Rozdział 1

60 3 1
                                    

  Kolejny dzień szkoły! Kolejny dzień męczarni!                                              
Siedziałam na szkolnej ławce wraz z Rosi, moją najlepszą przyjaciółką. Czekałyśmy na kolejną lekcję, gdzie znów pewnie dostanę uwagę lub wyląduję u dyrektora, a rodzice ponownie będą musieli zjawić się w sekretariacie. Czysta rutyna każdego tygodnia. Jeżeli dziś nie uda mi się nic wywinąć, to z pewnością zrobię to jutro. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Julii, czyli tlenionej blondynki, która uważa siebie za chodzące cudo. Szkoda, że w odczuciu innych, wygląda na tanią lafiryndę...
-O proszę,kogo ja tu spotykam ,nasza sierotka i jej siostrzyczka.-powiedziała z drwiną wyczuwalną w głosie.
- Widzę,że z każdym dniem twoja twarz jest coraz bardziej niekształtna. Na twoim miejscu nie pokazywałabym się publicznie. Dziwne, że na ulicę cię wypuszczają. Taki potwór, ugh proszę cię kotku odsuń się łaskawie ode mnie bo twoje aerozole zabierają mi tlen, ale popatrz tam w kącie będziesz wyglądać idealnie.- wskazałam na róg łączeń dwóch ścian niedaleko nas. Byłam dumna z wypowiedzianych słów,chodź czasem mam wrażenie, że to po prostu lata praktyki.Rosi patrzyła na wszystko z obojętnością. Natomiast Julia była najwidoczniej oburzona słowami, które jak na mój gust nie były wielkim wyczynem. Fuknęła mi przed nosem obrażona i odeszła. W głowie kpiłam z niej, co ona ma w tej mózgownicy?! Pokręciłam głową w niedowierzaniu, po czym wróciłam do wcześniejszej czynności. Rosi, to moja przybrana siostra. Gdy byłam mała, rodzice oddali mnie do adopcji, a w wieku 7 lat rodzice Ros zlitowali się nade mną  i przygarnęli pod swój dach. Minęło siedem kolejnych lat, podczas których nie dowiedziałam się nic o moich biologicznych rodzicach. Mam do nich żal oraz czuję wściekłość, ponieważ oddali mnie. Znudziłam się im?
Wciąż wydaje mi się jak by coś w najbliższych dniach miało się wydarzyć.To głupie przeczucie, które nie daje spokoju. Martwię się i zadręczam w obawie, że to wcale nie moje urojenia. 
- Wiesz co Ci powiem, słyszałam Cię dziś na muzyce. Masz niesamowity głos,powinnaś coś z tym zrobić, np. nagrać filmik na YouTube, albo iść do programy muzycznego...-Rosi zaczęła się nakręcać, jak na mój gust za bardzo. Przecież ja nie umiem śpiewać. Owszem, lubię czasem coś ponucić pod nosem, ale niestety to nie jest mój konik.
-Ros, wystarczy. Sama nie wiem, czy jest to najlepszy pomysł czy też nie. Przecież ja jestem w tym kiepska... To nie wypali.-mruknęłam.

-Nie przesadzaj. Jeżeli ja coś mówię, to tak właśnie jest!- była zbyt zawzięta, wiem, że wszelkie sprzeczanie się z nią to jedynie głupia strata czasu.

- Ale jeśli mam coś zaśpiewać to nagrywać będzie Robert,a ty też tam będziesz jednak lecz nie jako osoba najważniejsza.- zagroziłam jej. Robert to nasz przyjaciel starszy o rok. Przystojny blondyn, dość wysoki i wysportowany o genialnym uśmiechu.

-Kochana, nigdy bym nie przegapiła początków twojej kariery. Jak będziesz już odbierać nagrodę, to wspomnij o mnie.- teatralnie położyła lewą rękę na sercu, a drugą ścierała niewidzialną łzę.

~~ W DOMU ROSI I LEAYNY~~

-Dobra ustaw się na tle tej miętowej ściany-  Rosi dyryguje mną od jakiś 10 minut i za każdym razem jest coś źle. Dziś stała się panią manager. Jakiś obłęd!
-OK.- zaśmiałam się widząc jej poważną minę.
-No to zaczynaj ,a ja włączam kamerę i ....JUŻ!- mówił Robert.
Gdy usłyszałam jak każe zacząć mi śpiewać, nie dając ani chwili na mentalne przygotowanie, sądziłam, że po wszystkim go uduszę! Jednak nie czekając zbyt długo, zaczęłam swój wokal najpiękniej jak tylko umiałam. Chciałam, aby coś z tego wyszło. Miałam przy sobie przyjaciół, którzy mnie wspierają gdy ja nie jestem pewna tego co właśnie robię.
Po zaśpiewaniu piosenki - Rolling in the Deep Robert zgrał całość i wrzucił do internetu.
W sumie nie patrzyłam jak wyszłam. Może powinnam chociaż zerknąć  zanim ujrzy to światło dzienne? Jednak byłam zbyt zestresowana i oszołomiona, aby to zrobić.

PO JAKIMŚ CZASIE...
-Paczcie ile wyświetleń w ciągu 2 godzin!- mówił zdziwiony Robert.
-Łał, naprawdę dużo i żadnej łapki w duł, same w górę!-byłam bardzo tym zdziwiona, wskazując na ekran laptopa.

Gdy Robert już poszedł, a rodzice wrócili zmęczeni po pracy, każdy rozszedł się do swoich pokoi. Aktualnie jest 23.24 a jutro muszę wstać o 9.00 choć jest sobota. Nie ma to jak mieć trening  siatkówki w sobotę o 10.00. Tak, większość powie, że to wcale nie wcześnie. Ale nie dla mnie! Ja dopiero w tych godzinach się budzę.

- No to dobranoc -powiedziałam i poszłam jak grzeczna dziewczynka do swego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na parapecie, otwierając okno na oścież. Wyciągnęłam papierosa i zaciągnęłam się dymem nikotyny.Czułam jak wypełnia moje płuca. Musiałam odstresować cały dzisiejszy dzień. Jak dla mnie zbyt wiele wrażeń. Wciąż miałam przeczucie ,że coś jak by miało się  wydarzyć  w najbliższym czasie,ale to pewnie tylko głupie przeczucie. Wypaliłam papierosa  i wyrzuciłam niedopałek przez okno. Byłam  zmęczona dzisiejszym dniem, więc udałam się do łóżka i nawet nie wiem kiedy usnęłam .  

DromeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz