R 14 - nie jedno imię ma...

Zacznij od początku
                                    

Nawet nie wiem kiedy moje oczy zamknęły się, a ja usnąłem. Było mi nawet przyjemnie, choć gdzieś z zakamarków mojej świadomości do moich snów przechodziła tęsknota... Tęsknota za chłopcem o karmelowych włosach i błękitnych oczach.

Na granicy jawy i snu poczułem jak łóżko w okolicy moich nóg ugina się pod naporem czyjegoś ciężaru. Zerwałem się i usiadłem. Tuż obok siedział Lou. Patrzył przed siebie i obracał telefon w palcach.

– Lou? – zapytałem zaspany. Myślałem, że mam jakieś zwidy. Przetarłem oczy i jeszcze raz przyjrzałem się osobie siedzącej obok mnie. Tak... To był na pewno Lou.

'Przytul mnie.'

– Coś się stało? – byłem trochę zdezorientowany. Nie do końca wiedziałem, co się dzieje.

'Po prostu mnie przytul.'

Jego oczy patrzyły na mnie ze smutkiem, rozpaczą.

Rozpostarłem ramiona i poczekałem, aż Louis się we mnie wtuli. Poczułem przyjemne ciepło. Pustka, którą wcześniej czułem, zapełniła się.

Lou... to zawsze był on... to zawsze był brakujący element mnie.

Położyłem się delikatnie na plecy, ciągnąc za sobą ciało chłopaka. Louis wtulił się we mnie, a ja zdałem sobie nagle sprawę, że nie miałem nadmiernej potrzeby przebywania przy nim i nie mogłem powiedzieć, że nie mogę żyć bez niego, bo tak nie było... ale ta magia, która była między nami, skłaniała mnie do tych wszystkich rzeczy. To coś, co było między nami, kazało mi wierzyć w to, że życie bez niego tuż obok nie będzie tak kolorowe.

Włożyłem swoją dłoń pod jego koszulkę i zacząłem gładzić jego plecy. Nigdy tego nie robiłem, nawet wtedy, gdy chodziłem z Taylor, a ona wypłakiwała się w moją koszulkę. Nie objąłem jej nawet. Tylko ten chłopak wywoływał we mnie te wszystkie uczucia.

Jeśli uświadamiasz siebie, że chcesz się budzić co rano obok tej jednej osoby... wiedz, że przepadłeś.

Moja dłoń delikatnie jeździła po plecach Louis'a. Czułem, jak chłopak się odpręża. Nie zaprzestałem swojej czynności nawet wtedy, gdy usnął.

Dzięki niemu stawałem się innym człowiekiem. Przez to wszystko nawet zapomniałem o swoich najlepszych kolegach.

Sięgnąłem ostrożnie po telefon. Nie chciałem obudzić chłopaka. Napisałem szybko wiadomość do Zayn'a z pytaniem o to jak idzie sprawa. Nie oczekiwałem szybkiej odpowiedzi, ale się uśmiechnąłem, kiedy ją otrzymałem. Nie miałem nic przeciwko leżeniu z przytulonym do mnie Louis'em, no ale pewnie w pewnym momencie zacznę się nudzić i co wtedy?

ZuZu: Uspokoiło się. Dalej nie możemy odnaleźć tych gości z klubu.

Ja: Może po prostu się pomylili i w ramach przeprosin zawieźli cię do szpitala.

ZuZu: A Ni?

Ja: Niall lubi zadzierać nosa. Możliwe, że kogoś wkurzył.

ZuZu: A Ty? Jak wyszedłeś z baru?!

Ja: Wyczołgałem się.

ZuZu: Jesteś takim kretynem, Hazz.

Chciałem już mu odpisać i to nie koniecznie napisać coś miłego, ale otwierające się drzwi i słowa osoby, która weszła, kazały mi się skupić na sytuacji.

– Harry... – Gemma stanęła z szeroko otwartymi oczami. Prawdopodobnie nie dowierzała w to, co widzi.

Odłożyłem telefon i przyłożyłem sobie mentalnie w twarz. Jaki byłem głupi, do cholery jasnej!! A co jakby to była mama albo Austin?! Co ja bym im wtedy powiedział?! Nie chciałem jak na razie pokazywać im, że żyjemy w lepszych stosunkach... a szczególnie takich.

silent love • larry stylinson☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz