LATO: wiśnie.

568 90 4
                                    

 - Zawsze miałem wrażenie, że ten domek był bliżej głównej drogi - stwierdził Baekhyun, gdy razem z Chanyeolem szli jedną z porośniętych krzakami ścieżek. Od domku państwa Park dzieliło ich jeszcze kilka kroków, ale ich wędrówka trwała już całkiem długi czas. Chłopcy wspólnie nieśli dwa spore plecaki, a cały ekwipunek musiał zawierać wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Chanyeol w ostatniej chwili zdołał przekonać Baekhyun, że cztery pary jeansów nie okażą się użyteczne przez te kilka dni.

 - Kiedyś było tutaj mniej roślin - stwierdził Park odnosząc się do wcześniejszych słów swojego chłopaka.

 Musiał przyznać, że domek wydawał się teraz jeszcze bardziej opuszczony i obawiał się, iż jego rodzice oczekują od niego przywrócenia go do ładu. W momencie, gdy podekscytowany Baekhyun opowiadał jak wspaniale będzie urządzać pikniki i wieczorami siedzieć nad pobliskim jeziorem, Chanyeol przygotowywał się na coś zupełnie innego.

 - Spójrz! - zawołał Byun przechodząc przez zardzewiałą furtkę, która pod wpływem ruchu cicho zaskrzypiała - to drzewo wręcz ugina się pod ciężarem wiśni.

 Chanyeol oderwał wzrok od swojego chłopaka i spojrzał we wskazanym kierunku. Okazała wiśnia w tym roku wyjątkowo obrodziła, a jej owoce zdawały się być wręcz bordowe. W dodatku rozłożyste gałęzie drzewa przysłaniały promienie słoneczne i rośliny, które na własne nieszczęście rosły pod nim wyglądały wyjątkowo mizernie.

 - Dziwne, że szpaki nie zjadły wszystkiego. Myślę, że gdy się rozpakujemy powinniśmy zabrać się za ich zbieranie - powiedział Chanyeol z powrotem spoglądając na Baekhyuna - rodzice muszą gdzieś tutaj trzymać sokownik, a sok z owoców tego drzewa to jedna z najlepszych rzeczy.

 - Ciężko mi wyobrazić sobie ciebie w kuchni - zaśmiał się Baekhyun odbierając od swojego chłopaka brzęczący pęk kluczy, którymi po chwili starał się otworzyć frontowe drzwi.

 - Jeszcze się przekonasz - odburknął Chanyeol po czym zawtórował Baekhyunowi śmiechem.

 Obdrapane drzwi wydawały się dużo słabsze niż sam zamek, ale Byun i tak musiał użyć wiele siły, by dostać się do środka. Po krótkiej chwili zamek jednak ustąpił, a Baekhyun mocno pchając drzwi niemal przewrócił się potykając o próg.

 - Uważaj - szepnął Chanyeol łapiąc chłopaka w ostatniej chwili.

 Wnętrze niewielkiej chatki właściwie nie uległo zmianie od czasu, gdy chłopcy ostatni raz odwiedzili to miejsce. Drewniane ściany zapełnione były niewielkimi obrazami nieznanych autorów, a tuż nad kanapą wisiało tandetnie wyglądające poroże. Wszystko wydawało się tutaj być kruche, a czas najwyraźniej nie był łaskawy dla wszechobecnego drewna. Ruch drzwi spowodował, że kurz zalegający w zakamarkach zaczął wirować i powoli opadać.

 - Może zaniesiesz torby na górę, a ja otworzę okna? - spytał Baekhyun zamykając drzwi na klamkę. Czując męczący zaduch chciał jak najszybciej doprowadzić domek do, chociażby powierzchownego, ładu.

 Chanyeol ochoczo pokiwał głową i zabrał wszystkie bagaże i zaczął wnosić je po schodach, natomiast Baekhyun podbiegł do pierwszego okna, by otworzyć je na oścież. Nie można było powiedzieć, że domek śmierdział, ale dało się wyczuć duszącą wilgoć typową dla starych domów. Poza tym miał nadzieję, że w ten sposób uda mu się również przegonić chociażby część kurzu.

 W momencie, gdy Baekhyun zdołał otworzyć jedną z okiennic, w całym domu rozległ się głośny krzyk Chanyeola. Starszy chłopak podskoczył nerwowo i równie szybko wbiegł po schodach, by sprawdzić co się stało.

 - Chanyeol? Nic ci nie jest? - krzyknął Baekhyun wbiegając na górę.

 - Spokojnie - syknął Chanyeol, a w momencie, gdy jego chłopak pojawił się przed nim wskazał na zwisający z sufitu spory kawał drewna - ta belka musiała się poluzować, a ja nie zauważając jej na nią wpadłem.

Cztery Pory Roku | ChanBaekΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα