I

3.4K 202 29
                                    

- Lauren!! - krzyk mojej przyjaciółki wyrwał mnie z letargu, w którym się nagle znalazłam.

- C-co jest? Czego się drzesz? - mruknęłam patrząc na kubek kawy, stojący na stole przede mną.

- Mówię do ciebie od pięciu minut, a ty masz to totalnie w dupie... Co jest? - patrzy na mnie z mieszaniną troski i rozdrażnienia.

Spojrzałam na nią i znowu wbiłam wzrok w brązowy napój.

- Zamyśliłam się i tyle. - burknęłam jak to miałam w zwyczaju.

Usłyszałam głośne prychnięcie przez co na mojej twarzy zagościł cień uśmiechu.

Cała Wiki. Nawet jak nie mam humoru to nie umiem być przy niej poważna. Jako jedyna została przy mnie kiedy inni się odwrócili i zawsze mogłam na nią liczyć.

- Jak tam ci idzie z hajsem? - zapytała mnie po chwili.

Uśmiech od razu zgasł.

- Nadal brakuje mi conajmniej trzech stówek, a do koncertu został tydzień... Raczej gówno z tego będzie. - mruknęłam zgaszona.

- Wiesz, że mogę cię wesprzeć. Chociażby pożyczką. Oddasz kiedy zarobisz... Wiem jakie to dla ciebie ważne. - powiedziała patrząc na mnie z troską.

Westchnęłam głęboko i przejechałam dłonią po moich, czarnych włosach. Nie chcę jej kasy... Sama chcę zarobić, by poznać te cztery dziewczyny, które wyciągnęły mnie z największego bagna w jakie można wpaść.

- Dam radę... Będę dłużej grała na metrze to się uda. - powiedziałam z lekkim uśmiechem i zaciągnęłam się fajkiem.

Wiks spojrzała na mnie z mieszaniną dumy i rozbawienia, po czym również wzięła dym do płuc. Moje zachowanie podchodzi już pod pracoholizm. Tak wiem. Choć sprawia mi to masę radości i spełniam się w tym co robię, to poświęcam temu bardzo dużo czasu przez co nie mam znajomych. Oczywiście oprócz Wiki i Mary. Taka z nas święta trójca... Tylko one wiedzą jaka jestem.

- Napewno nie chcesz abym jechała z Tobą? - zapytała bawiąc się jednym ze swoich dredów. Wyglądała w nich fantastycznie.

- Nie. - powiedziałam stanowczo i z szerokim uśmiechem. - Nie lubisz popu i nie pozwolę ci wydać kupy hajsu na coś z czego nawet nie zaczerpniesz przyjemności. Poza tym twoja matka nigdy się nie zgodzi na wyjazd do Barcelony mały szczylu. - uśmiechnęłam się zadziornie, żartując z jej wieku.

Jest ode mnie rok młodsza i traktuję ją jak siostrzyczkę. Ja za miesiąc już będę pełnoletnia, a także jestem po maturze, więc bez przeszkód mogę jechać, ale ona jeszcze nawet 17 nie skończyła i jej mama po prostu się nie zgodzi.

- Jeb się na ryj! - powiedziała ze śmiechem i pokazała mi środkowy palec.

- Dobra kochana ja lecę, bo praca czeka. Zaczyna się godzina powrotów i będę miała niezły utarg jak pogram ze dwie godziny. - powiedziałam przeciągając się na krześle w Starbucksie. - Do pracy rodacy.

- Nie zachetaj sobie gardła tylko. - zachichotała i pożegnałyśmy się buziaczkiem w policzek.

Zgasiłam kiepa tuż przed zejściem do metra i szybko zbiegłam po schodach. Skasowałam bilet i po chwili byłam już w drodze na Marymont, by rozpocząć robotę.

Dziesięć minut później ustawiłam pokrowiec w przejściu pomiędzy tramwajami, a metrem i postawiłam kartkę "Zbieram by spełnić marzenie". Szybko nastroiłam gitarę ze słuchu i zaczęłam grać pierwsze akordy, po czym dołączyłam wokal. Juz po pięciu minutach pierwsze monety zabrzęczały w pokrowcu.

*****
- Ok. Bilet lotniczy kosztuje 400zł plus do tego dwie noce w hostelu to będzie kolejne 60 euro. Jedzenie na dwa dni to musisz mieć tak z 100 euro i powrót kolejne 400 złotych. Razem to będzie prawie 1600zł. - Wika wymieniała kwoty, a ja coraz bardziej zamykałam się w sobie.

- Bilety Meet and Greet już kupiłaś, ale za pożyczony od matki hajs, więc musisz jej oddać kolejnego tysiaka. Stara masz tyle hajsu? - Wika spojrzała na mnie z współczuciem.

- Dzisiaj udało mi się zebrać 170 zł z gitarą, co po podliczeniu daje mi 2200... Nadal brakuje mi 400 aby ze wszystkiego się spłacić, a do koncertu tylko 6 dni. - mruknęłam załamana.

- Spoko ogarniemy to. Brakuje ci czterech stówek, bo bilety lotnicze podrożały... Najwcześniej wylecisz do Barcelony dzień przed koncertem, więc masz tak naprawdę 5 dni aby skołować 400 zł. Ogarniesz to na chillu. Jesteś świetną wokalistką i ludzie sypną groszem codziennie. Dasz radę ale musisz dzisiaj zarezerwować bilety, bo znowu cena podskoczy. - Wiki szturchnęła mnie w ramie po czym kliknęła formularz rezerwacyjny.

To się może udać. Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam o przyjaciółkę. Jest niezastąpiona.

- Załatwione. - wyszczerzyła się jak głupia. - Jauregui rusza na podbój Barcy!

Obie wybuchłyśmy szczerym śmiechem i zadzwoniłyśmy do Mary, aby jej powiedzieć. Za tydzień poznam moje idolki...

___________
Pierwszy rozdział za nami :D Gwiazdkujesz/komentujesz = MOTYWUJESZ!!!!

I Got hit by the car to save my idol! // Camren StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz