Baekhyun prawdopodobnie zacząłby panikować i sprawdzać, czy Chanyeol faktycznie nie zrobił sobie krzywdy, ale widząc jak chłopak szeroko się uśmiecha, uznał, że nie ma powodów do zmartwień.

 - Zupełnie nic się tu nie zmieniło - westchnął Baekhyun, gdy zaczął rozglądać się dookoła.

 Poddasze było wyjątkowo niewielkie i chłopak mógł ledwo zrobić cztery kroki w głąb po czym zmuszony był schylić głowę, bo sufit zginał się pod odpowiednim kątem. Ściany przykryte były beżową tapetą, na której nadrukowane były niewielkie kwiaty, Baek był przekonany, iż były to róże, ale przez kurz osiadający na ścianach ciężko było to stwierdzić.

 - Widzisz, mówiłem, że dobrze zrobiliśmy biorąc zapasowy koc - mruknął Chanyeol wskazując na łóżko bez najcieńszego okrycia - nikt nie spał tutaj od kilku lat.

 - Cóż, teraz w deszczową noc nadal nie byłoby to możliwe - stwierdził Baekhyun zadzierając głowę i patrząc na dziurę pozostawioną po zepsutej belce.

 - Przynajmniej będziemy mogli obserwować gwiazdy, tak jak kiedyś - skomentował Chanyeol, ale widząc minę swojego chłopaka dodał - no co?

 - Jak będziesz obserwować gwiazdy, gdy będzie padać, co Channie? - zaśmiał się Baekhyun i wspiął na palce, by zmierzwić mu włosy.

 Chanyeol tylko przewrócił oczami i przelotnie cmoknął Baekhyuna w usta.

 - Psujesz cały romantyzm - odparł wyginając usta w podkówkę.

 Jednak romantyzm był wręcz namacalny.

.     .     .

 - Gdyby nie mrówki... - zaczął Chanyeol zganiając jednego insekta ze swojej dłoni - ... to zajęcie mogłoby być nawet przyjemne.

 - Nie narzekaj - upomniał go Bakehyun - i tak jest przyjemnie.

 Chłopcy stali właśnie przy wysokiej wiśni i starali się zebrać tak wiele owoców jak tylko było to możliwe.

 - Z tobą nawet tortury mogłyby być przyjemne - stwierdził młodszy po czym spojrzał na rozbawionego Baekhyuna i widząc jego minę sam wybuchnął śmiechem.

 Słońce o tej porze dnia nie było już tak natarczywe, lecz jedynie tworzyło złocistą poświatę. Chłopcy już od godziny zbierali wiśnie, ale owoców nie zdawało się ubywać. Postanowili, że dopiero, gdy napełnią wszystkie wolne miski skończą swoją pracę.

 - Prawdopodobnie szło by nam szybciej, gdybyś ich tyle nie zjadał - powiedział Chanyeol sięgając do jednej z wyższych gałązek.

 - Kogo tu nazywasz winnym - żachnął się Baekhyun podając swojemu chłopakowi jedną wiśnię prosto do ust.

 - Okej, cofam to co powiedziałem - zaśmiał się młodszy rozgryzając soczysty owoc.

 Kolejne pół godziny minęły im na opowiadaniu sobie żartów i liczeniu punktów kto bardziej rozśmieszył tego drugiego. Chłopcy byli pewni, że ich dowcipy skończą się nim wiśnie zdołają wypełnić wszystkie miski, ale na szczęście nie mieli racji.

 Zabierając wszystkie naczynia z owocami z pod drzewa z powrotem weszli do domku i rozkładając je na kuchennym blacie obydwoje westchnęli.

 - Kawał dobrej roboty, hm? - zaczął Chanyeol przecierając sokownik z drobin kurzu - to teraz, jak na dobrą żonę przystało, powinieneś je wszystkie wydrylować.

 - Nie mam pojęcia o czym mówisz - odburknął Baekhyun - poza tym nie jestem twoją żoną, Chan.

 - Jeszcze - szepnął pod nosem Park stawiając sokownik na kuchence gazowej i wyjmując z szuflady dwa nożyki - pomogę tobie.

Cztery Pory Roku | ChanBaekWhere stories live. Discover now