-Co mi powiesz słonko? -zapytał, nadal stojąc nade mną i wpatrując się w moją twarz.

Cisza.

Wyprostował się. Odezwał do tylu i odwrócił plecami.

-Zacznij od...-jego dłoń powędrowała prosto na mój policzek, zostawiajac po sobie piekący ślad, a głowa odleciała do tylu pod wpływem siły uderzenia.

-Zaczniesz gadać? -zapytał, jednak znów w odpowiedzi 'dostał cisze'.

Moja kamienna twarz nie zdradzała żadnego grymasu, żadnego bólu czy bezsilności, co po kilki uderzeniach zaczęło go nudzić.

Zaledwie kilka rozcięć, z których sączyła się delikatnie brunatna ciecz.

-Łamałem nie takich jak ty! -odparł już lekko wkurzony, czego powodem było moje milczenie.

-Zresztą kim ty jesteś?! -kolejny cios, tym razem z pieści.

-Kolejną dziwką do kolekcji! -i kolejny, jednak po tym krzesło przewróciło się na ziemie.

Moja zakrwawiona twarz nadal nie zdradzała żadnych złudzeń, co po chwili wytrącało go z równowagi na moją niekorzyść.

-Jak już leżysz, pobawimy się inaczej. -rzucił z obleśnym uśmieszkiem na twarzy, na co przeszły mnie ciarki, co musiał zauważyć.

-A jednak masz jakiekolwiek uczucia, zobaczysz...- wyciągnął nóż, na co próbowałam ostatkami sił wyrwać się z wiązadeł, na marne...

-Spodoba ci się. -zbliżył się z nożem, aby odciąć liny trzymające mnie przy krześle, następnie rzucił nim na bok, nachylając się nade mną i przypierając moje ciało swoim.

Moje szarpania i krzyki były na darmo, ponieważ mimo utraty sił z powodu pobicia, nadal miał nade mną kontrole.

-Masz moje ciało, ale nie umysł. -wysyczałam przez pocięte wargi, na co otrzymałam kolejny cios w polik.

-Twarda suka. Zobaczymy czy za chwile też będziesz taka odważna. - rozerwał koszulę, która była od Maggie, kiedy drzwi się otworzyły.
Ciekawe czy już mnie szukają? Czy Maggie już wie, że zabrali mnie ze sobą? Co zrobiła?

-Co tu się kurwa dzieje? -w framudze pojawiła się postać faceta, który był młodszy od reszty.

-Przesłuchuje ją. -rzucił automatycznie oprawca, schodząc ze mnie.

-Widzę właśnie kurwa jak ją przesłuchujesz...

-Dobra wypierdalaj i ani słowa szefowi.

-Zostaw tą dziewczynę, przecież to nasz pracownik. -dalej próbował młody chłopak, nie ustępując.

-Pracownik. -zażartował oprawca, poprawiając swoje ubranie.

-Za pięć minut żarcie na głównej sali. -powiedział ten młodszy, kiedy rzucił mi swoją koszulkę, znikając za futryną.

-Ubierz to. -warknął mężczyzna z tatuażami w moją stronę.

Z powodu iż góra była odziana tylko w bieliznę postanowiłam skorzystać z okazji, i szybkim ruchem ubrałam szeroką koszulkę.

-Jeden numerek, a jesteś martwa. -powiedział groźnie oprawca, ciągnąc mnie za ramie w stronę drzwi. -Zrozumiano?! -rzucił mną na ścianę, tak, aby stanąć twarzą w twarz, na co spojrzałam pogardliwie w jego oczy, które przepełnione były nienawiścią i poddenerwowaniem.

Nic nie odpowiedziałam, dlatego zrezygnowany otworzył drzwi i wypchnął mnie gwałtownie na korytarz, nadal szarpiąc za ramie w nieznanym kierunku.

Po chwili mijając w ciszy jeszcze kilka korytarzy zatrzymalismy się w końcu przy drzwiach, które skądś znalałam.

-Właz.

Znów ta cela, ten sam materac i zaschnięta krew dookoła, co sprawiało, że do mojej głowy przychodziły najgorsze myśli.

Delikatnie usiadłam na brzegu materacu, dopiero zwracając uwagę na ranę, którą zatamowała zaschnięta krew.

Moje powieki już mimowolnie opadały kiedy usłyszałam skrzypienie drzwi, na co momentalnie się zerwałam do pozycji siedzącej.
Do pomieszczenia wszedł Negan z obstawą, która nigdy go nie opuszczała.

-Dajcie jej jeść. -rzucił w kierunku mężczyzn, którzy pilnowali moje drzwi, a oni momentalnie wykonali jego rozkaz. -I kto do chuja ją przesłuchiwał, że ma takie rany?! -podniósł delikatnie ton, na co reszta odrazu wypowiedziała imię mojego oprawcy 'Max'.

-Słuchaj mnie teraz uważnie. -zaczął, rozsiadając się na wcześniej postawionym naprzeciw mnie krześle przez jednego z jego ludzi. -Nie będziemy cię głodzić, ani torturować. Wtedy kiedy groziłem ci moimi ludźmi, chciałem cię tylko nastraszyć, abyś wygadała się o planie waszej grupy. -nie przerywał, widząc, że jestem zainteresowana jego słowami. - Ale doszedłem do wniosku, że mam to w dupie, bo i tak nic nie zdziałacie... Jeśli chcieliście mnie pokonać. -zaśmiał się w głos. -Albo odegrać się za tego rudzielca. -słysząc te określenie moje pieści momentalnie zacisnęły się, kalecząc paznokciami skórę, co musiał zauważyć, unosząc brwi i wpatrując się w nie.
-Spokojnie, już więcej nie będziesz miała okazji obdarować mnie swoim piąsteczkami, ale musze przyznać, że jesteś jedyną osobą, która odważyła się na taki krok. -kontynuował. -Musisz tylko wiedzieć, że jesteś tu jako zakładnik, aby reszta twojej grupy grzecznie oddawała należące do nas rzeczy. -powoli otwierałam usta ze zdziwienia, wiedząc, że normalnie nie wypuszczą mnie do 'domu', do rodziny.
-Ale musisz tez wiedzieć, że nikt tutaj za darmo nie je i nie żyje. Ja tutaj rządze. Dlatego ostrzegam po raz kolejny, bądź posłuszna a tu przeżyjesz. -już miał wychodzić, zostawiajac mnie z mnóstwem pytań.

-A i zapomnij o swojej rodzinie, to jest twój nowy dom.

•••

Nowy rozdział! Aaaaaaaaaaakcja się już w miarę rozkręca, ogólnie mam super pomysł na to, ale jak narazie pisze na spontana, dlatego miłe widziane uwagi i komentarze na temat mojej pracy.

Pozdrawiam wszystkich czytelników, kocham was 😍😍😍

WHO WILL SURVIVE? || The Walking DeadWhere stories live. Discover now