~3~ Spacerek

86 2 3
                                    


Szłam z Rudolfem chodnikiem... po czym skręciliśmy na piękną łąkę, szliśmy pomiędzy stokrotkami, koniczynami i wszelkim innym kwieciem. Stwierdziłam że chcę iść do lasu i tak też zrobiłam. Szłam dróżką i słuchałam śpiewu ptaków, ale po jakimś czasie znudziła mi się to i poszłam w kszoki. Rudolf nie wydawał się bardzo wyczerpany.... wręcz przeciwnie! Był w pełni sił! Z tego powodu uznałam że pójdziemy jeszcze dalej. Kilka gałązek wplątało mi się we włosy i całe buty miałam brudne, ale nie przejmowałam się tym. Brnęłam dalej w krzaki.

*Niecałe 10 minut później*

Wydostaliśmy się z krzaków i zobaczyłam potok leśny! (Płytki w ciul- to fakt, ale POTOK!) Pies podszedł do niego i zaczął pić wodę. Ja też, ale z butelki (nie wiem skąd ją wytrzasnęłam, ale była). Popatrzyłam chwilę na pieska, las i smycz. Postanowiłam spuścić go z uwięzi. Pomyślałam: Hej! ,,Kalina może dasz Rudolfowi pochodzić bez smyczy? Przecież on się ciebie słucha i nawet jak odejdzie gdzieś dalej, kiedy go zawołasz przyjdzie. Jak postanowiłam tak zrobiłam... i zaraz potem tego żałowałam.Rudolf wywęszył zająca, po czym wystrzelił za nim jak z procy! Ja tylko patrzyłam i strzeliłam facepalma. Nie było większego sensu go gonić, ale i tak za nim poszłam. W takim gąszczu to ja jeszcze nie byłam! Wszędzie jeżyny i mrowiska! Oprócz tego było spoko. Wołałam go, gwizdałam... i NIC!

*Godzinę później*

Nadal bez skutku! Rodzice mnie ZABIJĄ za to, że zgubiłam psa!

*15 minut później*

Usłyszałam szelest w krzakach Pomyślałam że to mój pies, ale... to nie był on. Z pośród liści wyszedł chłopak. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem, jakieś jeansy, trampki i dziwną maskę. Odruchowo złapałam za moje sztylety. Chłopak tego nie zauważył.
 -Hej, co taka dziewczynka jak ty robi sama w lesie?
 -Czy to obchodzi kogokolwiek?
-Tak się składa że mnie. A więc?
 -Spaceruję i szukam psa.
 - Piesek ci się zgubił? Szkoda. Jest na tyle duży by go zobaczyć?- zapytał żartobliwie
 -Może się przekonasz jak do mnie wróci.
 -Może...
Chłopak ruszył w moim kierunku. Zauważyłam że trzyma w ręku jakiś nóż. Ku jego zdziwieniu zablokowałam jego atak jedną ręką, a drugą sama zaczęłam atakować. Napastnik nie dał się jednak wyprowadzić z równowagi.
 -Tego się nie spodziewałem.
 -Takie życie.
 -Jak się nazywasz?
 -Najpierw ty.
 -Eyeless Jack.
 -Dziwne imię...
 -Teraz ty.
 -Kalina.
 -Też masz nie typowe imię.
 -Typowsze niż twoje.- Chłopak przez chwile wydawał się zamyślony. Po chwili wyrzucił swoją broń. Byłam zdezorientowana. Co to miało być?! Najpierw mnie atakuje, później rozmawia, po czym wyrzuca nóż! (rzeczywiście mam problemy :/ )
 -Nie jesteś typową ofiarą...
 -Zawiedziony? Za to ty, nie jesteś typowym chłopakiem z lasu, który atakuje dziewczynę, która szuka swojego psa.
 -Szczerze to.... nie jestem zawiedziony. Wręcz przeciwnie! Jesteś bardzo ciekawa, całkiem zabawna... i umiesz walczyć!
 -...co...?
Jack jeszcze bardziej mnie zdezorientował.
 -He he! Dobra, chodź! Razem poszukamy tego twojego pieska.
 -Skąd mam wiedzieć że mnie nie zaatakujesz?
 -Nie wiem... może zdaj się na instynkt?
 -Nie głupi pomysł!
Swego czasu odkryłam u siebie coś w rodzaju "szóstego zmysłu". Dotąd mnie nie zawodził. Co teraz?
 -Dobra! Nie mam nic do stracenia! Ruszyliśmy przed siebie. Tak naprawdę w jego towarzystwie czułam się... dobrze. Pomyślałam sobie: ,,ZAJEBIŚCIE! Zamiast uciekać to się zgadzam! Chyba tylko ja, potrafię tak szybko zgodzić się iść z chłopakiem, który chciał mnie zabić iść szukać psa!" Chociaż tak myślałam... to i tak z nim poszłam! (Taaak.... jestem... nie jestem normalna)
 -Ej?- zagadnęłam Jack'a
 -Co?
 -Skąd wiesz ,że znajdziemy mojego psa?
 -Powiedzmy... że będziemy mieli pomoc.- Jack uśmiechnął się tajemniczo. (Widziałam, chociaż miał maskę)
 -Jaką pomoc???- zaintrygował mnie tym, co powiedział. W sumie to od początku mnie intrygował. -Zobaczysz.- uśmiech nie schodził mu z twarzy... tak samo jak maska.
 -Hymmm... no dobra...
 - A tak w ogóle to jak wabi się twój pies?
 -Rudolf.
 -Serio? Tak nazywa się renifer!
 -I co z tego?
 -No, nic. A skąd taki pomysł?
 -No cóż... ma taką rudawą sierść i czerwony nos.
 -Pies z czerwonym nosem? Nigdy takiego nie widziałem! - wydawał się rozbawiony tym co powiedziałam.
 -Jak mi nie wierzysz, to po prostu powiedz!
 -Nie, to nie tak! Ja po prostu myślę że to wygląda zabawnie.
 -Mam jego zdjęcie. Chcesz zobaczyć?
 -Dawaj.
Wyjęłam telefon, włączyłam go, otworzyłam album, kliknęłam odpowiednie zdjęcie i pokazałam mojemu towarzyszowi. Widać było,że go zatkało.
 -.... no, no... piesek jednak nie jest taki mały...
-Tak jakby.
 -U mnie też jest pies, może nawet trochę większy. Ale jest mojego kolegi. Ja mam o wiele większego zwierzaka...

Creepypasta-Pomiędzy Dwoma ŚwiatamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz