Lublin - Warszawa

Start from the beginning
                                    

Kacper stwierdził, że nie będzie marnował ani chwili. Pójdzie na dworzec od razu. Wziął tylko torbę na ramię, do ktorej zapakował swój portfel, telefon z ładowarką, klucze i kurtkę, na wypadek jakby w stolicy było chłodno. Wyszedł z domu na upalne sierpniowe powietrze. Niebo było bezchmurne, aż przykro patrzeć zważywszy na okoliczności.

Ahus kupił bilety na pierwszy lepszy przejazd Lublin-Warszawa. Kosztowały 51 złotych w jedną stronę. Pomyślał, że ledwo stać go na te w drogę powrotną, a na jedzenie to już w ogóle, ale miał wyjebane. Ważne, że pociąg dotrze na miejsce.

Siedział na peronie praktycznie całkiem sam. Była jeszcze jakaś kobieta po osiemdziesiątce i menel. Ahus ziewnął. Godzina 11:22, pociąg przyjeżdża o 13.
Opóźniony o pół godziny. Kacpra to zirytowało, ale nic nie mógł na to poradzić.
Miał jeszcze godzinę i nie wiedział, jak ją spożytkować. Był taki zmęczony. Zamknął oczy i...

Z drzemki obudził go przeraźliwy pisk. To był pociąg Lublin-Warszawa. Jego pociąg. Co więcej, już odjeżdżał.

Blondyn zerwał się z ławki i w panice pognał w stronę pociągu. Może uda mu się go zatrzymać.

Udało się. Jego nawoływania usłyszał motorniczy. Pociąg stanął i zdyszany Ahus wszedł do wagonu numer 2.
Na szczęście był prawie pusty.
Ahus usiadł przy oknie.  Chciał się znowu zdrzemnąć, ale biorąc pod uwagę to, że jego poprzednia drzemka prawie skoczyła sie katastrofą, postanowił sobie darowac. Spał jakieś 3 godziny w od wyjazdu Gargamela.
Wytrzyma.

Zamiast tego spojrzał w okno i myślał. Zastanawiał sie już wcześniej nad konsekwencjami ich kłótni, ale nigdy nie przypuszczał, że mogą one być tak poważne. Chyba nikt by nie przypuszczał. Oczywiście, Ahus obwiniał głownie siebie za ten wypadek. Mietek nie podał mu detali, ale był prawie pewny, że jego kolega jechał za szybko. Albo nieostrożnie. Ze złości na niego.
To było bardzo prawdopodobne. Gargamel już taki jest, że jak się wścieka, to na początku nie daje tego po sobie poznać, a potem to diabeł w ludzkiej skórze. Ahus zawsze to w nim lubił, tą ukrywaną złość. Ale jeszcze nigdy nie był wkurwiony na niego.

Nigdy aż tak.

Owszem, kłócili się, ale zawsze były to jakieś błahostki i zapominali o tym po godzinie czy dwóch. Jeden nie mógł długo obrażać się na drugiego.
Teraz było inaczej. Może i ten pocałunek i cała sprawa z nim związana to było nic takiego, ale słowa Kuby już tak. I Kacpra oczywiscie też.
Ahus mógł stwierdzić już po tym, że Gargamel nawet nie raczył mu powiedzieć, że jest, kurwa, w szpitalu. Było mu cholernie źle z tego powodu.

Jego myśli wcale nie umilały mu podróży, ale nie potrafił się ich pozbyć. Co więcej, podróż strasznie mu sie dłużyła. Była 14.11, powinien byc za jakąś godzinę, może półtorej.

Nagle, pociąg stanął. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie stał tak przez dwadzieścia minut. Trzydzieści. Czterdzieści. Ahus zaczal się irytować. Wyszedł na peron, zapytać motorniczego, co sie stało.
Okazało się, że ma godzinne opóznienie. Bo ktoś rzucił się pod tory.

Kacper pomyślał o tym odcinku, w którym Gargamel mówił, że jak już chcecie się zabić, nie utrudniajcie dnia innym ludziom. Przejechana osoba chyba tego odcinka nie widziała.

Uderzyła go straszna myśl. A co, jeżeli jego przyjaciel chciał się zabić?

Mimo pięknej pogody, po jego ciele przeszły dreszcze. Wiedział, że Kuba zmaga się z depresją, mimo, iż za często o tym nie gadali. Ale czasem dzwonił do Kacpra w nocy z płaczem, mówiąc, iż ma już dosyć tego wszystkiego - nagrywania, youtube'a, swojej rosnącej popularności - i że musi "to skończyć". Chodziło mu o usunięcie kanału, ale Kacper wiedział, że nie tylko. W takich momentach bał się o niego najbardziej. Bal się cholernie, bo był za daleko od niego. Mógł oferować pomoc tylko telefonicznie.
Oczywiście zawsze udawało mu się go uspokoić. Nigdy nie zmuszał go do zatrzymania kanału. Mówił mu tylko, że ma zrobić to, co uważa za stosowne.

Dobre Fanfikowe // gahus gargahus czy jeden kijWhere stories live. Discover now