Rozdzial 7

7 1 0
                                    

4 maj

O dziwo spalam bardzo dobrze. Mogę nawet przeznac, ze z przyjemnoscia wylaczylam budzik, co nigdy mi się nie zdarza.

Lekcja matematyki dluza się niemilosernie, a Jamiego nie było na francuskim. Za każdym razem, gdy mysle o tym zdarzeniu w jego domu jest mi tak wstyd. Nie wiem co we mnie wstapilo. Chyba ze dużo czytammoja mama miała racje. Postanawiam więcej nie myslec o tym zenujacym zdarzeniu i staram skupic się na trygonometrii. Po niezliczonych probach nadążania za nauczycielem poddaje się i zaczynam planować dzisiejsza impreze. Czy stroj, który wybrałam będzie odpowiedni? Może powinnam bardziej się wystroić? Z moich myśli wyrywa mnie dzwonek. Wstaje i zaczynam pakowac książki od matematyki. Już zmierzam w kierunku drzwi gdy nagle slysze glos pana Trisha.

- Mio czy wszystko z toba w porządku? Ostatnio wogole nie nadarzasz za tematami co ci się nigdy nie zdarzalo. Jeśli masz jakiś problem to powiedz mi. – powiedział nauczyciel z czułym uśmiechem.

To prawda ostatnio nie potafie się skupic, ale nie wiedziałam ze inni tez to zauwazaja.

- Profesorze przepraszam. Ze mna jest wszystko dobrze, ostatnio miałam trochę spraw na glowie i trochę zaniedbałam nauke. Obiecuje, ze się poprawie. – odparłam z lekko naciąganym uśmiechem.

Lubilam pana Trisha to był ten jeden z rodzajow nauczycieli, który bral wszystko z humorem. Nie chciałam tez żeby jego pozytywne zdanie o mnie się zmienilo. Co gorsza nie chciałam, żeby zadzwonil do mojej mamy. Ona znowu zaczelaby mowic, ze caly czas zyje życiem książek zamiast swoim.

- Dobrze Mignonette wierze ci. To do zobaczenia w poniedziałek. Do widzenia. – odpowiedział z uśmiechem.

- Do widzenia panie Trish.

Po wyjściu ze szkoły odetchnelam z ulga. Było bardzo cieplo jak na początek maja co jest dziwne dla Portland. Szybko poszlam do domu by moc szykować się na impreze u Monicki.

Musze stwierdzic, ze po nalozeniu makijażu i ubraniu bardziej obcisłych ubran wygladalm jak inne 18 i 19 latki z mojego liceum. Jednak porownujac mnie Mie Bell wczoraj i teraz wygladalam jak dwie inne osoby. Podobala mi się ta zmiana. Chociaz nie bylam to w stu procentach ja. Gotowa do wyjścia patrze na zegar w moim pokoju. 19:15. Musze wychodzić, autobys mam za 15 minut a droga trwa ok 10. Wychodze z pokoju i podarzam do drzwi wyjściowych.

- Mamo wychodzę, będę o 23 tak jak się umowilysmy.- wolam przez caly dom.

Tak mam 18 lat i wracam przed 24. Dla niektórych to smieszne, ale ja nie mam nic przeciwko.

Już otwieram drzwi by wyjść na podworze gdy nagle slysze glos mojej mamy.

- Mia poczekaj, pokaz mi się tu. – wola moja mama, a ja jestem przygotowana na 10 minutowy wykład.

Moja drobna mam patrzy tylko i nic nie mowi. Widze jak jej piękne niebiskie oczy zaczynają blyszczec. Czy to lzy?

- Mamo wsyzstko dobrze? – pytam podchodząc po czym przytulam ja.

- Skarbie wyglądasz tak pięknie! Jestes taka podobna do mnie. – mowi czule.

- Wlasciwie to normalnie- smieje się. Moja mama daje mi calusa i zyczy milej zabawy. A ja staram się wieżyc, ze tak będzie.

FreedomWhere stories live. Discover now