Rozdział VI - Pułapka

106 7 0
                                    

Poszukiwania szły bezowocnie. Nie wiedzieliśmy do końca czego szukamy... lub kogo. Skoro Pli została porwana, oznacza to tylko, że wiedziała coś czego nie powinna. Dzisiejszy dzień był niesamowicie upalny, więc normalne myszki siedziały teraz na village i popijały drinki w barze. Szukaliśmy igły w stogu siana...

- Adve... masz coś? - Zapytałam z nadzieją, że jednak coś znalazł, a gra dobiegnie końca.

- Niestety. Nic, a nic Nuti. - Westchnął i dodał. - Co w takim razie zrobimy?

No tak... Przecież nie ważne czy nam się uda czy też nie. Wróg i tak jest kilkanaście lub kilkadziesiąt kroków przed nami i wie dokładnie co robimy, zanim my się dowiemy. Wzięłam głęboki oddech.

- Nie wiem... Przeszukaliśmy praktycznie całe miasto, nic nie znaleźliśmy. Nasz przeciwnik zaciera ślady jak tylko potrafi.

Zastanawialiśmy się co dalej począć, bo powrót bez żadnych dowodów mógł skończyć się dla nas okropnie. Lament zapewne zamartwia się na śmierć. Nagle Dziuek wtrącił swój pomysł, w zasadzie milczał przez większość czasu, więc może teraz na coś wpadł, co pomogłoby nam.

- Nie całe miasto Nuti. Pamiętasz jak kiedyś uciekaliśmy przed tymi okropnymi faverami? - Zaczął.

- Tak! To było zdecydowanie najgorsze wspomnienie. - Fuknęłam lekko oburzona.

- No wiesz... Przy granicy z wschodem jest takie wzgórze, dawno zapomniane, bo jednak nie wyróżnia się tak niesamowicie. - Wziął głęboki oddech. - Tam znajduje się opuszczona fabryka pudełek i desek dla shamanów. Być może właśnie tam przechowują Pli! - Uśmiechnął się, ponieważ był zadowolony ze swojego odkrycia.

- Wydaje mi się, że to głupota, ale w zasadzie... Nie mamy już nic do stracenia. Być może tam coś znajdziemy... przy odrobinie szczęścia nawet Pli. - Oznajmiłam.

Cała droga zajęła nam około dziesięciu minut, ponieważ nie byliśmy wcale daleko od fabryki. Całość wyglądała jak totalna ruina, straszna aczkolwiek ciekawa. Ściany się trzymały w miarę możliwości.

- Hmm. Nuti? Boisz się? - Adve nieco zakpił, w końcu należałam do "odważnych".

- Sam się boisz. - Fuknęłam i ruszyłam do środka. - Na co czekacie? Mamy misje do wykonania! - Spojrzałam na pozostałych, którzy byli zdezorientowani moim zachowaniem.

Dziuek podszedł do mnie i wyszeptał.

- Trzymaj się blisko, razem zawsze raźniej. - Uśmiechnął się do mnie i chwycił na moment moją łapkę.

Weszliśmy do środka fabryki, sufit nie był tak samo dobry jak ściany. W zasadzie połowy z niego już nie było i odsłaniał praktycznie całość z góry. Zapewne dlatego nie zapuszczał się tutaj nikt normalny.

Usłyszałam chrypnięcie, upadek czegoś z wysokości na co pisknęłam i zacisnęłam oczy.

- Co to było? - Powiedziałam stonowanym, cichym głosem.

- Spokojnie.. nic się nie dzieje. - mruknął Dziu. - Zapewne to tylko tynk się ukruszył i spadł.

Zadzwonił telefon, należał Adve co poznałam po dzwonku. Odebrał go pośpiesznie, aby nie dać szansy na dłuższe wysłuchiwanie dżwięku, co prawda wszystko odbijało się niesamowicie echem, pomimo braku zadaszenia.

- Halo? Lament? Pli się znalazła?! Gdzie jesteśmy? W fabryce na wschodzie. Jak to pułapka?! Lament halo? Lament! - Adve zdecydowanie spanikował i odłożył telefon do ekwipunku.

- Co się dzieje? - Zapytałam.

- Pli się znalazła, Lame jak zwykle przesadził. Wywaliło korki, więc zeszła do piwnicy sprawdzić bezpieczniki, ale dostała czymś w łepek przez co zemdlała i tam spędziła trochę czasu. - Wziął głęboki oddech. - To nasze najmniejsze zmartwienie w tej chwili. Musimy stąd uciekać jak najszybciej! - Adve był przejęty całą sytuacją, ale zdecydowanie zrozumiałam jedno. Tutaj nie było bezpiecznie.

Usłyszałam świst, coś zaczęło chuczeć, lecieć i spadło w góry... prosto na nas. - Krzyknęłam i wtuliłam pyszczek w futerko Dziu, nie chciałam patrzeć na zajście, nie chciałam wiedzieć czy umrzemy w tej chwili. Zdecydowanie wpakowaliśmy nos w nie swoje sprawy i tego pożałujemy. Spojrzałam wokół, tajemniczym przedmiotem okazała się ogromna klatka.

- Witajcie moje kochane myszki. - Usłyszałam dziwnie niski głos z kąta pokoju. - Przepraszam za tak nie uprzejmne powitanie, ale sami rozumiecie.. Byłem do tego zmuszony. - Zaśmiał się szydząc z nas. - Jesteście bystrymi myszkami, moglibyście popsuć moje plany i tyle wysiłku poszło by na marne. Nie chcielibyśmy tego, czyż nie? - Uśmiechął się wyszczerzając zęby.

- Kim ty jesteś? - Wykrztusiłam, byłam lekko wystraszona, ale bardziej przemawiała przeze mnie złość.

- Powiedzmy... że to mnie szukacie przez cały ten czas. Niezła ironia? To ja znalazłem was, a nie wy mnie. - Wzruszył ramionami.

- To ty! Ty chcesz wyeliminować wszystkich z zawodów! - Gosia była zirytowana, ale dość wolno skojarzyła fakty.

- Bystra dziewczynka.. Może nawet zostaniesz moją sekretarką. - Potarł brodę.

- W zasadzie to sobie tutaj posiedzicie i poczekacie na tego ciecia Lamencika, pewnie wam pomoże. No ale cóż... po coś się tutaj fatygowałem. - Zaśmiał się. - Nuteczko kochana, idziesz ze mną! - Cmoknął w powietrzu, a ja poczułam obrzydzenie, a od Dziu czułam ciepło, zapewne już gotował się ze złości.

- Nigdzie nie idę. - Warknęłam.

- To brzmiało jak pytanie? Nie sądzę. - Westchnął. - Masz wybór. Teraz pójdziesz ze mną albo pooglądasz sobie seans. Zobaczysz jak twoi przyjaciele giną. Jeden po drugim. - Wrzasnął.

Moje serce biło jak oszalałe, bałam się, miałam łzy w oczach, wymiękałam. Przełknęłam ślinę i wykrztusiłam.

- Zgoda, pójdę z tobą. Jeżeli nie masz zamiaru im nic zrobić to pójdę.

- Oszalałaś!? Nie rób tego! Nuti.. - Adve był wystraszony samą myślą, że mogłabym się dostać w ręce wroga.

- Muszę. Bez was życie nie byłoby tak piękne, więc... robię to dla ocalenia naszej paczki. Jestem strasznie samolubna. - Westchnęłam i ucałowałam każdego z nich w policzek.

Podeszłam pod drzwiczki klatki, a te się otworzyły tak abym mogła wyjść. Przede mną stał ten bandzior, ten którego szukaliśmy tyle czasu, a teraz jak zwykle poszło nie tak jak powinno i nasza paczka się rozdziela. Chwycił moją łapkę, bym nie mogła się wyrwać, wyszliśmy z fabryki, a ja tylko patrzyłam w tył. Prosto na smutne mordki mojej rodziny... Czego on chce ode mnie... czego on chce od nas. Dokąd to doprowadzi?

***Pov. Dziu***

- Lament? Jesteśmy w fabryce uwięzieni w klatce, nie damy rady się wydostać, przyślij proszę pomoc. Była tutaj ta mysz, której szukaliśmy cały czas, ale zwiał. Chciał nas pozabijać, jednak Nuti spełniła jego warunek i zgodziła się z nim pójść, by nas obronić. Proszę śpiesz się. - Powiedziałem, mój ton głosu był okropny. Martwiłem się.

- CO ZROBIŁA?! - Usłyszałem... Wszyscy słyszeli. Lament wydarł się niesamowicie głośno. - Już lecę do was z resztą modów. - Dodał, tym razem ciszej.

***Pov. Faso***

Siedzę już z Matim trzeci dzień, zapewne niedługo opuści to miejsce, ponieważ jego stan się poprawił. Ciekawe co u pozostałych... Być może wpadli na jakiś trop. Mój ukochany zaczął ciężej oddychać, czy coś się stało z Nuti? Zawsze tak reagował, gdy jego siostra wpadała w tarapaty.

- Pielęgniarka! SZYBKO!!! POMOCY!!! - Krzyknęłam bezsilna.


_________________

Korekta - 29.07.2018r.

Słowa przed - 543.

Słowa po - 1072.

Transformice Inna Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz