Rozdział 10

92 6 4
                                    

- Gramy w butelkę?- z drugiego końca "salonu" usłyszałam głos Matta.
Niechętnie podniosłam wzrok znad telefonu i ujrzałam chłopaka siedzącego na podłodze z pustą butelką po Coca-Coli.
Przez chwilę nikt się nie odezwał, bo zapewne nikomu nie chciało się zwlec z wygodnej kanapy.
- No dobra.- leżąca obok mnie Jo wreszcie wstała i usiadła obok 13-latka.- Mia?- spojrzała na mnie, licząc, że się do nich dołączę.
- A tak w ogóle to gdzie jest Jas?- udając ciekawą, szybko zmieniłam temat, bo cholernie nie chciało mi się grać w tą butelkę.
Pytania wyglądałyby mniej więcej tak:
"Który chłopak z obecnych najbardziej Ci się podoba?"
"Miałaś kiedyś chłopaka?"
"Jesteś w kimś zakochana?"
Nienawidzę tego. No proszę was. Żenada.

Nagle ze swojej sypialni wyszła Jasmine, a po dłuższej chwili dołączył do niej Paul, który najwidoczniej był tam razem z nią. Chyba myśleli, że jak chłopak wyjdzie jakiś czas po niej, to nikt na to nie zwróci uwagi. Otóż nie. Przykro mi, ale jesteśmy w takim wieku, że nawet jakby Paul wyszedł z drugiego pokoju to byśmy sobie coś pomyśleli.

Od razu wymieniłam ciekawskie spojrzenia z Loganem siedzącym na końcu pokoju, na co on poruszył znacząco brwiami.

Nie chcę wnikać, co oni tam robili.
A tym bardziej nie chcę sobie tego wyobrażać.

We dwoje dosiedli się do "kółeczka", ale nic nie mówili.

Od dobrych dwóch godzin nie przestawało padać i słychać było grzmoty. Typowa letnia burza. Wszyscy dorośli poza Loganem (który rzekomo miał nas pilnować) siedzieli w altance przy przyczepie, w której spaliśmy w czwórkę razem z Carterem, który się do nas bezczelnie wprosił. Tam jedliśmy wszystkie posiłki i było wystarczająco dużo miejsca, żeby wszyscy się zmieścili.
Jednak my zdecydowaliśmy, że posiedzimy w tej większej przyczepie, bo mimo że nie mieliśmy nic do roboty, to i tak było lepsze niż słuchanie ciągłych śmiechów i żałosnych historyjek.
- Logan?- powiedziała proszącym głosem Jo.
- Hm?- odezwał się nieco zamyślony.
- Zagrasz z nami?- zamrugała powiekami, a ja spojrzałam na nich z zaintrygowaniem.
Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że Logan, tak samo jak ja nie ma ochoty się w to bawić. Ale wiedziałam również, że jest bardzo podatny na urok dziewczyn, więc zastanawiałam się, co jej odpowie.

- Hmm..- zamyślił się przez kilka sekund.- W sumie mogę zagrać.- zgodził się i usiadł koło blondynki, która uśmiechnęła się z satysfakcją.

Niezła jest. Jak będę potrzebowała czegoś od Logana, to chyba to wykorzystam.

Nadal w głębi serca liczyłam, że zaczną w spokoju grać i o mnie zapomną. Niestety los nie był dla mnie na tyle łaskawy.
- Mia, rusz dupę.Teraz.- rozkazała mi Jo.
- Ugh..- uważając na moją kostkę, powoli i leniwie wstałam z sofy i ruszyłam w ich stronę.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Otworzę!- oznajmiłam wszystkim.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł.- zaprzeczył szybko mój brat.
- Daj spokój.- pokręciłam głową i podeszłam do drzwiczek przyczepy. Ze względu na pogodę, lekko je uchyliłam, a moim oczom ukazał się przemoczony wujek Brian.
- Macie gości.- powiedział, zanim zdołałam się odezwać i pokazał ręką za siebie.
Stali tam nie mniej mokrzy od niego Dylan, Jason oraz James.

Otworzyłam szeroko oczy, a zaraz potem uśmiechnęłam się przyjaźnie.

- Hej.- przywitałam się i gestem dłoni zaprosiłam ich do środka.
- To ja was już zostawię.- wujek szybkim krokiem odszedł z powrotem do altanki.
Kiedy zamknęłam drzwi, Dylan uśmiechnął się do mnie serdecznie i razem z Jasonem ściągnęli buty i dołączyli do siedzących w salonie.
Zostałam sama z Jamesem, który jakoś nienaturalnie wolno ściągał swoje buty i kurtkę.
- Nie przeszkadzamy?- spojrzał mi w oczy i lekko się uśmiechnął.
Przełknęłam ślinę.
Miał nieziemski uśmiech.
- Nie, no co ty.- zapewniłam i uśmiechnęłam się nieśmiało.
Od razu przysiedliśmy się do wszystkich.
- To co, butelka?- zapytał Jason.
- Dokładnie.- potwierdziła Jo i zakręciła mocno plastikową 2-litrówką.

If You Still Feel The SameOù les histoires vivent. Découvrez maintenant