~1~ Hej!

120 6 5
                                    

Jestem Kalina, mam niedługo 16 urodziny. Mieszkam w małym miasteczku. Posiadam długie włosy w kolorze ciemny blond, fioletowe końcówki i gdzie nie gdzie pasemka też fioletowe. Moje oczy są piwno-zielone. Cechuje się szczupłą i wysoką sylwetką.
Na ogół jestem dziecinna, ale też odważna i kiedy trzeba potrafię walczyć o swoje za wszelką cenę.
Lubię się śmiać, ale nie mam przyjaciół. Nie mam nikogo oprócz rodziny, a nawet kilka bliskich się ode mnie odsunęło... a to wszystko przez wydarzenie z przed niecałych 4 lat.
Miałam 12 lat. Byłam z młodszym bratem sama w domu, a rodzice byli w pracy.
Ja i Igor (mój brat) siedzieliśmy na łóżku w moim pokoju na piętrze. Z racji tego iż zawsze interesowałam się bronią białą mam przy sobie zawsze trzy, małe sztylety.
Nagle usłyszałam na dole hałasy. Przestraszyłam się... i to bardzo. Stanęłam przy schodach, z których zdołałam zobaczyć męską postać... Nie wiedziałam co robić. Przypomniałam sobie o bracie. Weszłam do jego pokoju.
- Igor... - zaczęłam szeptać - teraz bądź cicho i nie wyłaź z pokoju.
- Ale czemu?
- Po prostu mnie posłuchaj. Obiecaj mi to...
- Dobra...
Wróciłam do schodów, facet właśnie po nich wchodził, serce waliło mi ze strachu. Kiedy był prawie na końcu, wyszłam z kryjówki i zepchnęłam go z powrotem na dół.
Chyba myślał że w domu nikogo nie ma. Teraz już nie było odwrotu.
- Kim jesteś?!
Nie odpowiedział mi.
- Czego chcesz?!
Znowu mi nie odpowiedział.
Zaczął się podnosić. Rzuciłam w niego jednym ze sztyletów. Na szczęście trafiłam, ale w nogę. Skrzywił się z bólu. Wykorzystałam to: zbiegłam po schodach i wzięłam z kuchni nóż - najostrzejszy z całego domu.
Mężczyzna wyjął z nogi ostrze i wstał. Ruszył w moim kierunku. Rzuciłam jeszcze raz... nie trafiłam.
Wzięłam ostatni sztylet do lewej ręki, a nóż do prawej.
Obroniłam się przed serią pierwszych ataków, chociaż w kilku miejscach leciała mi krew.
Kiedy zdołałam go trochę od siebie odsunąć, kopnęłam go w ranną nogę. Ten dziad stracił równowagę i się wywalił.
Szybko przyszpiliłam go do ziemi (nie pytajcie jak).
- Pytam się ostatni raz! Kim jesteś i czego chcesz?!
- Jesteś agresywna i niebezpieczna jak na twój wiek...
- Co...? Odpowiadaj!!!
- Jestem biednym człowiekiem, który robi wszystko, żeby przeżyć...
- Mów normalnie!
- Co jeszcze mam powiedzieć?.... Już wiesz co chciałaś.
- Nie!!! Wiesz o co mi cho...... AAAH!!! - Poczułam ogromny ból w całej lewej ręce.
Nie wytrzymałam już dłużej... wbiłam nóż w jego klatkę piersiową... i.... jakimś cudem trafiłam w serce. Zaraz potem mężczyzna umarł.
W tamtym momencie zdałam sobie sprawę co zrobiłam do mnie co zrobiłam i zaczęłam płakać... chwilę potem doszedł do mnie ból z tych wszystkich ran.
-I-igor! Zadzwoń do r-rodziców!
On chyba to zrobił, bo zaraz potem do domu przyjechali rodzice.
Opatrzyli moje rany, zadzwonili na policje i pogotowie.
Po dłuższym czasie moje ciało miało się dobrze, ale i psychika wydobrzała. Cały czas kazali mi chodzić na jakieś terapie, ale wreszcie zrozumieli, że wszystko ze mną dobrze.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wszyscy wiedzą co się stało.... to smutne.
No i tak to wygląda.








Hej, i co myślicie? Ten rozdział może być taki mało wesoł ale wszystko powoli się rozkręca! Piszcie co myślicie w komentarzach co myślicie.
PS: Nie odwracajcie się od Kaliny >.<

Creepypasta-Pomiędzy Dwoma ŚwiatamiWhere stories live. Discover now