Rozdział XIII - Wolność?

88 7 0
                                    

Dzisiejszy dzień był deszczowy. Przez całą noc krople rozbijały się o dach, a drzewa szumiały tworząc melodię.

- Tak brzydko, że aż nie chce się wychodzić na zewnątrz. Miałbym ochotę przesiedzieć cały dzień przy kominku. - Oznajmił Vipeya wyglądając przez okno.

- Prawda, ale nie mamy wyboru. - Gosia wzięła głęboki oddech. - Znowu daliśmy się wciągnąć w przygodę, chociaż to za sprawą adminów, więc bardziej są to tarapaty.

- Nie marudź leniu. - Fuknęłam. - Przynajmniej będzie ciekawie, a oglądanie seriali raczej by takie nie było. - Westchnęłam.

- Moglibyśmy być bohaterami takiego głupiego serialu, przeżywany takie same kłopoty i rozterki. - Oznajmił Adve i usiadł przy stole podpierając się łapką.

- Która godzina? - Spytała Wicia, na którą zdecydowanie całe to zamieszanie wywierało presję.

- Już prawie dwunasta, powinniśmy iść na komendę, Lament nie będzie zadowolony jak się spóźnimy. - Oznajmiła Fasola.

Fasola wyczarowała szamańskie bańki, po jednej dla każdego, a my w nie weszliśmy. W nich mogliśmy przebyć deszczową trasę zostając suchym. Droga zajęła nam piętnaście minut.

- Spóźniliście się... - Lament rzucił nam wymowne spojrzenie.

- Uspokój się, widzisz tą plątaninę liści i błota? Ciesz się, że w ogóle tu jesteśmy. - Fuknęłam lekko podirytowana.

- Nie tym tonem... zaraz mute dostaniesz młoda. - Warknął, a ja zamilkłam. - A więc... tą część planu wykona Dziuek. Schowasz się na drzewie, liście są jeszcze gęste, więc będzie to dobra przykrywka. W tym czasie Adve i Nuta zajmą się przyciągnięciem Galaktine na plac. Gdy tylko ona zjawi się na placu to Fasola, Vipeya, Gosia i Wicia obwiążą ją sznurem tak, by nie mogła uciec. Potem pojawia się najważniejsza rola, twoja Dziu. Musisz wypędzić hackera z jej ciała. Masz tylko jedną szansę, bo więcej okazji nie będzie, a serwery upadną. Ocal nasz świat. - Lament wyjaśnił cały plan. Spojrzałam na Dziueka, który widocznie się stresował.

- Spokojnie, w grupie siła. - Chwyciłam go za łapkę.

- Do dzieła. - Mruknął Mati. - Im szybciej to załatwimy, tym lepiej.

Spokojnym krokiem poszliśmy na plac przy Vallestreet pięć, nie dało się ujrzeć żadnej żywej duszy, oprócz tej jednej, zagubionej pomarańczowej myszki w oddali, tej która wyrządziła cały ten bałagan. Dziu schował się w wyznaczonym miejscu, a reszta zajęła pozycje za budynkami. Ja natomiast zrobiłam to co zwykle, wybiegłam prosto na środek i stanęłam oko w oko z Galaktine. Była niesamowicie zdezorientowana, to wściekła, to smutna... w jej łapce widniała jakaś koperta z kilkoma kolorowymi znaczkami. Bez namysłu rzuciłam się prosto na nią wyrywając jej kopertę i szybko pobiegłam w kierunku drzewa, na którym ukrywał się mój soulmate. Usłyszałam krzyk, rozpaczliwy i przepełniony gniewem. Zacisnęłam oczy i przyspieszyłam tempa, Gala mnie goniła, a ja się nie bałam, nie tak jak kiedyś. Wybiegłam za linię drzewa, a w czasie, gdy administratorka próbowała ją przekroczyć zza budynków wybiegła Fasola i Vipeya, którzy razem spętali ją linami. Przykuli ją do pnia drzewa, z którego zeskoczył Dziu.

***Dziu POV.***

Oparłem się o pień kładąc łapkę nad jej łebkiem. Drżałem lekko, ale pomimo to szedłem naprzód. Spojrzałem prosto w jej oczy, były czerwone z wściekłości, ale gdy przyjrzeć się dokładniej nadal można było ujrzeć tą myszkę wewnątrz ich. Nie wiedziałem co robić, ale jednak przeczucie podpowiadało każdy kolejny ruch. Przytuliłem ją, a ta wtuliła pyszczek w moje futerko. Poczułem jej łzy, miałem nadzieję, że to koniec i zwalczyła hackera, jednak wiele mylnych rzeczy jest na tym świecie. Usłyszałem jej żałosny krzyk, bólu, rozdarcia... Być może za mało się staram? Być może Lament mnie zabije jak się nie uda. Oddaliłem się trochę od Gali i złączyłem nasze usta w pocałunku. Nuta mnie znienawidzi, ale zdecydowanie uratowanie serwerów stało się priorytetem. Oddaliłem się lekko od niej.

Transformice Inna Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz