Life with murderer/Ticci Toby

Rozdział 9

Gdy się obudziłam widziałam mnóstwo par oczu. Prawdopodobnie wszyscy mi się przyglądali. Wszyscy oprócz jednej osoby czyli Toby. Patrzył się w okno w odbiciu szkła widziałam jak po jego policzku spływa pojedyncza łza. Zastanawiałam się dlaczego, ale teraz miałam na głowie większy problem. Oni. Cudem jakoś przepchałam się przez ten tłum i udałam się do toalety. Umyłam się ubrałam po czym wyszłam z łazienki kierując się do schodów. Gdy mijałam wszystkie drzwi i kąty było w nich pełno krwi. Na samą myśl aż mi się wymiotować chciało. I ja miałabym się nadawać na proxy? phii.. chyba wziął mnie tylko by się pośmiać ale cóż postanowiłam, że zrobię plan jak uciec z tego miejsca. Musiałam stoczyć z nimi walkę. Chyba, że znajdę lepszy sposób. Nadal miałam na sumieniu śmierć Susan. Na samą myśl o tym rozbolał mnie brzuch. Nie chciałam się tym przejmować, więc wyciągnęłam słuchawki i telefon. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę i udałam się w stronę kuchni. Gdy doszłam do drzwi usłyszałam krzyki i trzaskanie porcelany lub szkła. Gdy weszłam do kuchni był tam niski blondyn, który miał na sobie zielone ubrania. Wyglądał trochę jak skrzat. Drugą osobą był wysoki blady chłopak o kruczoczarnych włosach i wyciętym uśmiechu na twarzy. Gdy na niego patrzyłam aż usta mnie rozbolały na sam widok. Wszędzie było pełno kawałków talerzy i szklanek. To co się wyprawiało w tym domu to był istny chaos. Na blacie leżały ciasta i woda. Spakowałam je do plecaka i wyszłam kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Nie zwracałam uwagi na nikogo. Szłam tak przez ten głupi las bez konkretnego celu. Chciałam wrócić do ośrodka i tak też było. Wszyscy mnie mieli w dupie czyli jak zawsze, więc lepiej dla mnie. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy byłam już na skraju lasu. Miałam już z niego wyjść, gdy nagle usłyszałam pewien znajomy mi głos. Głos Toby.

Kolejny rozdział już w piątek! ;)

Dzięki za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze. To bardzo motywuje! ;*