Gdy miłość wybiera sobie naszego największego wroga 1/3

15.1K 316 27
                                    

- Ooo, Granger, czyżbyś wreszcie zapomniała języka w gębie? - usłyszała znienawidzony przez siebie głos, gdy stała przed wystawą Madame Malkin na ulicy Pokątnej. Cała zdrętwiała, odwracając się, by stanąć twarzą w twarz nikim innym, jak Draconem Malfoyem.
- Nie, Malfoy, nie zapomniałam — odcięła się mało inteligentnie jak na siebie.
Blondyn spojrzał na nią z pogardą w oczach i prychnął pod nosem:
- Właśnie widzę...
- Przepraszam? - fuknęła niczym rozeźlona kotka, ale on tylko pokręcił z powątpiewaniem głową i odszedł szybko, nie zaszczycając jej już nawet jednym spojrzeniem. Zdumiona jego zachowaniem Hermiona spojrzała na stojącą obok niej Wiewiórę, ale ta wyglądała na równie zaskoczoną, co brązowowłosa. Przecież jeszcze nigdy Malfoy tak łatwo nie rezygnował z kłótni z Gryfonką! A teraz co? Poszedł sobie, tak po prostu.
- Przymierzamy te szaty? - zapytała w końcu Ruda.
- Daj spokój, ty widzisz ile one kosztują? Przecież nawet mnie na żadną z nich nie stać! - odezwała się smutno starsza Gryfonka. - Lepiej już wracajmy. Jutro powrót do szkoły, a ja nawet się jeszcze nie spakowałam.
- Ani ja! - wykrzyknęła przerażona Ginny i pędem ruszyły w stronę Dziurawego Kotła. Stamtąd też przeniosły się do Nory za pomocą proszku Fiuu.
- Mamo, już jesteśmy!
- Obiad będzie dziś później, bo czekamy na Percy'ego i Billa z Fleur — powiedziała pani Weasley, wychodząc z kuchni. Uśmiechnęła się pocieszająco do Hermiony, zdawała sobie sprawę, jak śmierć Freda wpłynęła na dziewczynę. Przecież ta dwójka zawsze bardzo się lubiła, ponadto to ją ratował, gdy wszystko się zdarzyło.
Młoda Gryfonka uśmiechnęła się niepewnie i weszła na górę do pokoju, który dzieliła z Ginny zawsze, kiedy nocowała u Weasley'ów.
- Hermi, co się dzieje? - zapytała Ginny, gdy zamknęła drzwi. - Aż tak bardzo obwiniasz się o śmierć Freda? Przecież to nie twoja wina i nikt z nas ci tego nie wypomina!
- Nie, Ginny, to nie o to chodzi — mruknęła Hermiona, starając się nie rozpłakać.
- No to o co chodzi? Od jego śmierci nawet nie można wymówić jego imienia w twojej obecności, bo zaraz wybuchasz płaczem! Co jest?
- Nic, muszę po prostu jakoś sobie to wszystko poukładać — odparła, zabierając się za pakowanie. Już jutro miał się rozpocząć dla niej, Harry'ego i Rona, a także większości z ich rocznika ostatni rok nauki w  Hogwarcie. Rok, który przez niedawną wojnę został przesunięty o dwanaście miesięcy.

Rano obudziło ją słońce wpadające przez okno oraz ruda krzątająca się po pokoju z pieśnią na ustach.
- Miona, wygrzebuj się już z tej pościeli.
- Już, za chwilę... - mruknęła i przeciągając się, wyskoczyła z łóżka i poszła do łazienki. Nie czuła się wyspana, miała kłopoty z zaśnięciem, co było widać po ciemnych workach pod oczami i niekoniecznie przytomnym spojrzeniu. Odkąd zginął Fred, bała się zasnąć, bo sceny z tej okropnej nocy dręczyły ją w snach. W ciągu całej tej włóczęgi zdała sobie sprawę, że to, co czuje do Freda, to nie tylko przyjaźń, lecz też coś więcej. Wtedy, gdy Harry z Luną udali się do Pokoju Wspólnego Puchonów, odciągnęła starszego Gryfona na bok i wyjawiła mu wszystko. Do tej pory nie mogła pozbyć się z pamięci wyrazu jego oczu. Schowali się wtedy w łazience, obiecał jej, że już zawsze ze sobą będą.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Dramione Miniaturki [Zakończone/Poprawione] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz