Rozdział 20.

1.5K 118 17
                                    

- On naprawdę nie żyje! Mama go zabiła!- warknęłam i miałam ochotę coś rozwalić.

- Jacelyn? To nie możliwe, ona by muchy nawet nie skrzywdziła- odpowiedział Stark, a ja myślałam, że zabiję go przez telefon.

- Ale Loki nie jest muchą! Jeśli nie wierzysz, że ona to zrobiła to się jej spytaj, choć wątpię, aby powiedziała prawdę- prychnęłam i spojrzałam w okno.- Steve, mógłbyś do mnie przyjechać? Sam?- spytałam i próbowałam patrzeć wszędzie tylko nie na Lokiego.

- Niestety, Stark właśnie poleciał po swój skafander i zaraz u ciebie będziemy- odpowiedział, a ja się rozłączyłam. Jeszcze Tony'ego mi tu brakowało. Odłożyłam telefon na bok i czekałam. Czekałam na to, aby Loki w końcu wstał i powiedział, że nic mu nie jest.

- Jarvis, jeśli przyjdą moi goście to wprowadź ich do środka- poinformowałam nie podnosząc głowy. Po kilku minutach do pokoju wpadł Steve i Stark. Tego drugiego nie powinno tutaj być.

- Udowodnię ci, że on udaje- mruknął Tony i podszedł do chłopaka. Zdjął skafander i kucnął przy nim.- Wstawaj jelonku, koniec przedstawienia- dodał i szturchnął go. Gdy Loki nic nie odpowiedział, wstał i wszedł w swoją zbroję. Patrzyłam na niego co on robi.- Może trochę zaboleć- wyciągnął rękę w jego stronę, po czym miotacz na jego ręce zaczął się ładować.

- Zostaw go!- krzyknęłam i wstając podbiegłam do niego. Spojrzał na mnie, a maska odsłoniła jego twarz.

- On tylko udaje. Jest w tym bardzo dobry!- krzyknął, a we mnie aż się zagotowało.

- Odejdź od niego, bo może być z tobą źle- syknęłam i podniosłam rękę, przy której unosił się niebieski dym. Opuścił rękę i ponownie wyszedł z zbroi.

- Jarvis, proszę sprawdź czynności życiowe jelonka- powiedział, patrząc na mnie.

- Jeśli panna Stage na to zezwoli.\\ Tak jest Sir.- odpowiedziały razem obydwa komputery. Stark patrzył zdezorientowany.

- Mój Jarvis- sprostował.

- Serce pana Lokiego nie bije, co oznacza, że nie żyje- ze skafandra wydobył się komputerów głos, a ja spojrzałam na mężczyznę, który kucał przy zielonookim.

- Mówiłam- szepnęłam i padłam na kolanach przy chłopaku. Dlaczego tak się dzieje?- Mama mu coś zrobiła. Powiedziała, że jak Loki mnie skrzywdzi to go naprawdę zabije, ale on już nie żyje- dodałam, patrząc na bladą twarz chłopaka.

- Mój Jarvis. Zadzwoń do Jocelyn Stage- poprosił, a po chwili było słychać sygnał oczekiwania.

- Tak Tony?- spytała. Jej głos był taki spokojny i opanowany, jakby nic się tutaj nie wydarzyło.

- Co zrobiłaś do jelonka?- spytał, patrząc na mnie przepraszająco.

- Uśpiłam go. Jeśli Samantha uważa się za taką dobrą i samodzielną, to ma szansę się wykazać. Loki obudzi się tylko wtedy gdy ona przywróci jego serce do bicia i nie mówię tutaj o masażu serca- wyjaśniła, a mi szczęka opadła. Jak ja mam to niby zrobić?!

- Do zobaczenia- pożegnał się i połączenie zostało zakończone. Patrzyłam na Lokiego. Nie dam rady go przywrócić do życia! Oparłam głowę na jego klatce piersiowej, chwytając go jedną ręką za dłoń. Była taka zimna. Po moich policzkach poleciały łzy.

- Samantha, co robisz?- usłyszałam Steve'a. Serio? Czy on nie widzi tego?

- Plączę, Steve. To był mój przyjaciel- wychrypiałam.

- Nie chodzi mi o to- mruknął, a ja podniosłam głowę z klatki piersiowej chłopaka i spojrzałam na swoje dłonie. Niebieski dym przesiąkał przez skórę chłopaka. Odskoczyłam od niego i złapałam się za dłoń. Spojrzałam na blondyna.- To może mu pomagało, spróbuj jeszcze raz- powiedział, a ja wróciłam spojrzeniem na Lokiego. Przyłożyłam rękę do jego klatki piersiowej, ale nie wiedziałam co mam dalej robić. Proszę, Loki wróć do mnie!

Can You Be Mine? ( Loki Laufeyson ) [ W TRAKCIE POPRAWY] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz