51 - On czy nie on?

666 97 5
                                    

Pobiegłam szybko do mieszkania i wpadając do pokoju, zapisałam na pierwszej z brzegu kartce to, co powiedziała mi babcia. Żeby tego nie zapomnieć i nie przekształcić. Od razu też włączyłam komputer i w wyszukiwarce wpisałam to nazwisko i nazwę mojego rodzinnego miasteczka. Niestety nie znalazłam żadnej istotnej informacji. Skasowałam miejscowość, zostawiając samo nazwisko. Czytałam różne nagłówki, dochodząc do wniosku, że znajomość nazwiska na razie nijak nie ułatwia mi zadania. Poczułam się jeszcze bardziej zawiedziona i przeskakiwałam wzorkiem po kolejnych tytułach. I wtedy zatrzymałam się na stronie szkoły sztuk walki. Kliknęłam link i zobaczyłam relację z jakiegoś wydarzenia sportowego. Wymieniono tutaj z nazwiska uczestników turnieju, a wśród nich był P. Gawłowski. "P? Więc jego imię zaczynałoby się na literę P" - pomyślałam. Wiedziałam, że to może być fałszywy trop i niepotrzebnie robię sobie nadzieję, ale co mogłam poradzić na to, że każdy promyk nadziei na spotkanie ze strażnikiem, wprawiał mnie w dziwny stan euforii. Niestety do artykułu nie było dołączone żadne zdjęcie, a sama galeria szkoły pozostawiała wiele do życzenia. Było co prawda kilka zdjęć z zawodnikami, a raczej uczniami szkoły, jednak żaden z nich nie przypominał osoby, na której odnalezieniu, tak bardzo mi zależało. "Spokojnie, tylko spokojnie" - powtarzałam sobie w myślach, sprawdzając na mapie adres szkoły. "Z tą szkołą walki to by się zgadzało. Przecież sama bogini powiedziała, że strażnik od dziecka wykazywał predyspozycje do bycia świetnym wojownikiem. Więc być może i w tym świecie rozwijał swój talent. Właśnie w tej szkole... "

Oczywiście postanowiłam wybrać się tam już jutro. Niestety dopiero po południu, gdyż byłam umówiona w sprawie pracy. Poza tym prawdopodobnie szybciej kogoś tam zostanę pod koniec dnia niż z rana. Rozpoczął się czerwiec - czas wakacji, więc i regularnie treningi mogły ulec zakończeniu. Na stronie szkoły była jeszcze rozpiska zajęć z tego roku, także z zajęciami dodatkowymi na czas wakacji. Nie miało to jednak większego znaczenia, gdyż niemożliwym wydawało się to, bym od razu spotkała tam strażnika.

Jednak nie warto było ryzykować i zaraz po pracy, wróciwszy do mieszkania, wzięłam (wyjątkowo) krótką kąpiel. Umyłam włosy, wyruszyłam i spięłam w niedbałego kucyka, którego poprawiłam ze trzy razy. Bo miał być taki niedbały. Oczywiście pomalowałam oczy i użyłam ulubionych perfum. Ubrałam cienką bluzkę zapinaną na guziki, z niedużą kieszonką po prawej stronie i spódnice przed kolano. Do tego buty na płaskim obcasie, by nie przesadzić. Z zadowoleniem spojrzałam w lustro.

- Idziesz na randkę? - Usłyszałam głos Partycji i spojrzałam w jej stronę.

- Nie - odparłam szybko. - Dlaczego tak uważasz?

- W mieszkaniu pachnie jak w perfumerii, a ty stroisz słodkie uśmiechy do lustra.

- Chyba mam dzisiaj dobry humor - uśmiechnęłam się do niej.

- Ale spotkasz się z kimś? - drążyła dalej ten sam temat.

- Sama nie wiem - a widząc minę Patrycji, od razu dodałam. - Nigdy nie wiadomo, kiedy cię szczęście spotka. To do zobaczenia później. Pa!

I nie pozostawiając jej czasu do żadnej odpowiedzi, szybko wyszłam z mieszkania. Było już wpół do szóstej i miałam nadzieję, że zanim dotrę na miejsce, zastanę jeszcze kogoś w tej szkole.

I tym oto sposobem znalazłam się ponownie na początku tej historii ... Pamiętacie? Stałam przed halą sportową, prawiąc, że zdania nie zaczyna się od "a więc."  

A teraz drzwi zamknęły się za mną z hukiem, niosąc echo po pustym korytarzu budynku sportowego. Ruszyłam niepewnie przed siebie. Rozglądałam się na wszystkie strony, ale jak na razie nikogo nie dostrzegłam. "Chyba jednak są już wakacje." Korytarz nie był szeroki, a po jego obu stronach ustawione były ławeczki gimnastyczne - takie typowe, jak z sali do wychowania fizycznego. Zauważyłam drzwi z tabliczką sekretariat, ale minęłam je, widząc kolejne z napisem szatnia. Na końcu korytarza były duże, podwójne drzwi prowadzące prawdopodobnie na salę gimnastyczną. Pchnęłam je lekko, ale nic to nie dało, gdyż były zamknięte. Zawróciłam więc, mijając szatnie, gdyż nie miałam odwagi tam zaglądać. Postanowiłam spróbować poszukać szczęścia w sekretariacie. Ale i tu drzwi były zamknięte.

Śpiąca królewnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz