- Hayley! Przybyłam z darami!
Położyła córeczkę w łóżeczku, która podczas zabawy zdążyła usnąć i ruszyła w stronę kuchni. Ujrzała tam to, czego się spodziewała. Ciemno włosa kobieta stała przy szafce wyciągając kieliszki a za jej plecami na podłodze stały ogromne siatki z zakupami.
-Czym tym razem zamierzasz mnie utuczyć?
-Ja? Utuczyć? Nigdy?
-Nie no, bo przecież kilogram bitej śmietany, połączony ze słoikiem nutelli, to czysto dietetyczne danie-odpowiedziała ironicznie Hayley.
-Wilczku, wilczku, wilczku... Przecież jesteśmy wampirami, nam nic nie zaszkodzi.
Chciała się do niej uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł jej jakiś żałosny grymas. Katherine dokładnie przestudiowała jej twarz. Podpuchnięte oczy i niedokładnie wytarta twarz od łez, które zapewne chciała przed nią ukryć.
-Płakałaś...- Na te słowa hybryda odwróciła głowę. Czuła się żałośnie. Była jednym z najpotężniejszych stworzeń na świecie a nie mogła sobie poradzić z uczuciami. Zamknęła oczy a pod powiekami ponownie gromadziły się łzy. Cholera! Mogła rozpłakać się przy Raynie, nawet w sklepie stojąc po bułki ale nie przy Katherine! Dziewczyna tak strasznie starała się, żeby jej pomóc. A płacz sprawi, że trzeba będzie tak jakby zacząć od nowa. Przez miesiąc skutecznie udawało jej się ukrywać, ślady łez po nocnych szlochach. Jednak nawet nie wiedziała jak bardzo się myliła.
Katherine wiedziała o wszystkim. Za każdym razem jak do niej przychodziła miała czerwone oczy i mokre policzki. Jej oczy wyrażały ból i smutek. Zawsze starała się ją rozweselić. I udawało jej się. W jej towarzystwie w jej oczach pojawiały się wesołe ogniki. Jednak, kiedy wracała następnego dnia wilczyca znów była przygaszona. Panna Pierce miła już pewien plan, który mógłby pomóc przyjaciółce. Podeszła do niej i przytuliła ją.
-Płacz, jeśli to ci pomaga, to płacz- powiedziała spokojnym tonem.
Hayley rozpłakała się ponownie tego dnia. Zmoczyła Katherine całą bluzkę słonymi łzami. Wampirzyca głaskała ją po głowię, kołysząc w ramionach. Kiedy hybryda w końcu odsunęła się od niej zrozumiała, że udawania wcale jej nie wychodziły. Katherine wiedziała o wszystkim.
-Dzięki- wymamrotała pod nosem. Jednak, dla wampirzycy wszystko jest słyszalne.
-Nie ma za co- Uśmiechnęła się promiennie- A teraz chodź, ciekawa jestem jak smakuje to wino rocznik 67.
Hayley chwyciła kieliszki i ruszyła do salonu a tuż za nią panna Pierce. Usiadły na białej kanapie i po chwili trzymały w dłoni kieliszki z szmaragdowym płynem.
-Wiesz co wilczku dowiedziałam się, że dostałam imię po swojej pra-pra-pra babce. A wiesz co jeszcze, mam po niej gen wróżki! Spróbujmy moich nowych zdolności. Dawaj łapę!
YOU ARE READING
vampires stories ❀ ᴛᴠᴅ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛs
FanfictionWYMAGA KOREKTY, I NIEDŁUGO SIĘ ZA TO WEZMĘ (NAJLEPIEJ NA RAZIE NIE CZYTAĆ, ŻEBYM SIĘ NIE WSTYDZIŁA) dawno, dawno temu, w odległym Mystic Falls, żyło dwóch braci... ☞ ɴᴏᴛᴏᴡᴀɴɪᴀ ★ 13.11.2017 - #246 ᴏ ᴡᴀᴍᴘɪʀᴀᴄʜ ★ 2. 07. 2020 - #1 w Klayley
Back to me (Klayley)
Start from the beginning