Five ~Controlled by the media~

73 10 4
                                    

Luke

1,5 miesiąca później


Informacja o trasie spadła na nas, a przynajmniej na mnie, jak grom z jasnego nieba. To był zwyczajny, sobotni wieczór, kiedy odpisywaliśmy fanom na tweety i aktualizowaliśmy naszego tumblra. Zupełnie nagle dostaliśmy telefon od managementu, skąd poinformowali nas, że terminy się przesunęły, plany zmieniły i wyjeżdżamy na okrągłe dziesięć miesięcy w świat.

Podczas naszej pierwszej trasy byliśmy wniebowzięci, a ja, jako lider zespołu, chodziłem chyba najbardziej dumny ze wszystkich. Wręcz tryskaliśmy radością, na scenie roznosiła nas energia, a każdy rozdany autograf czy zdjęcie były niemal jak dar od Boga. Ale to były tylko trzy miesiące. Sześćdziesiąt dni w Ameryce i trzydzieści w Australii. Nic wielkiego, a zarazem ogromna sprawa.

Teraz chodziło o ponad trzy razy więcej miesięcy poza domem, z dala od dzieci. I przysięgam, że gdyby nie było tych dwóch, rozwrzeszczanych, małych istot – pojechałbym od razu po dostaniu telefonu, bez repertuaru czy spakowanej walizki. Ale ponieważ miałem trzyletnie dzieci, które kochałem ponad wszystko inne, to właśnie one zrodziły niepokój w mojej głowie. I nie potrafiłem się go pozbyć.

Teraz, siedząc w tourbusie i czytając setlistę, zupełnie nie myślałem o nadchodzących koncertach czy spotkaniach z fanami. W głowie wciąż analizowałem listę dni, które mieliśmy wolne. Szczególnie dłuższe przerwy. Już niemal odliczałem do nich godziny. Bowiem wtedy zamierzałem spotykać się z dziećmi. Jeszcze nie do końca wiedziałem, jak zamierzam to zrobić i czy to w ogóle się uda, ale nie zamierzałem tracić nadziei. Odpychałem złe myśli jak najdalej.

- Cześć – kanapa ugięła się pod ciężarem drugiej osoby, a ja kątem oka zauważyłem, że to Calum się do mnie dosiadł. – Story of Another Us jest na setliście – zauważył, wskazując palcem trzecią pozycję na kartce, którą trzymałem.

Chwyciłem szybko jego dłoń, niemal maniakalnie wpatrując się w paznokcie. Były czarne. Czerne od lakieru do paznokci. Calum miał czarne paznokcie.

- Modest – wzruszył ramionami, jakby aktualnie nie miał z tym żadnego problemu. Do pewnego momentu nigdy go nie mieliśmy, póki management nie przeginał. – Wszystko gra?

- Tak – mój głos nie zabrzmiał zbyt pewnie, co brunet od razu wyczuł i zmrużył na mnie swoje ciemne oczy. – No prawie – sprostowałem. – Martwię się o maluchy, ale to żadna nowość.

- Przecież twoi rodzice dobrze się nimi zaopiekują, wiesz o tym.

- Tak, ale nie zobaczę ich przez taki szmat czasu. Nie wiem, jak poradzą sobie z tęsknotą. Jak ja sam sobie z tym poradzę – poczułem jego ciepłą dłoń na ramieniu, więc uniosłem głowę, patrząc na przyjaciela ze zmęczeniem. – Tak, wiem, co powiesz. „Hemmo, jesteś wspaniałym ojcem. Poradzisz sobie z tym, tak jak z całym innym gównem, które dzieje się w twoim życiu" – starałem się naśladować głos Hooda, lecz dość nieudolnie mi to wychodziło. – Wiem, że tak będzie. Nie mam wyboru. Ale się boję. Strasznie.

Chłopak nic nie mówił, tylko poklepał mnie po ramieniu i wstał z miejsca. Nie oczekiwałem, że zacznie mnie pocieszać. Ważne, że zrozumiał. Bo na swój własny, pokręcony i skomplikowany sposób, Calum zawsze mnie rozumiał mimo, że nie był w mojej skórze.

Westchnąłem głęboko, rzucając kartkę na stolik i przeczesując włosy dłonią. Dziesięć miesięcy. To tak strasznie brzmi. Dziesięć jeszcze nigdy nie wydawało mi się tak wielką liczbą. Nawet, gdy chodziłem do szkoły. Wtedy to dziesięć miesięcy mijało zaskakująco szybko, więc żyłem tak naprawdę od wakacji do wakacji. Teraz moimi wakacjami stał się czas spędzony z dziećmi.

not fine at all/l.hemmings ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now