Rozdział 1

227 15 2
                                    

Mark

Dzień jak co dzień. Wypadek, operacja, dyżur, dom, sen i na następny dzień znów do pracy. Ten jednak był inny. Na stół operacyjny trafił jeden z popularnych biznesmenów. Jackson Wang. Po ciężkim wypadku samochodowym.

Mężczyzna był w kiepskim stanie, ale miałem już gorsze przypadki. Od razu wziąłem się za operacje. Transport i usługi całej Korei by padły bez tego mężczyzny, a to odbiło by się na innych państwach.

Nagle dopadł mnie ogromny stres, że to właśnie ode mnie zależy nie tylko jego życie, ale i przemysł w całym kraju. Odetchnąłem drżącym głosem nacinając jego skórę, trzeba mu poskładać żebra. Jednak jego przystojna twarz za bardzo mnie rozpraszała, na szczęście jedna z pielęgniarek przyszła, aby obmyć mu ją z krwi i kurzu, tym  samym zasłaniając mi ten piękny widok...

- Mark? Skup się. - powiedział towarzyszący mi doktor wlepiając we mnie spojrzenie swoich ciemnych oczu.

Zwróciłem na niego wzrok i pokiwałem głową. Ma rację. Muszę się skupić! Skup się Mark! Warknąłem sam na siebie wracając do Pana Wanga, a dokładniej jego żeber. Muszę się skupić bo inaczej mogę go zabić. Cholera! Te myśli mi nie pomagają!

W końcu operacja się skończyła, trwała dobre 6 godzin. Z ulgą poszedłem do osobnego pomieszczenia aby się ogarnąć i umyć ręce po operacji, później skierowałem się już do swojego gabinetu. Mężczyzna zostanie w śpiączce dla jego bezpieczeństwa. Jeszcze mogło by się coś stać, a tak odpocznie. Przynajmniej żyje, a z tego co wiem nie ma żadnych krewnych, przynajmniej nie słyszy się o tym zbyt wiele. Potomstwa i dziewczyny też nie było widać, ni słychać o tym. Aż zaczęły krążyć plotki, że jest gejem. Może jest~ to by w sumie zmieniło sposób patrzenia na niego. Przynajmniej ze strony kobiet. A to również daje większe szanse wielu mężczyzną, a to już coś, tym bardziej, że teraz będę miał z nim na pewno dużo kontaktu. Oczywiście jak się obudzi. I jeśli to ja zostanę przypisany mu jako lekarz prowadzący. Z pewnością jeszcze tu trochę poleży, a to oznacza, że pewnie będę go odwiedzać całkiem często w tej małej, prywatnej sali.

Te myśli od razu sprawiały, że humor mi wracał. Chciałem go wybudzić od razu ale nie mogłem dla jego dobra. Mam nadzieję, że dzięki temu się tak bardzo nie zdenerwuje na mnie, za to, że ominęło go tyle pracy.

Przez następne kilka dni zaglądałem do niego jak tylko miałem czas. Byłem jego cholernie ciekawy i chciałem poznać odpowiedzi, na pytania, które zadawały media. Nikt nie znał sprawcy wypadku ani ich okoliczności. Nie było żadnych świadków. Wang został po prostu znaleziony na środku chodniku w parku. Gdyby nikt go nie znalazł w ciągu następnych godzin to mogłoby się źle skończyć.

"Wszystko wskazywało na wypadek samochodowy, więc dlaczego został znaleziony w parku?".

To było jedno z wielu pytań, na które nie dało się znaleźć odpowiedzi.

"A może on po prostu został startowany przez jakieś dzikie zwierzę?"

Była taka możliwość ale zbyt mało prawdopodobna. Gdyby po centrum Seulu biegało dzikie zwierzę od razu by o tym wiedziały media społecznościowe, a tym bardziej mieszkańcy okolicy i całego miasta.

"Ale przecież tu nie ma lasu. No chyba, że będziemy liczyć miejską dżunglę."

Ale to już jest głupie i nie prawdopodobne. Nie wiem jak to się mogło stać. Niestety przez te myśli nie mogłem też za dobrze spać, ciągle wiercąc się tam i z powrotem. Mam nadzieję, że szybko wróci do siebie i będzie można go wybudzić.

Jisoo

Słyszałam co się stało. Jackson... on... miał wypadek. Jak...? Przecież on nie może. To jest nie możliwe.
Ze łzami w oczach złapałam wszystko co mogłam i natychmiast wybiegłam z domu, trzaskajac drzwiami.

- Co ja teraz zrobię? - spytałam jadąc windą w dół do hallu. - Dlaczego tak późno się o tym dowiaduje?

Od razu pobiegłam do wyjścia z budynku i na parking do swojego samochodu. Szybko wsiadłam i pojechałam do szpitala, o którym mówili w wiadomościach.
Pod budynkiem stało już mnóstwo paparazzi. A ochroniarz nie chciał nikogo wpuszczać bez okazania dowodu osobistego. Nie mam tu nikogo z rodziny pod tym samym nazwiskiem nie wchodzę. Czyli muszę poczekać przynajmniej aż paparazzi znikną. Wytarłam łzy wracając do domu powoli.

Kilka dni później, wszystko o Jacksonie powoli cichło, a ludzie mogli normalnie wchodzić do szpitala. Wtedy zdecydowałam się pojechać. Przecież muszę wiedzieć w jakim jest stanie do cholery. Skoro w mediach nic nie podają to sama się dowiem.

Tak jak myślałam weszłam do budynku normalnie i pojechałam na wskazane przez recepcjonistkę piętro. Wiem, że nie uda mi się tak szybko dostać do niego ale trzeba próbować. I tak też zrobię.

Wysiadłam z windy kierując się korytarzem. Najpierw w prawo, potem drugi zakręt w lewo i na wprost. Po chwili już przekraczałam próg oddziału intensywnej terapii. Złapałam jakiegoś doktora, od razu pytając o stan Jacksona.

- Kim pani jest jeśli mogę wiedzieć? - spytał doktor... Tuan. Jak udało mi się zobaczyć na plakietce.

- To już chyba nie pańska sprawa. - warknąłam. - Jeśli nie chce mi pan udzielić informacji to chce dostać chociaż numer sali, na której leży. - mruknęłam uspokajając się trochę. Jak będę nie miła to nic mi nie powie.

- Właśnie, że moja, jestem lekarzem prowadzącym Pana Wanga i nie mogę wpuścić nikogo poza rodziną.

"Głupi doktorek." - syknełam w głowie. - "Zachowuje się jakby wszystko wiedział. Jakby... ah..."

Zmierzyłam go złym wzrokiem unosząc brew.
- Słuchaj doktorku albo mnie do niego wpusisz, albo inaczej to załatwimy. - zmarszczyłam brwi zła. Ma Tuan przejebane u mnie.

See You | Markson [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz