Powstaniec

86 14 10
                                    

「Zasmuciła się piosenka,

pośród zgliszcz i ruin płynie.

Na ulicy granat pęka,

pada chłopak przy dziewczynie」


    Delikatnie pchnąłem lekko uchylone drzwi, które głośnym skrzypnięciem ogłosiły moje przybycie. Dziewczyna siedząca pod ścianą ze strachem w oczach spojrzała w ich stronę, jednak jej uwagę szybko odwrócił wybuch, który nastąpił nieopodal budynku, w którym się znajdowaliśmy. Otarła wierzchem dłoni swój policzek, po czym spojrzała na chłopaka leżącego na jej kolanach. Czarne kosmyki włosów opadały na jej bladą twarz, zasłaniając ją niemalże całkowicie. Jedną ręką gładziła jego włosy, drugą zaś trzymała na brzuchu, gdzie materiał był przesiąknięty krwią. Drżącym głosem nuciła dobrze mi znaną piosenkę, nieraz śpiewaną z pozostałymi powstańcami, aby odreagować cały dzień. Tym razem brzmiała inaczej. Czułem jak koi moją duszę, uspokaja chaotyczne myśli, pozwala zapomnieć o tym, co dzieje się dookoła nas.


「Ale słowa gonią dalej

o dziewczynie i piosence,

by znów w gruzy dom się zwalił

i ktoś znowu zginął w męce」


    Podszedłem bliżej i przykucnąłem przy niej. Nie zwracała na mnie uwagi. Zoczyłem, że mimo wielkich starań, do jej oczu wciąż napływały nowe łzy. Przeniosłem wzrok na jej towarzysza. Młody chłopak z przydługimi ciemnobrązowymi włosami miał zamknięte oczy. Jego klatka piersiowa ani razu się nie uniosła – było oczywiste, że nie żyje. Za oknem słychać było kolejne wybuchy i strzały. Niemcy nie dawali za wygraną. Od czasu wybuchu powstania minął miesiąc. Do tej pory udało nam się zdobyć znaczną część miasta.

    Niespodziewanie dziewczyna umilkła. Delikatnie chwyciła dłoń szatyna i przyłożyła do swojej piersi. Ciężko westchnęła, po czym wyszeptała kilka słów:

    – Mam nadzieję, że po drugiej stronie będzie Ci lepiej.

    Chciałem powiedzieć, że powinniśmy się zbierać, ponieważ tu jest niebezpiecznie, ale zanim cokolwiek zrobiłem, z korytarza dobiegł nas odgłos czyichś kroków i... język niemiecki.

    – Musimy uciekać! – szepnąłem do brunetki.

    Ta, nie czekając na moją reakcję, położyła głowę poległego towarzysza na ziemi, chwyciła broń i schowała się za drzwiami. Dołączyłem do niej, mimo że nie miałem czym się bronić. Czekaliśmy w ciszy, nasłuchując. Z tego, co udało mi się ustalić, oddalali się. Musieli skręcić. Odetchnąłem z ulgą, po czym spojrzałem na dziewczynę. Ostrożnie wyglądała zza drzwi. Upewniwszy się, że jest czysto, po cichu ruszyła przed siebie do wyjścia. Poszedłem w jej ślady. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, aby określić, gdzie znajduje się nieprzyjaciel. Przy drugim postoju zrobiłem się podejrzliwy. Coś było nie tak. Poza naszymi cichymi krokami nie było słychać nic. Czyżby wyszli?


「Leć, melodio, leć najkrwawsza

ulicami mej stolicy.

Będziesz z nami już na zawsze

nad Powstaniem dymem wisieć」


    Wyciągnąłem rękę, aby chwycić dziewczynę za ubranie. Chciałem ją zatrzymać. Zanim udało mi się to zrobić, przed nami, jak gdyby znikąd, pojawiło się trzech Niemców. Brunetka nie zdążyła zareagować, gdy jeden z nich wyrwał jej broń. Zaczęli między sobą rozmawiać, stopniowo dążąc do przekrzykiwania się nawzajem. Dyskretnie rozglądałem się wokoło, szukając drogi ucieczki. Jeśli pobiegniemy za siebie, zastrzelą nas. Nie ma także żadnej odnogi, w którą moglibyśmy skręcić. Spojrzałem przed siebie, gdzie mój wzrok napotkał lufę broni skierowaną w naszą stronę. Więc tak skończymy? Zabici gdzieś w piwnicy? Nie, nie ma mowy! Musi być inne wyjście! Tylko gdzie?

    Do moich uszu dobiegła cicha modlitwa. Ona – czyżby nie widziała innej możliwości jak pogodzenie się ze śmiercią? Nie mogę do tego dopuścić. Nie pozwolę jej zginąć. Musi żyć! Obiecała mi to!

    Rzuciłem się w ich stronę, chciałem złapać za broń. Tylko... nie mogłem. Wydawało mi się, że ręka przeniknęła mi przez przedmiot, ale to niemożliwe. Tak samo, jak strzał, który usłyszałem. Nie był prawdziwy, prawda? Powoli odwróciłem głowę w stronę dziewczyny, która padła na ziemię. Nie wstaje. Nie oddycha. Nie żyje...

    Jeden z nich rzucił w naszą stronę jakieś niemieckie słowo, zapewne przekleństwo, po czym odeszli. Ich kroki rozbrzmiewały po korytarzu. Dlaczego? Dlaczego mnie zignorowali? Czyżby oni... Nie, to niemożliwe. Zerwałem się gwałtownie i pobiegłem do pomieszczenia, z którego wyszliśmy. Nie mogłem się skupić, w mojej głowie powstał istny chaos. Tamten chłopak, kim on był? Czy ja go znam? Kim on był dla niej?

    Zatrzymałem się w progu. Spoglądałem na ciało powstańca z niedowierzaniem. Te włosy. Ten mundur. Ta rana. Nie potrzebowałem już odpowiedzi. Wszystko było oczywiste.

    Poczułem, jak ktoś łapie mnie za rękę. Przywitał mnie promienny uśmiech i pełne smutku bursztynowe oczy. Czarne włosy związane w kucyk delikatnie opadały na jej plecy. Wyglądała tak samo pięknie, jak wtedy, gdy wyruszaliśmy na kolejne zadanie – ostatnie w naszym życiu. Zrozumiałem, że na nas już czas.


「Za dziewczynę ukochaną,

za piosenkę tę jedyną,

nie strach przeciw czołgom stanąć,

nie tak trudno młodo ginąć」



1 sierpnia 2016

Piosenka użyta w opowiadaniu: „Piosenka" tekst Janusz Kozłowski  





Zbiór Krótkich OpowiadańWhere stories live. Discover now