Rozdział 6

39 2 2
                                    

Czy jeszcze żyję? Nie wiem. Czy czuje? Nie. Czuje tylko pustkę. Zero uczuć. Zero bólu. Wszystko jest ciemne. Wtedy dostrzegam światło. Zaczęło się bardzo szybko do mnie zbliżać.
Znów jestem w domu
- Mamo! Gdzie jesteś?!- krzyczę
Na stole w kuchni leżą niedokończone kanapki. Krzesła są przewrócone. Zaczynam panikować. Biegnę do sypialni na piętrze. Pusto. Schodzę do piwnicy. Z mojego gardła dobiega krzyk. Moja mama. Moja kochana mama wisi na sznurze.
- Mamo proszę! Mamo nie rób mi tego! Nie zostawiaj mnie!- szlocham i przytulam się do jej zimnych stóp
I nagle widzę jego. Uśmiecha się do mnie.
-Witaj córeczko. Mama juz ci nie pomoże. Zostaliśmy tylko my.

Powoli otworzyłam oczy. Leżałam na podłodze w łazience i czułam ogromny ból glowy. Przyłożyłam rękę do do niej. Cholera, krew. Wciąż jeszcze miałam przed oczami mój....sen? Nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać tak samo, jak w dzień śmierci mojego jedynego oparcia. Dlaczego? Dlaczego ja? To pytanie prześladuje mnie od tamtego dnia. Zanim zrozumiałam co robię zadzwoniłam do Nialla
- Victoria?! To ty?!- usłyszałam zdenerwowany głos w słuchawce
- Przyjedź tu...proszę, pomóż mi- powiedziałam głośno płacząc
Już spodziewałam, że sie rozłączy. Ale nie
- Podaj mi adres
Gdy go podałam a raczej wychlipiałam usłyszałam coś, co podtrzymało mnie na duchu.
- Spokojnie Tori, nie płacz, będę za 10 minut
Wzdrygnęłam sie na zdrobienie mojego imienia. Tori- tak mówiła do mnie mama....
Z ociąganiem lekko sie podniosłam i przyłożyłam recznik do mojej głowy.
W mieszkaniu było pusto. No tak, ojciec sie wystraszył że mnie pewnie zabił i uciekł. Oh, nie przestraszył się, bo mnie kocha, nic z tych rzeczy. Bał się, bo odpowiedzialność i kara spadły by na niego. Tchórz.

W tej samej chwili usłyszałam kroki. O Boże, on wrócił. Zaczęłam krzyczeć i kulić się w kącie. To koniec, umre. Poczułam na sobie ciepłe ramiona. Ktoś do mnie coś mówił ale ja byłam w amoku, nic nie rozumiałam. Dopiero po chwili zaczęłam rozumieć słowa.
- ciii, spokojnie mała, oddychaj
To Niall. Przerażenie zaczęło powoli mnie opuszczać.
- Niall zabierz mnie stąd, ja nie dam rady, nie chce żyć- powiedziałam
- Dobrze, zabiorę cie
Wziął mnie delikatnie na ręce i wyszedł ze mną w ramionach. Po chwili poczułam chłód i płatki śniegu na twarzy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Perspektywa Nialla
Weszłem z nią do mojego domu. Spała. Nie wiem kto ją doprowadził do tego stanu, ale jak znajde tego sukinsyna to go zabije. Mamy nie było więc nie musiałem się martwić że zobaczy Victorie. Najdelikatniej jak potrafiłem położyłem ją na moim łóżku. I wtedy zobaczyłem coś przez co nogi mi się ugięły. Na rękach miałem krew. Jej krew. Dopiero teraz zauważyłem siniaki na twarzy, rękach, szyi i wielkie rozcięcie na boku głowy. Dziewczyna już nie spała tylko się we mnie wpatrywała.
- Dziękuję- wyszeptała a w jej oczach pojawiły się łzy
Przez ten widok sam miałem ochotę się rozpłakać. Była w okropnym stanie.
- Nie ma za co- wychrypiałem- dasz radę usiąść? Chce cię opatrzyć
Skinęła głową i usiadła. Szybko zbiegłem po schodach do kuchni po apteczkę.
Przemywałem jej rany, których bylo pełno na całym ciele. Starałem się sprawić jej jak najmniej bólu. Coraz bardziej narastała we mnie złość na potwora który jej to zrobił. Gdy skończyłem usiadłem obok niej.
- Tori kto ci to zrobił?- spytałem łagodnie
Dziewczyna zaczęła się trząść i płakać.
- ej spokojnie...jutro pogadamy o tym dobrze? Połóż sie i śpij, jesteś bezpieczna
Położyła sie i prawie od razu zasnęła. Jeszcze długo wptarywalem się w jej ciało, które co chwile sie poruszało. Miała koszmary.
W mojej głowie wypowiadałem obietnice, której miałem zamiar dotrzymać choćby nie wiem co. Znajdę tego gnoja i zrobię mu to samo, co on zrobił jej.

I jak wam się podoba?^^

Dance With The Angel //N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz