Ci przedstawię...Księżniczka Szkocji, Anna Maria Stuart...-powiedziała, a dziewczyna po raz kolejny dygnęła. Uczyniłam to samo, gdyż nie chciałam być niegrzeczna.-Anno, moja córka Anastasia...
Spojrzałam w oczy. Wydawała się być nieśmiała, co było zrozumiałe. Była dwa lata młodsza. Być może nie wiedziała do końca, jak powinna się zachować.
-Kiedy widziałam Cię po raz ostatni, leżałaś jeszcze w kołysce...-szepnęłam, a Anastasia uśmiechnęła się.
-Zostawię Was...-rzekła Aurelia i zwróciła się do córki.-Gdybyście czegoś potrzebowały, wiesz gdzie mnie szukać...

Korona miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz