R 7 - każdy ma jakąś swoją historię

5.3K 427 256
                                    

Poniedziałek. Pieprzony poniedziałek. Ponownie trzeba stawić czoło temu całemu gównionemu światu. Musiałem ponownie spojrzeć na matkę, która była nieźle na mnie wkurzona. Mogłem się pożegnać z kluczami do mojego auta do końca życia, a tak bardzo mi go brakowało.

Sięgnąłem po telefon. Wczoraj dostałem kilkanaście wiadomości od Horan'a, abym na siebie uważał.

No tak, ktoś pobił moich dwóch przyjaciół i była możliwość, że moja dupa będzie następna.

Bardzo chętnie spotkam się z osobą, która skrzywdziła moich przyjaciół. Najpierw pogratuluję, a później zabiję.

Wolnym krokiem zszedłem na dół. Z kuchni wydobywał się tylko dźwięk stukania naczyń. Nie chciałem jeść z nimi, ale od wczorajszego obiadu nic nie jadłem. Skręcało mi żołądek jak diabli.

– Dzień dobry – wyburczałem i usiadłem na miejscu Louis'a, który akurat wstał po coś do lodówki.

Chwyciłem jego kubek i wypiłem całą jego zawartość. Nie przejmując się nikim, zabrałem się za jedzenie kanapek, które chłopak zrobił pewnie, zanim się pojawiłem.

Usłyszałem szuranie krzesła. Odwróciłem wzrok w tamtą stronę. Louis, nie przejmując się niczym, usiadł obok i nadal herbaty do kubka. Sięgnął przez moją rękę i wziął jedną z kanapek.

– Harry... – Głos mamy był nad wyraz spokojny, co mnie zdziwiło. Zmarszczyłem czoło. Nie odwracając wzroku od mamy, chwyciłem za kubek, akurat w tym samym momencie co Louis. Kiedy nasze palce zetknęły się, przeszedł po mnie dziwny prąd... albo inaczej. Przeszedł przeze mnie prawdziwy prąd. Maksymalne napięcie. Nie mogłem oderwać ręki. Cholera, co się ze mną dzieje?! – Pojedziez dziś z Louis'em do szkoły...

Nie słuchałem w ogóle matki. Spojrzałem na chłopaka. Trzymał zawzięcie kubek. Z jego ruchu warg można było wyczytać: 'Puszczaj. Jest mój.'

Jego wargi. Cholera!! Nie patrzyłem przecież na nie. Matko, tylko dlaczego to robiłem?! Styles, opanuj dupę!

Oderwałem dłoń od kubka, odwracając wzrok. Ze całych sił próbowałem skupić się na wszystkim, tylko nie na nim. Nie powinno być to trudne ale, kurwa, było!

Wstałem od stołu i spróbowałem się skupić na tym, co mówiła do mnie mama. Nie dawałem rady. Chyba oszalałem.

– Poczekaj na Louis'a... – Mama podała mi kluczyki i wskazała na błękitnookiego. Zajebiście. Umrę...

Nie mogłem być w tym samym pomieszczeniu co on, a co dopiero być zamkniętym w tym samym aucie. I to do tego sam na sam!! Cholera, a jak ja coś zrobię?! Nosiło mnie przecież jak nie wiem co.

Wyszedłem przed dom i spojrzałem na moje auto. Myśl, Styles... Myśl!!

Moglibyśmy pogadać, aby odciągnąć moje myśli od chęci pocałowania go, no ale jak, skoro on nie mówi?!

Myśl! Myśl!

Zanim coś wymyśliłem, obok mnie pojawił się Louis. Podciągnął rękawy bluzki, przez co mogłem zobaczyć obrazki na jego rękach. Przyciągały jak magnes.

Skup się, do cholery...

Powiedz coś. Cokolwiek, co odwróci twoją uwagę od jego tyłka, ciała, od wszystkiego.

– Jest jakaś możliwość, abyśmy mogli normalnie porozmawiać? – O czym ja pierdole?! Normalnie? Czyli jak, Styles?! Przecież on nie może mówić!

Patrzyłem, jak Louis wyciągał telefon z kieszeni. Nie mogłem odwrócić wzroku od jego dłoni. Padło mi na mózg, prawda?

Chłopak wystukał coś na telefonie i po chwili rozbrzmiał ciężki, męski głos.

silent love • larry stylinson☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz