VII

5.5K 436 276
                                    

*Eren*

Wieżowiec firmy, w której pracował Levi był ogromny. Patrząc w górę nie byłem pewien czy widzę jego koniec. Właściwie dlaczego zabrał mnie do swojej pracy? Twierdził, że to przez moją tendencję do robienia kłopotów, a dzisiaj późno kończy i nie chce zastać zdemolowanego domu. Jednak instynkt podpowiadał mi inaczej i słowo daję, że to nie były te popieprzone głosy. On po prostu się o mnie martwił.

Albo zwyczajnie ma dosyć twoich wybuchów, nad którymi nie panujesz.

Od paru dni jeden z tych upierdliwych głosów nie dawał mi spokoju. Cały czas wypominał mi moją relację z Levi'em i to co teoretycznie, ale czysto teoretycznie do niego czuję. Bo nie mogę powiedzieć, że traktuję go jak zwykłego i mało znaczącego dla mnie opiekuna. W jakiś sposób stał się dla mnie kimś ważniejszym i sam powoli zaczynałem się w tym gubić. Ale i tak najbardziej lubiłem jak mnie przytulał. Pachniał nieziemsko.

Zanim wszedłem przez duże, szklane drzwi, nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak bardzo źle się poczuję w środku. Na parterze było niezwykle tłoczno i w momencie naszego przekroczenia progu bydynku, odniosłem wrażenie, że wszyscy zaczęli się na nas gapić. Dosłownie czułem jak przewiercają mnie wzrokiem i nawet nie zastanawiałem się czy tak jest naprawdę. Wlepiłem wzrok w podłogę i zaciskając palce na swoich ramionach, powlokłem się za czarnowłosym. Mój oddech zdecydowanie przyśpieszył, zacząłem się stresować i bać tych wszystkich ludzi, którzy wydawali się szeptać na mój temat. Do uszu docierał mi głos Levi'a, który witał się z innymi pracownikami. W tym momencie chciałem być w domu, gdzie zdecydowanie czułem się lepiej.

- Levi, niedobrze mi - mruknąłem, kiedy staliśmy już w windzie.

Od czasu, gdy wyszliśmy z domu, nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Może na początku nie przeszkadzało mi to tak bardzo, ale teraz cisza doprowadzała mnie do szału. Moje uszy stały się bardzo wrażliwe na wszystkie dźwięki jakie nas otaczały, a przynajmniej miałem nadzieję, że nie istnieją tylko w mojej głowie.

- Spokojnie. Zaraz będziemy w moim biurze. Tam jest spokój i cisza. - Uspokoił mnie, nawet nie zaszczycając spojrzeniem.

Coraz bardziej czułem się niezręcznie w jego towarzystwie. Wspomnieniami wróciłem do naszego pierwszego spotkania, kiedy nie potrafiłem z nim rozmawiać i obawiałem się dziwnych i niechcianych reakcji.

Levi poprowadził mnie przez wąski korytarz, który w porównaniu do parteru był całkowicie pusty. Całe wnętrze budynku było bardzo zadbane, ale tutaj czułem, że wkraczam w całkiem inne miejsce. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem szczególną uwagę po wejściu do biura, była niewielka tablica zapełniona zdjęciami. Kusiło mnie, aby podejść i dokładnie przestudiować każde z nich. Levi nigdy nic o sobie nie mówił, jak i nie wspominał nic o swojej rodzinie. Powstrzymałem się jednak i rozejrzałem dokładnie po całym pomieszczeniu. Biurko z ciemnego drewna, skórzana kanapa, tysiące szuflad i szafek, barek z alkoholem oraz jedna ściana służąca jako wielkie okno. Podszedłem do niego i spojrzałem na panoramę miasta. Zupełnie jak w mieszkaniu Levi'a, a to oznaczało, że musiał lubić taki rodzaj wystroju.

- Całkiem tu przyjemnie - odezwałem się, widząc jak podchodzi do wspomnianego wcześniej barku i wyciąga butelkę wina. Zdzwiło mnie to, że pije w pracy, ale miałem cichą nadzieję, że mi także naleje.

- Specjalnie zadbałem o to, aby tak było. - Przeniósł na mnie swój wzrok i zamknął butelkę, wciskając korek do środka. - I nie licz na to. Mogę zrobić ci gorącą czekoladę albo herbatę.

Westchnąłem niezaskoczony faktem, że nie chciał mi podać alkoholu. Usiadłem na miękkiej kanapie i ponownie spojrzałem na wiszące zdjęcia. Później na pewno je pooglądam.

Głosy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz