Rozdział 10.3

32.3K 2.1K 274
                                    

James zatrzymał się niedaleko pałacu Buckingham, w Hotelu 41. Nie byłam tym faktem ani trochę zdziwiona, w końcu przebywał tylko w najlepszych miejscach. Całkiem sprawnie zaparkowałam samochód, dłonie tak bardzo mi się już nie trzęsły. Jednak nadal czułam swój przyspieszony puls po niedoszłej stłuczce.

Wysiedliśmy z Jamesem z samochodu i od razu, jak tylko do mnie podszedł, wcisnęłam mu w dłoń kluczyki.

— Trzymaj. Nie mam zamiaru prowadzić samochodu na terenie Wielkiej Brytanii, dopóki nie oswoję się z ruchem lewostronnym. Nawet nie ma takiej opcji — zarządziłam i odpięłam trochę swój płaszcz, odsłaniając czarną bluzkę ze sporym dekoltem.

Jego spojrzenie momentalnie tam zawędrowało, a ja tylko przewróciłam oczami. Faceci.

— Wyglądasz dzisiaj cholernie gorąco, słońce. To z jakiejś specjalnej okazji?

Zmarszczyłam brwi, albo mi się wydawało, albo usłyszałam w jego głosie nutę zazdrości. Czyżby był wobec mnie zaborczy? Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Jednak z powodu jego słów na moje policzki wypłynął słaby rumieniec. Ugh... Nie znosiłam tego. Byłam dorosłą kobietą, nie jakąś nastolatką. Nie czerwieniłam się. Po prostu nie. Ale przy nim moje hormony szalały i zachowywałam się jak zakochany podlotek. Nie panowałam nad reakcjami własnego ciała.

— Miałam iść z Kathy i Zafirem do klubu — przypomniałam mu i po chwili zapięłam z powrotem płaszcz.

Mina mu zrzedła, a ja uśmiechnęłam się figlarnie. Byłam na niego zła, ponieważ gdyby nie przypadkowe spotkanie, zapewne nie widziałabym go aż do stycznia. Nie zamierzałam niczego mu ułatwiać. Wiedziałam, że najlepiej byłoby dla mnie, gdybym zamówiła taksówkę i odjechała gdzie pieprz rośnie. Ale po prostu nie potrafiłam się na to zdobyć.

— Chętnie zobaczę, co skrywasz pod tym płaszczem.... — wymruczał i pochylił się nade mną.

Musnął ciepłymi ustami mój nieco zmarznięty nos i lekko zadrżałam. Otulił mnie jego zapach i wzięłam głębszy wdech z cichym westchnieniem przyjemności. Moje serce zabiło szybciej i nie wyglądało na to, żeby miało zwolnić. Ostatnie resztki rozsądku podpowiadające mi odejście rozpłynęły się w powietrzu.

Zrobiłam krok w tył, zwiększając odległość między nami, i wskazałam głową na wejście do hotelu. Zmrużył oczy, niezadowolony, że się od niego odsunęłam.

— Zimno mi. Chcę już wejść do środka — powiedziałam, wcale nie kłamiąc.

Cienkie rajstopy nie chroniły moich nóg od zimna. Drżałam, stojąc w miejscu, i naprawdę marzyłam, aby znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu. Może i nie było śniegu, ale temperatura oscylowała w granicach 5 stopni.

— Dobrze, chodź.

Wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę wejścia. James skierował się do recepcji i odebrał swoją kartę magnetyczną — klucz. Potem poszliśmy do windy i wjechaliśmy na pierwsze piętro.

— Masz zamiar zdjąć ten płaszcz? Zaraz się ugotujesz — stwierdził i nagle wpadł mi go głowy genialny pomysł.

Uśmiechnęłam się lekko i przygryzłam dolną wargę.

— Pamiętasz naszą rozmowę o moich fantazjach?

Winda się zatrzymała, wyszłam jako pierwsza, nie odwracając się za siebie. Obcasy moich kozaków cicho stukały o marmurową posadzkę korytarza. Po chwili poczułam obejmujące mnie ramię Jamesa.

— Pamiętam. Więc zdradź mi, co siedzi w tej twojej ślicznej główce? — zapytał zaciekawiony i przesunął dłonią po moich plecach.

Spłonęłam rumieńcem i jednocześnie poczułam lekkie ukłucie w sercu. Ani trochę nie wierzyłam w to, że uważał mnie za śliczną. Rzadko mówił mi rzeczy tego typu, i to zawsze wtedy, gdy byłam umalowana. Może mu się podobałam, ale prędzej w makijażu niż bez.

— Chciałabym dla ciebie zatańczyć. Nigdy w życiu nie robiłam striptizu — oznajmiłam i zerknęłam na niego kątem oka, aby zobaczyć jego reakcję.

Karta magnetyczna, którą chciał przyłożyć do klamki, wypadła mu z dłoni. Nie mogłam powstrzymać cichego śmiechu i podniosłam ją z ziemi.

Kiedy się pochylałam, James klepnął mnie w tyłek. Całkiem mocno i cholernie mi się to podobało. Momentalnie poczułam, jak robi mi się gorąco, a ten cholerny płaszcz sięgający moich kolan tylko mnie wkurzał. Czułam się jak w piekarniku.

— Genialny pomysł. Bardzo mi się podoba. — Usłyszałam przepełniony pożądaniem głos.

Przyłożyłam kartę do drzwi i weszłam do środka, a on zaraz za mną.

— Mam tylko jedną uwagę... Nie możesz mnie dotykać, dopóki wyraźnie ci nie pozwolę.

Zaznaczyłam stanowczo „wyraźnie".

— Co takiego, kurwa? — zapytał niedowierzająco i zamrugał.

Zaśmiałam się cicho i odwróciłam się w jego stronę. Zamknął drzwi i rzucił kartę na szafkę. Zmrużył nieznacznie oczy i podszedł do mnie.

— O nie... Nie ma dotykania — powtórzyłam z cichym chichotem i pomachałam mu wskazującym palcem przed nosem. — Albo nie zatańczę.

Zdjął z siebie kurtkę i powiesił ją na wieszaku, buty postawił obok. Spojrzał na mnie z uniesioną brwią i zaplótł ramiona na torsie. Miał obrażoną minę. Wyglądał zupełnie jak mały chłopczyk, któremu zabroniono deseru.

— Dobra... Muszę zapalić — burknął i poszedł do salonu.

Apartament był szykowny i elegancki, jednak nie tak ogromny jak te, w których bywał w czasie trwania trasy koncertowej. Zauważyłam tylko dwoje drzwi w salonie. Jedne zapewne prowadziły do sypialni, a drugie do łazienki. Sam salon był przestronny, znajdowały się w nim skórzane meble, w tym brązowa kanapa i dwa fotele. W ścianie znajdował się elektryczny kominek, na chwilę obecną wyłączony. Ściany były białe jak śnieg, jedynie wyżej, tuż przy suficie, przebiegały przez nie grube srebrne pasy, dodając pomieszczeniu nowoczesności. James podszedł do bukowej szafki stojącej obok kanapy i wziął z niej paczkę papierosów, wyciągnął jednego. Sięgnął po zapalniczkę i zapalił, a potem podszedł do okna i je otworzył. Zaciągnął się mocno, dodarł do mnie zapach dymu papierosowego.

Oderwałam od niego spojrzenie, czując ekscytację. Miałam dla niego zatańczyć. I to na moich warunkach. Uśmiechnęłam się szeroko, bo od dawna tego chciałam. Chciałam doprowadzić go do białej gorączki, do stanu, w którym pragnąłby tylko i wyłącznie mnie. Chciałam go sobą zauroczyć, sprawić, aby mnie zechciał. Nie tylko na noc czy dwie. Ale najlepiej już na zawsze. Wyciągnęłam ze swojego płaszcza komórkę i zaczęłam przeszukiwać playlistę. W końcu postanowiłam włączyć kawałek AC/DC The Jack. Oboje w końcu uwielbialiśmy ten zespół, a ten konkretny kawałek idealnie nadawał się do tego typu tańca. No i był długi, trwał prawie sześć minut.

Dance, Sing, Love. Miłosny układOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz