Rozdział 4

3K 278 49
                                    

***

-Nie Eren. Daj spokój.- Chciał odejść ale nie pozwoliłem mu przyszpilając go do drzwi. 

-Dlaczego teraz dopiero to widzę?- Zdezorientowany błądziłem wzrokiem po jego twarzy. 

-Zostaw mnie. Nie zamierzam być twoim pocieszeniem.- Warknął w typowy dla niego sposób i wyswobodził się spod moich rąk. W ostatniej chwili chwyciłem go za łokieć i z łoskotem przydusiłem do drzwi. Wpiłem się w jego zimne usta rozgrzewając je swoimi. Z pomiędzy jego warg wyrwał się jęk. Pożądanie zapanowało nad moim ciałem. Ośmieliłem się złapać go za pośladki. Moja samowolka nie trwała jednak długo. Moje ciało ruszyło na bezlitosne spotkanie z podłogą. Roztrzęsiony Levi odepchnął mnie zakrywając dłonią usta. Po pary sekundach odsysał swój standardowy beznamiętny wyraz twarzy. 

-Mówiłem ci. Nie. Będę. Twoim. Pocieszeniem.- Wysyczał cedząc każde słowo przez zęby. Odszedł w stronę łazienki. 

Co ja właśnie odkurwiłem?

Potrząsnąłem głową i ruszyłem w kierunku sypialni. Czy... czy ja właśnie poleciałem na najlepszego kumpla, który nie jest gejem oraz obiecał mi kiedyś, że jeśli na niego polecę to mi nogi z dupy wyrwie? O cholera... Rozebrałem się do bokserek i usiadłem na łóżku z głową opartą o kolana. Muszę ochłonąć. Może i jestem roztrzęsiony ale takie zachowanie nie jest kompletnie w moim stylu. Ale jego twarz... Zaczerwienione policzki, zawstydzenie w oczach, zaciśnięte usta... Na wyobrażenie jego nowego oblicza przestrzeń w bokserkach drastycznie zmalała. Siedzę po uszy w gównie... Jestem odrażający. Najpierw daje sobą pomiatać w imię "miłości" a teraz podniecam się swoim przyjacielem. Muszę z tym skończyć. Przecież jestem facetem a nie użalającą się nad sobą cnotką. Muszę się w końcu wziąć w garść. 

***

Obudziłem się jakby inną osobą. Od dzisiaj to ja decyduje. Moim pierwszym założeniem było zerwanie z Jeanem. Raz na zawsze. Wychyliłem sie zza kołdry. Przetarłem oczy i sięgnąłem po telefon. W kontaktach znalazłem jego imię. Może i zerwanie poprzez telefon nie jest najlepszym rozwiązaniem ale po tym jak mnie potraktował tylko na takie zasługuje. Wybrałem numer. Sygnał. Jeden, drugi.

-Eren! Tak się bałem, że już się nie odezwiesz. Tak bardzo cię przepraszam!- Odezwał się w słuchawce rozochocony Jean. 

-Zamknij się. Teraz nic nie mów. Nie ma żadnego przepraszam. To koniec Jean. Nie zamierzam być twoją zabawką ani sekundy dłużej.- Wyznałem prosto z mostu sam jego przepełniony nadzieją głos mnie irytował. 

-Co? Jak to? Przecież mnie kochasz! Nie udawaj. I tak wrócisz.- Był tak pewny swego, że nie mogłem się nie uśmiechnąć. 

-Nie tym razem.- Zakończyłem połączenie wciskając czerwony przyciski. 

***

Tum tum tummmmm

50 twarzy Erena xD

Nie pozwolę cię skrzywdzić.Where stories live. Discover now