Seven ~The Space Between a Rock And a Hard Place~

61 9 5
                                    

Narrator


Kilkadziesiąt tysięcy ludzi zgodnie krzyczało nazwę zespołu, unosząc w górę biało-czerwone flagi. Zwisające z góry kamery nieustannie zmieniały punkt zaczepienia, nagrywając każdą sekundę wydarzenia, na które fani czekali bardzo długo. Z wielu oczu już polały się łzy, a tak naprawdę całe show jeszcze się nie zaczęło.

Gdy światła zgasły, krzyki jeszcze bardziej się nasiliły. Wiele osób wręcz piszczało, machając w górze rękami i świecąc światłem z telefonu. Rozbrzmiały pierwsze akordy Carry On, a tłum zgodnie poderwał się do przodu, chcąc być jak najbliżej zespołu. Jednak ustawione rzędami na płycie krzesełka skutecznie wyznaczały maksymalną granicę, do jakiej fani mogli się przesunąć. Osoby na trybunach krzyczały coraz głośniej, wychylając się ze swoich miejsc, by lepiej widzieć scenę. Wszyscy niemal wstrzymali oddech, słysząc początkowe słowa piosenki.

- Carry on, let the good times roll – rozbrzmiało na Stadionie Narodowym w Warszawie.

I nigdy dotąd nie brzmiało tak pięknie i magicznie.




Koncert trwał od blisko dwóch godzin, a fanom ani śniło się przestać śpiewać i wrócić do normalnego życia. Chłopcy z 5 Seconds of Summer wyraźnie też dobrze się bawili, wciąż opowiadając żarty i śmieszne historie ze swojego życia czy trasy. Głośnymi krzykami i przebijającymi się przez tłum w dwóch językach prośbami polskich fanek, zostali przekonani do zaśpiewania Just Sayin', co brzmiało niemal tak samo śmiesznie na żywo, jak w głowach muzyków. Mieli dwadzieścia i ponad dwadzieścia lat, a śpiewali piosenkę, która pasowałaby do ich licealnych ja. Tylko, że to już dawno było za nimi.

Później przyszedł czas na jeszcze kilka utworów, w tym Jet Black Heart i Safety Pin, po czym chłopcy opuścili scenę, biorąc głębokie oddechy i siadając na parę chwil na backstage'u. Jednak nawet w tym czasie tłum nie próżnował; ludzie krzyczeli najgłośniej jak potrafili, skandowali nazwę zespołu i domagali się ich ponownego wejścia na scenę.

Gdy Ashton wyjrzał zza rogu, na stadionie rozbrzmiał jeszcze głośniejszy pisk. Kamera skierowała się na niego, a ludzie mogli dokładnie zobaczyć na telebimach, że przykłada palec wskazujący w ust, chcąc uciszyć tłum. Wszyscy zamilkli niemal w tym samym momencie, co wywołało u Australijczyka uroczy śmiech, a kilka fanek westchnęło.

Blondyn odliczał na palcach od dziesięciu do zera, kierując się w stronę perkusji, a gdy już za nią zasiadł, na scenie pojawił się Luke z gitarą. Oboje zaczęli grać swoje partie niemal w tym samym momencie, a na stadionie rozbrzmiały pierwsze słowa I Can't Remember z ust Caluma. Ludzie na nowo zaczęli śpiewać i skakać. To była niesamowita noc.


~


Luke


Bardzo chcieliśmy zrobić jeszcze meet&greet, ale niestety management nie wyraził na to zgody. Początkowo kłóciliśmy się, chcąc dać fanom możliwość spotkania się i porozmawiania z nami twarzą w twarz, jednak po kilku godzinach straciliśmy wiarę i zaprzestaliśmy walki. To i tak nie miało sensu.

- Dziękujemy, jesteście kochani! – wykrzyknąłem do mikrofonu, unosząc gitarę w górę.

- Mamy nadzieję, że jeszcze tu wrócimy! – dodał Calum równie entuzjastycznie, co ja.

not fine at all/l.hemmings ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now