~5~

714 32 1
                                    

~rok 2012~

Od wojny nie widziałam sie z Henrym... tęsknie za nim.
Chciałabym móc go zobaczyć.
Odkąd wszyscy wiedzą o moim istnieniu... o tym, ze król ma córkę potęrzniejszą od kogokolwiek innego... mogę wyjsc na dwor.
Moge pójść do miasta ale po co skoro wszyscy sie mnie boją?
Wole siedzieć w oknie i tylko patrzec na ludzi.
-Witaj robaczku.- Alis przywitała mnie promiennym uśmiechem.
-Witaj Alis.- Odwzajemniłam uśmiech. Teraz juz łatwiej mi było okazywać emocje a co ważniejsze... odczuwać.- Co bedzie dzis na obiad?
-Niespodziewanka.- puściła oczko.
-Chyba raczej niespodzianka.
-Nie, niespodziewanka. Tak brzmi zabawniej.- gdyby porównać mnie i Alis charakterami... to tak jakby porównać 5 latkę z 12 latką.
Alis była jak dziecko.
A było między nami zaledwie 7 lat różnicy.
Ona tez miała przed sobą całe zycie a wolała siedzieć przy mnie i sie mna zajmować.
-Księ...
-Alis!!
-No przepraszam. Bello...-zasmiala sie.
-Taaak??
- Nie zgaaaadniesz... poznałam kogoś.
Zerwałam sie na równe nogi i pociagnelam ją na nadgarstek.
Siedziałyśmy naprzeciw siebie na lozku.
-Opowiadaj!! Jaki jest?? Jak wygląda??
-No wiec... ma na imie Derek i ma złoto-rude włosy. Do tego ma jedno oko brązowe a drugie szare.- cała sie zarumienila. Widac, ze on sie jej podoba.- Jest opiekuńczy, czuły, inteligentny... oraz uważaj teraz... jest hrabią.-no to mnie zamurowało.
-Co?! Ale czekaj. Umawiacie sie?
-Taaak... znamy sie juz tydzien.-rzuciląm w nią poduszką.
-I dopiero teraz mi o nim mówisz?-zaczęłysmy sie śmiać.
-Tak. Ale nie w tym rzecz.
-No to w czym?
-Jestesmy razem.
-CO?! Znacie sie tydzien i ja go nawet nie znam...
-No uspokój sie! Poza tym nie jestes moją mama.- rozesmiała sie.
-Jestes moją przyjaciółką!! Mam prawo sie troche martwić!! Chce go poznac!-piszczałam z radości.
-No dobrze. Skontaktuje sie z nim i jutro go poznasz dobrze?
-Taaaak!!- zaczęłam robic jakieś wygibasy (czyt. taniec radosci).
-Bella!! Przestań! Brzuch mnie boli ze smiechu!!

~na następny dzien~

Szlyśmy do parku gdzie Alis umówiła sie na spotkanie z Derekiem.
-Alis... on wogóle wie, ze Ty sie mną zajmujesz?
-On wie wszystko o mnie, a ja o nim.-uśmiechnęła sie szeroko na widok wysokiego mężczyzny.
Pobiegła do niego i rzuciła mu sie w ramiona.
Pocałowała go i gdy ja zrobiłam minę w stylu ,,zaraz zwymiotuję" zaczęła sie śmiać.
Podeszłam do mężczyzny.
-Witam. Pan Derek??-mężczyzna klęknął.
-Witaj ksiezni...- nie dokończył bo zatkalam mu usta i kazalm wstać.
-Prosze. Mow mi Bella. Nie lubie tak ceremonialne.-podalam mu dlon która mężczyzna niepewnie uścisnął.
-A wiec Ty jestes tu przyszłą władczynią. Nie wiem czy mam sie śmiać czy plakac.
-W sensie?-troche mnie to oburzyło.
-Spokojnie Bello. Śmiać dlatego, ze chcesz rządzić tym chlewem a plakac dlatego, ze Tobie współczuje. Tez nie chciałbym tu władać.
-Ja... ja planuje inna przyszłość. Zresztą... przez najbliższe sto lat i tak okeciec mi tronu nie odda.- zasmialam sie.
-To tez moze byc opcja.
-Hmmm... czemu chlewem? Przeciez dobrze tu wygląda.
-Bello...- Alis spojrzała na mnie jakby błagała mnie o cos.
-Bello... co innego na wierzchu a co innego w środku. Mieszkania są okropne, ludzie zarabiają bardzo mało a podatki rosną, coraz wiecej ludzi ląduje na ulicach i coraz wiecej tam umiera. Nie ma kto ich pochować tylko leżą i gniją niczym zwykle psy.
Spojrzałam zszokowana na Alis.
-Alis... czy to prawda??-myślałam, że sie popłaczę.
-Bello, ja... tak... to prawda.-popatrzyłam na nią i poczułam, ze moje oczy są pełne łez.
Pobiegłam w stronę miasta.
To co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Ludzie głodowali.
Weszłam do sklepu i co zobaczyłam?!
Stary chleb, stare owoce... prawie wszystko nie nadawało sie do sporzycia.
-Co tu sie stało...?
-To wszystko co mamy.- odezwała sie pani zza lady.- po wojnie nic nie zostało. Niedługo przyjedzie dostawa... budynki odbudują... bedzie lepiej... ale to wszystko dopiero w przyszłym miesiącu... boje sie czy ktos dożyje... mój synek. On był na tej wojnie. Zaraz wroci mówił. Zaraz wroci!!-kobieta dostała szału. Zaczęła plakac i krzyczeć.- A teraz?! Gdzie on jest?! Jestem sama!! Powiedzieli: Zaginiony po wojnie!! Nie zginął a zaginął!! I czemu mój Henry nie wraca?!
Wybieglam ze sklepu co chwila ścierając łzy z policzkow. Henry... przeciez wracał z nami... wchodził do miasta... moze to inna osoba... napewno to był ktos inny...
Nie mogłam przestać plakac. Pobiegłam do ojca.
Z impetem otworzyłam drzwi.
-Królu!!-szlam w stronę tronu.-Co z Henrym?! Który zaginął?! Gdzie on jest?!
-Henry... ten chłopak co sie z tobą trzymał? Ten czarnowłosy z białym pasemkiem?
-Tak-wycedziłam przez zaciśnięte zeby. Po moich policzkach ciagle przyneły łzy. Moje kocie oczy były niczym ogień. Ich kolor płonął. -O tego mi chodzi.
-Słuchaj. Nie wiem co sie z nim stało. Tam był ogromny tłum płaczących i smiejących sie. Nie widziałem go.
-Nie wierzę Ci. Wiem, ze kłamiesz.
-Czy chcesz cos jeszcze? Idź sobie.
-A żebyś wiedział, ze tak.
-Nie takim tonem!!- rzuciłam mu w twarz rekawicą.-Ty...mnie?! Jak smiesz?!
-Chce walczyć o prawa moich poddanych.
-To nie są Twoi poddani...
-Są. Powiedz mi... ile to Ty juz masz lat? 700? Wiesz, ze królem mozna byc do 650 roku zycia?
-Ty...!!
-Słuchaj... nie musimy walczyć. Ty dasz ludziom to czego chcą. Bezwzględnie!! A ja nie powiem im o Twoim małym sekrecie. Umowa stoi?-udrzucił mi rekawice i uścisnął dlon.
-Zgoda...-powiedział od niechcenia.
-No to ustalone. Wiec. Zabierzesz sie za wszystko od jutra.
-Od jutra?!
-Pamiętaj z kim pogrywasz.
Prychnął.
Mam go teraz w garści. Oby to sie nigdy nie zmieniło.

Musze szybko to wszystko ponadrabiac. Ludzie!! Wy tu robicie totalny rozpierdol!! Nie wierzę, ze jest już prawie 1000 wystietlen!!
Dzis prawie pękłam ze szczęścia!!
Dobranoc muffinki :* słodkich snów :*

Sprawiedliwość||KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz