1. Brutalna rzeczywistość

6 0 0
                                    

~*~ Muzyka w mediach: Sia- Chandelier ~*~

Ostry dźwięk budzika wyrwał mnie ze spokojnego snu. Odkryłam kołdrę z głowy i wstałam, by wyłączyć urządzenie. Spojrzałam na zegar. 05:32. Mam pół godziny na wyszykowanie się do pracy. Podeszłam do szafy. Szczerze mówiąc, nie miałam co w niej chować.

Kilka t-shirt' ów, ze 4 pary jeansów, jedna bluza... Buty są ściuchane i stare. Oprócz tego kiedyś znalazłam sprzęt i ciuchy jeździeckie. To chyba najcenniejsze rzeczy w moim domku. Bryczesy, czapraki, sztyblety, oficerki... O nic tak bardzo nie dbałam niż o te rzeczy.

Wybrałam fioletowo -różowy podkoszulek, czarna bluzę z zarysem głowy końskiej, moje ulubione, przetarte jeansy i stare, białe tenisówki. Westchnęłam na widok ubogich ubrań. Poszłam do łazienki i rozebrałam się. Puściłam wodę i szybko się obmyłam ciało. Wysuszyłam się i ubrałam przygotowaną wcześniejszej odzież. W locie załapałam jabłko i wyszłam z małego domku.

Podwórze było dość duże. Przystrzyżona trawa, wypielęgnowane kwiaty były wszędzie. W centrum była piękna willa, w której mieszkała Amanda i Rachel. Od progu prowadziła wąska, wysypana małymi kamykami ścieżka, ciągnąca się do drogi głównej. Na rogu była duża stajnia, chociaż posiadaliśmy jednego konia- klacz Pravatti -która należała do Rachel. Do stajni była dołączona obora, w której przetrzymywaliśmy krowy. Po drugiej stronie był wybieg dla świń i kurnik. Za farmą były pola marchwi, ziemniaków i kukurydzy.

Szłam przez podwórze niechętnie, ze spuszczoną głową. Ni z tego, ni z owego przede mną pojawiła się Rachel.

- Sam! Sam, poczekaj!

- Czego chcesz? - warknęłam. Mała skuliła się na dźwięk mojego ostrego tonu - Przepraszam, Rachel. O co chodzi?

- No bo... bo mama dzisiaj wychodzi i... i mogłabym Ci pomóc w pracy... i...

- Rach, nie możesz mi pomóc. To bardzo miłe z twojej strony i dziękuję za chęci, ale muszę sama wykonać moje obowiązki.

- Rozumiem...

- Ale za to możesz zapytać mamy, czy po skończonej pracy będę mogła posiedzieć z tobą przez dwie godzinki nad jazdą.

- Dziękuję! - krzyknęła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Zakęciłam ją wokół własnej osi i patrzyłam jak się śmieje i uśmiecha.

- Ja już idę do mamy. Trzymaj się, Rach. Pamiętaj, ucz się pilnie!

- Dobrze, Sam. Do zobaczenia! - rzuciła i pobiegła w stronę willi. Po chwili pędziła ścieżką do szkoły.

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Amanda już na mnie czekała.

-Gdzieś ty się podziewała?!

-Ja..

- Nawet nie próbuj się tłumaczyć! Jesteś leniwym szkodnikiem, któremu nie chce się nawet punktualnie wstać!

- Nie jestem leniwa! I tak robię za Ciebie praktycznie wszystkie obowiązki!

- Nie pyskuj, gówniarzu! Lepiej zabieraj się do pracy!

Obróciłam się na pięcie i wymaszerowałam jak najdalej od widoku znienawidzonej twarzy.

OD AUTORKI:

Witam was w pierwszym rozdziale! :D Ale Atmosfera szybko ucieka, nieprawdaż? Chciałam was przeprosić za dwie rzeczy, których się wstydzę. Po pierwsze za brak rozdziałów. Przez moje lenistwo nie dodawałam ich. Nie mam na to żadnej wymówki. Nie będę zwalać tego na brak weny- bo były momenty, w których chciałam przysiąść i coś napisać, ale jak wspominałam na załączonym obrazku- nie chciało mi się; również nauką tego nie wytłumaczę. Owszem, mam dobre oceny, ale do nauki się nie przykładam, jak do niczego, zresztą. Nie jestem taka zapracowana, żeby siedzieć i wkuwać do 23 w nocy, jak zdarza się to moim starszym znajomym. Eh... Nie liczę na to, że mi wybaczycie, bo nie macie podstaw tego robić.

Tak więc no... Mam nadzieję, że tym którzy zostali spodoba się rozdział, mimo swojej długości. :)

Bye. :*

Nim Zajdzie Słońce Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora