Ale ja nie chcę tatuaży... druga radioterapia.

4.3K 662 37
                                    


Po tygodniowej przerwie od naświetlań na szyję i śródpiersie, przybyliśmy do Centrum Onkologii w Bydgoszczy na kolejną przymiarkę do naświetlania śledziony.

Przy poprzedniej przymiarcę pani doktor narysowała mi, markerem, krzyżyki na brzuchu do tego cyklu radioterapii. Później zakleiła to plastrami, żeby się nie zmyło.Troszkę się zmyło, ale nadal było je widać.

Ale przez następne 2 tygodnie może się całkowicie zmyć, a to musiało być widoczne, bo te krzyżyki pomagają w ustawianiu przy naświetlaniach.

"Bardzo rzadko robimy tatuaże dzieciom, teraz to naprawdę konieczne." - to zdanie wprawiło mnie w osłupienie. Tatuaż?! Albo jeszcze gorzej... tatuaże?! Mam tylko 14 lat, a tatuaż jest przecież na całe życie!

Kiedy usłyszałam to zdanie, akurat leżałam na leżance, a pani doktor patrzyła na moje krzyżyki. Wiedziała, że się zmażą.

-Mogę zrobić Ci tatuaż? -spytała

Ja, przecząco, pokręciłam głową. - po prostu bałam się tego. Byłam jednocześnie zdezorientowana i przerażona. Tatuaż?! W trzech miejscach?! Na brzuchu?!

Pani doktor próbowała mnie jakoś do tego przekonać, ale ja nadal byłam uparta.

Zaczęłam się zastanawiać co robię. Co ja wogóle robię? A może to chłoniak przeze mnie przemawia? Może on się po prostu boi?

Nie pokonasz mnie! Nie zawładniesz mną! Nigdy nie wygrasz!

Po kolejnej próbie przekonania mnie do tatuażu powiedziałam po prostu: "Dobrze", bo co miałam powiedzieć? Przecież walczę.

Po mojej odpowiedzi, pani doktor poszła po igłę i atrament (przynajmniej tak to wyglądało). Jeden tatuaż zrobiła na moim lewym boku, drugi na środku brzucha, a trzeci na prawym boku. Były to małe kropki i pani doktor powiedziała, że za kilka lat znikną (jednego już nie mam :) ).
Więc... czego ja się tak bałam? To tylko trzy małe kropeczki. Wszyscy mówią, że jestem taka dzielna, a wtedy czułam się jak zwykły tchórz.

No to za tydzień radioterapia.

Gdy Stawką Jest ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz